Jest to
wyjątkowo żałosne dzieło. I właściwie mogłabym na tym poprzestać, ale aby
wrażenia po tym „arcydziele” gdzieś mi nie uciekły, napiszę więcej, może przy
okazji odstraszę kogoś od ewentualnej lektury, dzięki czemu zaoszczędzi i czas
i pieniądze. Obiecałam sobie w lipcu ,
po lekturze „Powrotu do Nałęczowa”, że w tym roku nie sięgnę już po żaden romans.
Ale upały były wyjątkowo dotkliwe również i w sierpniu , tak więc zakupiłam
„Rosyjskiego kochanka”.
Bohaterka to profesor j. polskiego Julia, lat 51 i potem
52, Polka, warszawianka, niezamężna, matka dorosłej córki i babcia 4 wnucząt .
Wydarzenia rozgrywają się kilkanaście lat temu, w latach 90-tych .Ponieważ nie
ma faceta „nie czuje się prawdziwą kobietą”. Jej ostatnim kochankiem był kolega z uczelni, od którego „zażądała, aby
opuścił swoją żonę”, nie dostosował się
on jednak do tego rozkazu i romans się skończył. Ponieważ dostała
propozycję rocznych wykładów na Sorbonie, wyjechała do Paryża. Zamieszkała w
hotelu, za ścianą mieszkała para Rosjan, słyszała często, jak mężczyzna
koszmarnie traktuje kobietę, wyrzucał ją często z pokoju, bo mu przeszkadzała,
kazał jej wówczas spacerować po mieście, a jak jej to nie odpowiada, to się
powiesić . Od razu Rosjanin ten
spodobał się Julii, uznała, że skoro się tak zachowuje, musi być ciekawym
człowiekiem o „mocnym charakterze”. Podsłuchiwała często parę, gdy uprawiali
seks, wówczas to „czuła się ponownie kobietą” . Po jakimś czasie Rosjanka
wyjechała, a Julia stała się kochanką Aleskandra, mimo tego, że była od niego
starsza o 20 lat. Nie obyło się bez problemów, bo zaraz na początku doszło
między nimi do kłótni, w trakcie której ona uderzyła jego, a on ją. Fakt, że
mężczyzna ją uderzył w twarz, wstrząsnął Julią, albowiem uświadomiła sobie, że
dotknąwszy ją, mógł poczuć, ze ma ona zmarszczki i „że jest stara”. Julia
niemal non stop rozważa swój wiek i ubolewa, że „jest stara”, właściwie jest to
coś w rodzaju refrenu w tej książce. Słowo „stara” i „starość” są najczęściej
używanymi, odmieniane są przez wszystkie przypadki, aż do skrajnego znudzenia i
irytacji .
W związku z
tym, że Julia ma przy swoim boku mężczyznę
i „ponownie jest kobietą”, wszystkie jej problemy rozwiązują się niczym
za dotknięciem czarodziejskiej różdżki . Julia na początku znajomości poważnie
zachorowała, ale choroba natychmiast
zniknęła. Jej stosunki z córką nie były nigdy najlepsze, ale gdy ponownie
„stała się kobietą” córka przyjechała do Paryża, porozmawiały jak „kobieta z kobietą” i
wszystko się między nimi ułożyło. Najważniejsze jednak było, aby
stosunki z Rosjaninem były dobre. Gdy rozmawiali, odpowiadała mu
„posłusznie”, a gdy podejmował bez
zapytania o jej zdanie kluczowe decyzje, dotyczące ich obojga, „czuła się szczęśliwa,
bo wiedziała, że wreszcie nie jest już
sama i przy jej boku ktoś jest”. Gdy dowiedziała się, że jej kochanek wynajął
dla nich mieszkanie, mimo, że absolutnie jej się podobało, udawała, że jest
dokładnie odwrotnie. Nasza bohaterka
jako „prawdziwa kobieta” miewała też prawdziwe napady histerii, jeden z nich
miał miejsce , gdy Aleksander, wiedząc, że zachowuje się ona czasem
dziwacznie, kupił książkę o menopauzie. Gdy to zobaczyła zaczęła krzyczeć, szlochać i
rzuciła się na niego z pięściami, po czym zaczęła go okładać. Ale były to
drobiazgi. Julia z kochankiem żyliby
niemal w idylli, gdyby nie fakt, że jej kontrakt na Sorbonie się kończył. Wiedziała, że „jedynym
miejscem dla nich jest Paryż”, a fakt,
że żadne nie miałoby tam stałej pracy , był niemal bez znaczenia. W pewnym
momencie do Paryża przybyła Katia, poprzednia dziewczyna i dawna współlokatorka
zza hotelowej ściany. Julia poczuła wyrzuty sumienia, że odbiła jej kochanka,
zadzwoniła więc do córki, a tamta kazała
jej „walczyć o miłość”.
Poza wątkiem
znajomości z Aleksandrem nic więcej się nie dzieje. Julia pojęła , ze przed
jego poznaniem jej życie pozbawione było wartości, a gdy już go poznała, nie
zajmowała się niczym innym, jak rozważaniem, jak wygląda i
że jest „za stara”, dogadzaniem
mu, jak również kontaktami z jego znajomymi, którzy wszyscy bez wyjątku okazali
się absolutnie rewelacyjni.
Nie zdradzę,
jak to dzieło się kończy, może jednak przez przypadek kogoś zachęcę do lektury.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że w tym roku, a może i na przestrzeni
dekady , jest to największa moja pomyłka
w doborze książki . W tym względzie autorka ustawiła tak wysoko poprzeczkę, że
trudno będzie o tak durną pozycję, aby mogła z „Rosyjskim kochankiem” się zmierzyć. Gdyby nie melodramatyczny ton i bezustanne powtarzanie jak mantry słów
o starości , „Rosyjski kochanek” mógłby być śmieszny, niestety nie jest.