wtorek, 27 lutego 2018

Timothy Snyder "Skrwawione ziemie. Europa miedzy Hitlerem a Stalinem"


skrwawione ziemie


 














      Gdybym była nauczycielem historii polecałabym tą książkę do obowiązkowego przeczytania każdemu uczniowi liceum. Snyder opisuje wydarzenia z lat 30-tych , 40-tych i aż do 1953r., rozgrywające się w Europie Środkowej. Jest nawet zasygnalizowanie, co działo się w Europie Środkowej i Wschodniej w okresie późniejszym, aż do upadku komunizmu. Autor opisuje  wydarzenia z punktu widzenia Amerykanina, a konkretnie amerykańskiego uczonego. Są to kwestie mniej lub bardziej znane, ale opowiadane inaczej.  Książka szalenie rozszerza horyzonty. Są mapy, przypisy i bibliografia. W każdym rozdziale na początku jest opis wydarzeń, w dalszej części zaś są przykłady , dotyczące konkretnych ludzi, tzn. np. fragmenty wspomnień, dotyczących tego konkretnego opisu. Autorowi zależy na tym, aby podać dużą ilość faktów , w tym danych statystycznych, ale równie mocno dba o to, aby widzieć wszędzie człowieczeństwo i dramat jednostki i narodów, a nie tylko suche daty i liczby. W zakończeniu bardzo wyraźnie to artykułuje.
   

wtorek, 20 lutego 2018

John Krakauer „Wszystko za Everest”


   

       
  „Wszystko za Everest” czyta się rewelacyjnie. Im bardziej zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej robiła się wciągająca. Autor w 1996r. był członkiem komercyjnej wyprawy, która jako jedna z kilku innych podjęła w tym samym czasie próbę zdobycia Everestu. Początkowo szokujące są opisy takiej wyprawy, zupełnie odmiennej od tych, jakie zna się z innych książek, potem zaś nie można się oderwać od opisu wydarzeń, które  skończyły się tragedią, w trakcie ataku szczytowego zginęło bowiem 8 osób.

niedziela, 11 lutego 2018

Adam Zamoyski "Święte Szaleństwo"


    Dawno nie miałam w ręce książki, którą czytałoby się tak bardzo ciężko, a zarazem tak mądrej. Sam temat jest ciekawy i to nawet bardzo, ale do czytania w wielu miejscach potrzeba olbrzymiego samozaparcia. Czytam książki historyczne i mam porównanie. Czytałam ją chyba miesiąc, a równolegle do niej - inne. A i tak pewne fragmenty opuszczałam. Nie czytałam innych pozycji tego autora, ale spotkałam się z opiniami, że te inne jego książki czyta się dobrze i że problem dotyczy właśnie tej .

    Gdyby nie ten mankament, byłaby to książka idealna, bo ma to, czego szukam w literaturze historycznej. Zamoyski pisze częściowo o wydarzeniach znanych, jak np. chociażby o powstaniu listopadowym, ale i o walkach o niepodległość Grecji i całej masie innych wydarzeń. Nie jest to jednak opis dla opisu, typu przypomnienie dat czy nazwisk. Zamoyski ma zupełnie inne spojrzenie na tego rodzaju wydarzenia, niż podreczniki szkolne. Widzi je w szerszym kotekście i wszystkie niemal ocenia jako absurdalne, lub pozbawione szans na sukces, potem zmitologiowane przez potomnych. A jak sam wskazuje, ich powszechnie znany opis odbiega od realnego. Ten znany powszechnie jest albo sfałszowany, albo wybiórczy.

    Autor opisuje wszelkiego rodzaju rewolucje, powstania i różne ruchy niepodległosciowe w latach 1776 - 1871. Dotyczy to całego świata, żaden jego fragment nie jest faworyzowany. Ksiażka napisana jest tak, aby mógł ją czytać i Amerykanin i Europejczyk i chociażby mieszkaniec Ameryki Południowej. Przez to też w jednych fragmentach jest porywająca, a w innych straszliwie nudna. Kilkadziesiąt stron o Ameryce Południowej z zalewem dat i nazwisk było dla mnie nie do przebrnięcia i odpuściłam to sobie. Opis jest chronologiczny, ale poszczególne miejsca omawiane są odrębnie. Polska jest opisana, ale skrótowo i na tle przeobrażeń, jakim podlegały wóczas inne państwa.

    Generalnie rzecz biorąc pod pojęciem tytułowego świętego szaleństwa autor rozumie płynące z głębi serca porywy, które nakazywały ludziom stawać do walki o "wolnosć", "sprawiedliwość", "równość" czy niepodległość. Było to święte, bo w większości wierzyli oni w to, co robią, gotowi byli na trudy i wyrzeczenia, nawet na poświęcenie własnego życia. Z wspomnianymi hasłami się utożsamiali. A postawa ta była swoistego rodzaju szaleństwem, bo w przeważajacej większości liczne narody w tamtym czasie z racji sytuacji międzynarodwej nie miały żadnej szansy na niepodległość, a zrywy z bronią w ręce zdecydowanie pogarszały ich sytuację i były najgorszym możliwym rozwiazaniem. Powstańcy czy rewolucjoniści nie mieli świadomości, że udział w różnych walkach niesie często za sobą realny ból, rany, głód, zimno, bród, smród, gwałty, potem gnicie w więzieniu itp., a nie wzniosłość, opiewaną przez romantyków. Gdy ma się na względzie, że walka ta nigdy nie miała szans powodzenia, wyraźnie widać absurd romantycznych haseł.

    Hasła zaś równości czy braterstwa były zaś tylko czczymi frazesami, których nikt z dysydentów nigdy nie zamierzał lub też i nie mógł wcielić w życie. W teorii hasła te brzmiały pięknie, a w praktyce było zupełnie odworotnie. Francuskie "wolność, równość i braterstwo" z okresu Rewolucji Francuskiej oznaczały w rzeczywistości krwawy terror. Literaci, malarze czy muzycy, tworzący w tamtym czasie, nazwani potem romantykami, bezmyślnie gloryfikowali walkę, szczególnie gdy walczący ginęli, w swej twórczości nie szczędzili patosu, literaci wielkich słów i robili wodę z mózgu odbiorcom swoich dzieł. Sami zaś poza sloganami nie mieli głębszego pojęcia, o czym piszą. Zamoyski zamieszcza sporo reprezentatywnych cytatów z różnorakich utworów, są też wkładki ze zdjęciami obrazów. Cytaty i te obrazy były świetnym pomysłem, bo rzeczywiście lepiej wówczas można poczuc ducha epoki.

     Idealnym przykładem takiego świętego szaleństwa jest udział w wojnach napoleońskich. Napoleon nie dbał o żadną równość i nie dążył do niczyjej niepodległości. Realizował swój własny interes, chciał być wielkim wodzem, kimś na wzór cesarza rzymskiego, a potrzebował do tego imperium. Zyskiwała na tym pod względem terytorialnym Francja. Na podbitych teryrtoriach realizował wyłącznie swoje własne interesy, ewentualnie to, co leżało w interesie Francji. Ale aby znaleźć żołnierzy, chętnych walczyć, na sztandarach musiał mieć nęcące hasła. W rzeczywistości grabił inne kraje, kradł zabytki, stłumił chociażby powstanie na Haiti. No i nabrała sie na to cała masa ludzi, którzy rownież dobrowolnie zaciagnęli się z wielkimi nadziejami do jego wojska. Zamoyski cytuje w tym kontekście słowa naszego hymnu. Wystarczy też przypomnieć sobie "Pana Tadeusza" i opisane w nim nadzieje, wiązane z 1812 rokiem.

     Przywódcy różnorakich ruchów, dla których konieczna była walka, to byli często, mówiąc dzisiejszym jezykiem, oszołomy. Ludzie bez realnej wizji, wykształcenia, również z zaburzeniami psychicznymi, którzy często z równych wzgledów nie mieli szans na karierę w swoich krajach i przyjeżdzali gdzie indziej, aby tam się wybić. Niekiedy przeszkodą do wybicia się był po prostu brak wojny w danym okresie czasu w ojczyźnie tej osoby i jednocześnie pozajmowane wszytskie wyższe stanowiska w armii. Wyjazd gdzieś dalej jawił się wówczas takim osobom jako jedyne rozwiazanie. Mogliby walczyć o cokolwiek, bo często mieli naturę awanturników, ale walka pod szczytnymi hasłami wygladała naprawdę dobrze. Przykładowo znany jako bohater walk o niepodległość Ameryki la Fayette będąc jeszcze w Europie dzięki koneksjom rodzinnym, jak pisze autor, dorobił się stopnia kapitana. Nie miał gdzie walczyć , a tu jakby na życzenie pojawiła się możliwość przyłaczenia się do Amerykanów.

    Zamoyski niezaleznie od faktów historycznych stawia też tezę, że gdy ludzie w 1789r. odrzucili Boga, szukali jego substytutów. Na miejscu Boga umieszczli więc innych ludzi, których traktowali jak bóstwa, a zawsze nawet podczas wyłącznie laickich uroczystości do złudzenia imitowali jakby przebieg uroczystości religijnych.
 
5/6






 



niedziela, 4 lutego 2018

Rhys Bowen „Prawo panny Murphy” – tom 1 cyklu z Molly Murphy


   
       Książkę – kryminał retro z akcją umiejscowioną około 100 lat temu czyta się lekko, lektura wciąga, można oderwać się od rzeczywistości. Można też dowiedzieć się sporo o tym, jak wyglądała podróż   irlandzkich emigrantów do Nowego Jorku, a potem pobyt w tym mieście. Akcja jest wartka, aczkolwiek na szczęście bez przesady. Główna bohaterka za to jest sympatyczna, energiczna, odważna, pomysłowa i uparcie dążąca do celu. Zaczęłam czytanie cyklu od ostatniego tomu „Dublin moja miłość”, o którym pisałam tutaj, a teraz przystąpiłam do czytania całości.