wtorek, 29 września 2020

Jonathan Black "Dante. Sekretna historia. Odkopując tajemnice piekła"

 Dante Sekretna historia Odkopując tajemnice Piekła - Jonathan Black | okładka

  Książkę wydało wydawnictwo Astra, specjalizujące się w literaturze historycznej. Czytałam parę książek Astry, były bardzo dobre, ta zaś pozycja zdecydowanie odbiega negatywnie poziomem od tego, co znam. Jest tu trochę życiorysu Dantego, trochę o jego dziele, a wszystko na tle epoki, ale widzianej głównie przez pryzmat wszystkiego, co jest tajne, dziwne, sensacyjne. Szczególnie autor upodobał sobie teorie spiskowe. Przypomina to nieco Dana Browna, ale bez wartkiej akcji. Zawartość merytoryczna budzi bardzo, ale to bardzo poważne wątpliwości. Fakty historyczne przemieszane są z różnymi domniemaniami, przedstawianymi jako "wydaje się", ale są też i ewidentne bzdury, np. cytaty z pozycji opisujących jak ktoś widział idącego chłopczyka, bardzo pięknego, od którego wyodrębniła się dusza. Jest nawiązanie do Prousta i "W poszukiwaniu straconego czasu", konkretnie do Swanna, który rzekomo czekał jako dziecko wieczorami, aż matka go pocałuje na dobranoc. Na pocałunek matki czekał sam narrator, Proust, a nie Swann. Budzi to oczywiście wątpliwości co do prawdziwości innych danych.   

     Co do życiorysu Dantego, to zwrócona jest uwaga na jego związki z templariuszami, jego bliski znajomy, mentor, był templariuszem i dzięki niemu poeta mógł wiele dowiedzieć się o Ziemi Świętej i o kulturze arabskiej, w tym również chociażby o sufizmie. Dante miał różne dziwne sny, różne wizje, interesował się mistycyzmem. Był człowiekiem szalenie otwartym na wszystko co nieznane i nowe. Nie zamykał się w swoim światku i nie uznawał, że wszystko już widział i słyszał, poszerzał swoje horyzonty, chociaż z uwagi na działającą Inkwizycję , musiał być ostrożny w głoszeniu różnych poglądów. Do papiestwa i kościoła podchodził krytycznie, co najprawdopodobniej przyczyniło się do jego wygnania z Florencji. Właśnie z uwagi na Inkwizycję "Boska Komedia" pełna jest ukrytych symboli, na co jest zwrócona jest uwaga szczególna.  

     Co do samej już "Boskiej Komedii", to autor zwrócił uwagę, w jaki sposób doświadczenia osobiste Dantego wpłynęły na to, co uważał za najcięższe przewinienia, zasługujące na potępienie w piekle, a co z kolei cenił. Na szczególne potępienie zasługują "dusze bierne", co "bez hańby żyły i bez części", wmieszane są w piekle między aniołów, które były "ni wrogie Bogu, ni też wierne". 

   Czytając trzeba mocno wybierać pomiędzy treściami bzdurnymi lub wątpliwej wiarygodności, a fragmentami wartościowymi. Co nieco ciekawego da się wybrać i z pewnością przyda się przed lekturą "Boskiej komedii". 

3/6

   

piątek, 25 września 2020

Zofia Kossak - Szczucka "Król Trędowaty"

 Okładka książki - Król trędowaty

    Pisałam już tutaj o pierwszej części trylogii Zofii Kossak pt. "Krzyżowcy", książka ta była dla mnie czymś wyjątkowym. "Król Trędowaty" jest równie wyśmienitą lekturą, ale nie ma już takiego rozmachu. "Krzyżowcy" opowiadali o dziejach całej pierwszej krucjaty, począwszy od zwołania synodu w Clermont w 1095r., aż do zdobycia Jerozolimy w 1099. Występowała mnogość postaci godnych uwagi. Tutaj opowiedziany jest jedynie wycinek dziejów, tzn. utrata Jerozolimy i zdobycie jej  przez Saladyna w 1187r. Niestety, postaci godnych uwagi nie było już wiele, wcześniej nastąpiła bowiem degrengolada charakterów wnuków krzyżowców. Jest to powieść nie tylko o odbiciu Jerozolimy przez muzułmanów, ale też o zaprzepaszczeniu i upadku idei. Kossak - Szczucka bardzo sugestywnie opisała, że Jerozolimę dałoby się utrzymać znacznie dłużej, gdyby Królestwem Jerozolimskim rządziły inne osoby i gdyby robiły to w inny sposób, gdyby także mieszkańcy królestwa zdolni byli myśleć o czymkolwiek innym, niż tylko o własnym interesie.  Pierwsi krzyżowcy bez cienia wątpliwości byli w pewnym stopniu ideowcami, zdolnymi do poświęcenia się w imię wyższych celów. Wnukom było aż za dobrze i wszystko zaprzepaścili. Jest to więc powieść, która pod pretekstem ukazania wycinka historii Jerozolimy mówi o ludzkim upadku, o tym do czego może doprowadzić skrajny egoizm, pycha, chciwość, małostkowość i głupota połączone z niezachwianą wiarą w to, że nie ma żadnych wyższych wartości i celów poza  zaspokajaniem wszelkich zachcianek jednostki i że jednostka nie powinna w niczym się nigdy ograniczać. Jak napisała autorka "Ogół Franków mógł tylko obrzydzić wyznawaną przez nich wiarę." 


      Jednym z nielicznych pozytywnych bohaterów jest tytułowy Król Trędowaty, czyli Baldwin IV, człowiek światły, który jednak był wykończony przez makabryczną chorobę, gnił za życia, nie miał siły, w pewnym czasie nie wstawał już z łóżka. Jest on jednak przykładem tego, jak wielki i wspaniały duch może przezwyciężyć ciało. To on w trakcie zaawansowanej choroby doprowadził, przywiązany do konia, swoją armię do wspaniałego zwycięstwa nad muzułmanami w bitwie pod Montgisard w 1177r. W przypadku zdecydowanej większości pozostałych mieszkańców Jerozolimy było dokładnie odwrotnie, we wspaniałych i zdrowych ciałach zamieszkiwał skarłowaciały, trwożliwy duch. Baldwin IV był człowiekiem nieszczęśliwym, miał świadomość, że umiera, cierpiał fizycznie i psychicznie, wszyscy prawie, łącznie z rodziną bali się zarażenia i odwrócili się od niego. Był wierzący. Na kilku kartkach jest opisana scena, jak rozmawia z Bogiem i skarży się na swój los, prosząc o uzdrowienie. Autorka też była osobą głęboko i mądrze wierzącą, należała nawet do  zakonu dla świeckich. Rozmowa Króla Trędowatego z Bogiem  jest naprawdę godna uwagi. 

    Kossak - Szczucka prezentowała ten typ wiary, który nikim nie gardzi, sprzeciwia się wszelkim uprzedzeniom. Wśród opisów muzułmanów brak jest jakiejkolwiek wzmianki, wskazującej na to, że uważała ich za kogoś gorszego, sporo jest za to fragmentów, gdzie podziwiany jest ich nauka,  kultura i dorobek. Na szczególną uwagę zasługują opisy Saladyna, który przedstawiony jest jako niezwykle światły, dalekowzroczny mędrzec. Są opisane sytuacje, mówiące o niemal przyjaźniach pomiędzy muzułmanami i chrześcijanami. Całe dzieło jest wołaniem o tolerancję religijną . Ponieważ autorka była realistką z olbrzymią wiedzą miała jednocześnie świadomość, jak trudne a nawet i niemożliwe dla wielu osób z obu stron przysłowiowej barykady może być to niepisane wezwanie. Jest to zupełnie inne spojrzenie na innowierców, niż chociażby u Sienkiewicza w trylogii. 

   Innym fenomenalnym atutem działa jest też opis i znajomość charakterów ludzkich. Autorka nie stosowała długich opisów, ale nawet w przypadku postaci mocno negatywnych wskazywała na przeszłość, na to skąd dana postawa się wzięła. Przykładowo król Gwidon de Lusignan był tępy, pozbawiony podstawowej wiedzy o zarządzaniu państwem, a jego jedynym atutem była uroda. Ale uzyskał tron tylko na skutek tego, że spodobał się Sybilli, córce króla Amalryka I, która uparła się, że go poślubi. On sam nie nie knuł intryg, był tylko lub aż mocno bierny i niezdecydowany, czego chce. A to, że w ogóle doszło do takiego ślubu, też świadczy o wspomnianej degrengoladzie. 

   Całość czyta się bardzo dobrze. Mimo tego, że napisana została jeszcze przed wojną i opowiada o średniowieczu, trudno jest się od niej oderwać.  
5/6

poniedziałek, 21 września 2020

Andrea Camilleri "Pole garncarza" cykl z komisarzem Montalbano tom 13

 

    W "Polu garncarza" jest wszystko to, co najlepsze może być u Andrea Camilleri. Jest intrygująca akcja, czyli szukanie mordercy nieustalonej ofiary, której poćwiartowane zwłoki znaleziono na tytułowym polu garncarza. Jak to na Sycylii, musi być chociaż w minimalnym zakresie mafia. Otóż zabójstwo zostało dokonane w taki sposób, że sugeruje to właśnie robotę mafii, a konkretnie wewnętrzne porachunki. Pojawia się też femme fatale, na widok której policjanci zaczynają zachowywać się irracjonalnie. Sporo jest mowy o przyjaźni, głównie z innym policjantem z komisariatu, z Mimi. W tym zakresie coś się zaczyna psuć, co dla Montalbano jest straszliwie przykre. Są też jego standardowe problemy związane ze starzeniem się, ale jest też oczywiście delektowanie się życiem, czyli dobre jedzenie, książka, spacery, rozmyślania, pływanie w morzu.    

    Najciekawszy aspekt książki to przyjaźń. Montalbano nie ma rodziny, ma jedynie narzeczoną, czy może raczej partnerkę życiową, ale też jest to  nietypowy związek, bo na odległość, Livia mieszka kilkaset kilometrów dalej. Przyjaciele są więc dla niego czymś takim, jak rodzina. A przyjaciół tych też wielu nie ma, są nimi trzej policjanci z komisariatu i jedna kobieta już spoza branży, Ingrid. Gdy relacja z Mimi zaczęła się wyraźnie zmieniać i to bez żadnego powodu, było to dla komisarza wstrząsem. Oczywiście spędził trochę czasu na przeanalizowaniu sytuacji, rozważeniu, co dalej robić. Najgorsze było to, że zorientował się, że Mimi go zdradził. Montalbano "był człowiekiem zdolnym do zrozumienia wielu rzeczy, których inni nie chcieli lub nie umieli zrozumieć, słabości bardziej i mniej przelotnych, chwil tchórzostwa, braku uprzejmości, kłamstw, niskich pobudek i podłych postępków, działań podyktowanych lenistwem, nudą czy egoizmem, i tak dalej. Jednak nie był w stanie ani zrozumieć, ani przebaczyć zdrady czy złej wiary". W związku z zaistniałą sytuacją zwrócił się do innego prawdziwego przyjaciela, do Ingrid. Nie napiszę, jak sytuacja z Mimi się zakończyła, ale intrygowała mnie nawet bardziej, niż kwestia zabójcy. A rozwiązanie problemu z Mimi naprawdę daje sporo do myślenia. 

       No i Montalbano jak zwykle nie może pogodzić się z upływającym czasem. Ponieważ zbliżało się Boże Narodzenie i święta, po raz kolejny uzmysłowił sobie, że nie znosi tych świąt i przesyłanych kartek z życzeniami szczęśliwego Nowego Roku. Dla niego każdy kolejny rok okazywał się trochę gorszy od poprzedniego. Ale były to odczucia subiektywne, niechęć do upływającego czasu i lęk przed tym, siedziały w jego głowie. Obiektywnie nie działo się nic, co mogło wskazywać na to, że zawsze kolejny rok był gorszy od poprzedniego. Gdy pojawił się w miejscu, gdzie spędził młodość, sam się zganił: "Czy myślałeś, że te dalekie góry, haust powietrza z dawnych lat mogą ci przywrócić naiwność, niewinność, entuzjazm pierwszych lat pracy w policji? Weź się w garść, spróbuj być poważny, zaakceptować, że to, co straciłeś, straciłeś na zawsze". Ciekawe, czy to nastawienie do upływającego czasu się kiedyś u Montalbano zmieni.  

         Z potraw, które jada tym razem komisarz, smakowite wydało mi się danie, które nie wymaga wiele przygotowania, a mianowicie talerz czarnych i zielonych oliwek, drugi talerz z serami, których nazwy nic mi nie mówią i wino. Montalbano tak był przejęty sytuacją z Mimi, że nie czytał wiele, ale gdy wyjechał zaledwie na jeden dzień, wiadomo, że spakował do bagażu książkę. Tym razem Camilleri nie wspomniał, jaką. 

5/6

    

sobota, 19 września 2020

Dale Carnegie "Jak przestać się martwić i zacząć żyć"

             

   Nigdy wcześniej nie pisałam o poradnikach, poradników nie czytam i w zasadzie uważałam je za coś, co nie jest literaturą. Ale ten konkretny poradnik naprawdę jest inny. To coś, co naprawdę warto przeczytać. 

   Główna część książki to porady, dotyczące podejścia do problemów. Zawsze snuta jest opowieść o określonej osobie, niekiedy nieznanej, niekiedy odwrotnie, osoby te opisują swoją sytuację i to, jak z niej wyszły. Autor to oczywiście komentuje i wyciąga wnioski, niekiedy nawiązuje do postaci historycznych. Ta część zajmuje około 90% całości, może nawet więcej. Na końcu jest z kolei kilkadziesiąt mini opowieści różnych osób, które opisały,  jak sobie poradziły z problemami. Wszystko napisane jest prosto i jasno, a czyta się świetnie. 

    Mój opis będzie oczywiście wybiórczy, być może kogoś określone argumenty nie przekonają, może przekonałyby inne rozdziały i porady, które z kolei dla mnie były mało przekonujące. Najbardziej chyba zapamiętałam rozdział mówiący o tym, że trudności są potrzebne, że nie da się iść przez życie bezproblemowo, bez wyzwań. Pokonywanie kłopotów, zamiast uciekania od nich, daje niesamowitą siłę. Autor streścił tą myśl słowami powiedzenia skandynawskiego - "Wikingów stworzył północny wiatr".  Gdyby nie trudne warunki, w jakich musieli żyć, nie staliby się nigdy takimi fenomenalnymi żeglarzami i wojownikami. 

   Autor delikatnie też wskazuje, że zbytnie analizowanie swoich problemów i zgłębianie ich nie daje najlepszych rezultatów. Sugeruje, że problem należy rozważyć, podjąć decyzję, co robić i lepiej nie wracać już do tego, czy aby na pewno ta decyzja była dobra. Trzeba żyć odgrodzonym od przeszłości i przyszłości, tzn. nie zamartwiać się tym, co było i tym, co będzie. Zacytowany jest Churchill, zapytany w czasie wojny, czy nie boi się o los okrętów angielskich, które mogą zaatakować i zatopić Niemcy. Odparł, że wyprodukowano najlepsze okręty, jakie można było wyprodukować w tamtych warunkach; dano im najlepsze możliwe dowództwo; zrobiono najlepsze rozpoznanie i martwienie się już nic nie da. Zresztą on nie ma na nie czasu. 

     Właśnie nadmierna ilość wolnego czasu też sprzyja bezustannemu rozważaniu różnorakich problemów. Wspomniane jest małżeństwo, których syn w czasie wojny służył w wojsku. Prowadzili oni dom towarowy i pracowali prawie non stop. Niektórzy ludzie byli zdziwieni, jak mogą zajmować się czymś takim, skoro ich dziecko w każdej chwili może zginąć. Oni z kolei odpowiadali, że gdyby cały czas myśleli, co może się stać, zwariowaliby. Właśnie praca powodowała, że nie zadręczali się myślą o możliwej tragedii, na zaistnienie której nie mieli żadnego wpływu.

     Wspomniana jest historia kobiety z okresu II wojny, której mąż był marynarzem, komandorem, a która uważała się za bardzo chorą i leżała w łóżku prawie całą dobę. Gdy nastąpił atak Japończyków na Pearl Harbor, PCK poprosiło ją, aby z racji tego że ma telefon, prowadziła u siebie punkt informacyjny, dzięki któremu rodziny mogłyby dowiadywać się, co stało się z ich mężami, czy synami, albo ojcami. Gdy zaangażowała się w ten punkt i przestała myśleć tylko o sobie, zapomniała o domniemanej chorobie. Jeden z rozdziałów zatytułowany jest "Jak przez 2 tygodnie wyjść z depresji". Autor powołuje się na psychiatrę Alfreda Adlera który mówił swoim pacjentom "Wyzdrowiejesz w ciągu 14 dni, jeżeli będziesz się stosował do mojego zalecenia: codziennie spróbuj zastanowić się, komu możesz sprawić przyjemność". Adler mówił też, że człowiek ma moc zamiany minusów w plusy, co oznacza, że trzeba czerpać korzyści z porażek. D. Carnegie nazwał to robieniem z sęków sękacza. 
6/6




poniedziałek, 7 września 2020

Krzysztof Domaradzki "Sprzedawca" - audiobook, czyta Adam Woronowicz

             


     Mam bardzo mieszane uczucia po odsłuchaniu tego audiobooka. To jakby wspomnienia psychopatycznego mordercy, menagera z wyższej półki, Kacpra Bergera. Niby jest to kryminał, ale konwencja jest taka, że już z okładki wynika jednoznacznie, kim jest Kacper. Czytelnik poznaje szczegóły jego życia, motywy działania itp. Książka jest długa, za długa, momentami staje się nawet i nużąca. Ciężko jest też "przebywać" tak długo w towarzystwie psychopaty, pozbawionego jakichkolwiek ludzkich uczuć, traktującego wszystkich dookoła jak motłoch, a siebie uważającego za boga. Środowisko biznesu pokazane jest jako skrajnie negatywne, czytając czy słuchając książki obcuje się z niemal samymi koszmarnymi ludźmi, dla mnie było to mocno męczące. Obraz świata złożonego prawie wyłącznie z karierowiczów, ćpunów, alkoholików itp., jest dla mnie nieprzekonujący.  

    Audiobook ma jednak niezaprzeczalnie kilka atutów. Adam Woronowicz czyta fenomenalnie, gdy słyszałam, jak jego ustami Kacper się wymądrza, drwi z wszystkich dookoła, czułam do niego autentyczną odrazę. To niesamowite, że aktor który wcielił się w postać ks. Popiełuszki, czy chociażby kardiologa prof. Bochenka, potrafił tak mocno wczuć się w odrażającą w każdym szczególe sylwetkę Bergera. Tak jak trudno byłoby mi sobie wyobrazić, że Hanibal Lecter z "Milczenia owiec" nie wygląda jak Anthony Hopkins, tak samo nie mogłabym już sobie wyobrazić Kacpra, mówiącego innym głosem, niż Adama Woronowicza. 

  Autor książki od kilku lat pracuje, czy może już tylko pracował, w magazynie Forbes, adresowanym do świata biznesu, świat ten więc poznał. We wstępie zaznaczył, że Kacper nie ma pierwowzoru w konkretnej realnej postaci, ale wszystkie jego zachowania i zachowania innych osób, związanych z biznesem, opisane w książce, nie wzięły się z powietrza. Zostały wzięte z życia, zaobserwowane przez autora podczas kontaktów z ludźmi biznesu. Te aspekty książki należą do ciekawszych. Jest wiele opisów niewyobrażalnej buty, arogancji, chamstwa i prostactwa. Przykłady są porażające. Autor podkreślił, że nie jest to opis całego świata biznesu, że przecież nie wszyscy tacy są. Ale jakoś tak się składa, że w książce właściwie wszyscy przedsiębiorcy są koszmarni. Przykładowo jeden z ludzi ze 100 najbogatszych z listy Forbes`a gdy zobaczył, że nie podoba mu się zachowanie zatrudnionej przez siebie recepcjonistki, warknął do niej: sp., już tu nie pracujesz. Albo stosowanie szantażu, że zrobi się coś złego komuś lub jego rodzinie, gdy nie zgodzi się na sprzedaż firmy. Albo szantażowanie, że gdy ktoś się na coś nie zgodzi, to ujawni się za pośrednictwem mediów informacje, że ktoś jest gejem. Dla tych aspektów warto książkę przeczytać.

    No i unikalny jest portret psychologiczny Kacpra, totalnego psychopaty, inteligentnego i bogatego. Uważa, że każdego można kupić, to tylko kwestia ceny. Przykładowo gdy kogoś widzi, od razu zauważa tanie ubranie, uświadamia sobie czyjeś niskie, czy raczej względnie niskie zarobki. Gdy ktoś mało zarabia i nie robi kariery, to uważa to za skrajnie żałosne i godne politowania. 

      Myślę, że takich Kacprów jest bardzo wielu i w różnych dziedzinach życia. Niekoniecznie muszą pracować w korporacji, mogą być nawet w zwykłym urzędzie. Ogarnięci wyłącznie żądzą coraz większych pieniędzy i kariery, są wszędzie. Gdyby może nie widzieli, że wielu innym osobom to imponuje, że inni chcą być tacy sami, to może nie odbiłoby im tak bardzo.      
   4/6