Tym razem po przeczytaniu Modiano nie było wielkiego wow. Bohaterka jego opowieści zobaczyła przypadkowo w metrze kobietę, przypominającą jej zmarłą matkę. Perełka jest skrajnie nieszczęśliwa, przywołuje strzępy traumatycznych wspomnień z dzieciństwa. Podjęła się zarobkowo opieki nad małą dziewczynką, która była tak samo nieszczęśliwa, jak i ona niegdyś. Po jakimś czasie nie do końca wiadomo, czy ta dziewczynka faktycznie istnieje, czy nie jest to aby tylko wspomnienie samej siebie.
Noblista pisze tutaj głównie o pamięci i o przeszłości, której znajomość jest niezbędna do tego, aby wiedzieć tak naprawdę, kim się jest. Niektórzy tworzą drzewa genealogiczne swojej rodziny, szukają korzeni, odnajdują różne ciekawe rzeczy, niekiedy np. innej narodowości przodków. Perełka nie ma takiego komfortu, bo nie wie, kto był jej ojcem, a matkę ledwie pamięta. Wszystko wskazuje na to, że jej totalne zagubienie i rozpacz właśnie z tego wynikają, nie tylko z braku czułości w dzieciństwie i braku rodziny, ale i z niemożności ustalenia, kim tak naprawdę jest, kim byli jej przodkowie.
Dziewczyna wspomina. Z biegiem lat wspomnienia się zacierają, gmatwają, prawie niczego nie można już być pewnym. Perełka chyba za bardzo skupia się tylko na sobie i na swojej traumie, ale to chyba lepsze niż całkowity brak zadumy nad czymkolwiek. „Zawsze sprawiało mi ulgę, gdy poznawałam adres miejsc, które pamiętałam mgliście i które bez przerwy nawiedzały mnie w koszmarach. Jeżeli dokładnie wiedziałam, gdzie są położone i że mogę na nie popatrzyć z zewnątrz, zyskiwałam pewność, że staną się niegroźne”. I tak jest chyba u każdego, lepiej wydobyć nawet gdzieś z podkładów podświadomości to, co nas przeraża lub przerażało, te najgorsze wspomnienia i się im przyjrzeć. Niewątpliwie staną się niegroźne lub mniej groźne, w porównaniu do tego, gdy tkwiły w mrokach niepamięci.
7/10