niedziela, 18 grudnia 2016

Arnaldur Indridason „Hipotermia” – audiobook, czyta Andrzej Ferenc

Audiobook Hipotermia  - autor Arnaldur Indridason   - czyta Andrzej Ferenc

  
      Kryminały Islandczyka Arnaldura Indridasona bywają często wyśmienite. Są pełne melancholii, a nawet zwykłego smutku, niekiedy depresji, ale mimo nieśpiesznej akcji potrafią prawdziwie wciągać, a dla mnie jest to bardzo ważne, aby czytając,  móc oderwać się od wszystkiego naokoło. I nie jest to bynajmniej jedyny ich plus.  

   Ta konkretna powieść jest nieco inna pod każdym względem. Otóż bohater całego cyklu, o którym już kilkakrotnie pisałam, Erlendur Sveinsson w tym tomie prowadzi postepowanie w sprawie wyglądającej na typowe samobójstwo. Otóż w domu letniskowym w małej miejscowości w pobliżu Rejkaviku znaleziono zwłoki kobiety w średnim wieku, Marii.  Powiesiła się. Maria była majętna, mieszkała z mężem, a od 3 lat, czyli od śmierci matki cierpiała na depresję.  Żadne poszlaki nie wskazywały na zabójstwo, ani na ciele ani w mieszkaniu nie było żadnych śladów, świadczących o pobycie tam jeszcze innych osób. Maria miała gigantyczne problemy psychiczne. Poza depresją dręczyły ją wspomnienia jeszcze z dzieciństwa, kiedy to jej ojciec miał wypadek i płynąc łódką, utopił się w jeziorze. Erlendur czuł, że coś w tym wszystkim nie gra. Poza sprawą Marii równolegle zajmował się jeszcze sprawą formalnie już zakończoną i to kilkadziesiąt lat wcześniej, a mianowicie  zaginięciem młodego chłopaka. Jego ojciec od lat nachodził Erlendura i pytał, czy jest coś nowego. Ponieważ starszy człowiek był już poważnie chory, policjant podjął ostatnią próbę ponownego przyjrzenia się tej sprawie.

       Ten tom poświęcony jest niejako ludziom z traumą, takim, którzy nie potrafią tej traumy przezwyciężyć i jednocześnie nie robią nic w tym kierunku, aby sobie pomóc. Nie są przebojowi, nie robią karier. Nie stosują się do reguły „keep smiling.” Nie rozkładają  na biurku w pracy zdjęć uśmiechniętych małżonków, dzieci czy wnuków.