środa, 27 marca 2024

Ida Żmiejewska "Garść popiołu" - tom III cyklu "Zawierucha"

 



        "Garść popiołu" jest powieścią o miłości, a wszystko rozgrywa się w realiach I wojny światowej w Warszawie w 1916r., kiedy to miasto okupowali Niemcy.  Autorka fascynuje się historią Warszawy i to też widać. Siostry Kellerówny są bardzo niestandardowymi postaciami, ich romanse i związki też nie są typowe. Przełamywanie wszelkich możliwych schematów przez bohaterów powieści i pokazywanie ich jako skomplikowanych i niejednoznacznych, to chyba już znak firmowy Idy Żmiejewskiej. Dzięki temu jej książki nie są banalnymi romansami. Do tego wszystkie niemal opisywane postacie są silne, nikt nie siedzi i nie płacze całymi dniami, tylko działa, mimo szalenie trudnych warunków, co może być inspiracją dla każdego czytelnika. "Garść popiołu" czyta się bardzo dobrze, już w trakcie lektury kupiłam kolejny tom. Autorka potrafi zaskakiwać, jedną z głównych postaci uśmierciła w poprzedniej części, nie można się więc w każdym przypadku spodziewać happy endów.  

    Dlaczego Kellerówny nie są typowe? Zofia, działaczka konspiracyjna, niepodległościowa,  przykładowo była kiedyś kochanką Polaka, również konspiratora, działacza POW, żonatego. Zakochała się w nim. 
 
          Julia z kolei w poprzednim tomie wyszła za mąż, małżonek zaś w drodze do Rosji, gdy dziewczyna poważnie zachorowała, porzucił ją na niemal pewną śmierć w prowincjonalnym szpitalu. Julia przeżyła, zaraz na początku tego tomu dotarała do domu, do Warszawy i uświadomiła sobie, że tak naprawdę zawsze kochała innego mężczyznę, lekarza, któremu dała wcześniej kosza. Realia epoki były takie, że małżeństwo był czymś świętym, rozwodów nie było, na kościelne unieważnienie małżeństwa mało kogo było stać, życie bez ślubu z kimś innym, gdy było się osobą zamężną, nie wchodziło w rachubę, byłoby się wykluczonym z towarzystwa, podobnie jak i dzieci z tego związku. Pozostawało więc żyć z tyranem, chamem itp. na jego łasce i niełasce, bo praca kobiet była nadal źle widziana. Julia uznała, że nie wróci nigdy do męża, ale jej ukochany lekarz zaginął. Łamiąc wszelkie towarzyskie bariery, zaczęła wypytywać o owego lekarza, siać tym samym zgorszenie i przynosząc wstyd rodzinie. Nie wiedziała oczywiście, co dalej, gdyby się znalazł i gdyby nadal ją kochał. To jest jednym z głównych wątków tego tomu.  

         Każda z sióstr ma swoją historię miłosną, w tym tomie pokazane jest nawet życie uczuciowe ich ciotki. To element mocno humorystyczny, bo ciotka, bezdzietna panna, prowadziła dotąd tryb życia prawie jak staruszka. Okazało się jednak, że ma zaledwie 36 lat, a obok niej pojawiło się dwóch adoratorów. Jeden miał około 30 lat, ciotka miała świadomość, że taki związek wywołałby niebywały skandal, sama myśl, że tak "stara" kobieta wychodzi pierwszy raz za mąż za młodego mężczyznę, była wówczas gorsząca.       

       Fascynujące są opisy realiów życia w tamtym czasie. W Warszawie panuje głód i bieda, nie ma pracy. Niemcy prowadzą przeszukania domów warszawiaków w poszukiwaniu sprzętu, który może być przetopiony na amunicję. Pokazane są sławetne legiony i pragnienie niepodległości. 
8/10 
     

sobota, 23 marca 2024

Tove Jansson „Kometa nad Doliną Muminków

 


             Dziwne, ale świadczące o dużym kunszcie pisarskim autorki jest to, że ta bajkowa opowieść, co do której wiadomo, jak  się skończy, tak wciąga. Sporo osób żyje w poczuciu zagrożenia, a to covid, a to wojna, a to zwykłe, codzienne sprawy. Tutaj zagrożenie pojawia się nie tylko nad Doliną Muminków, ale nad całym światem,  do ziemi zbliża się przerażająca kometa, która zagraża całej planecie, a Dolinie Muminków w szczególności. Dla autorki prawdopodobnie była symbolem II wojny, której wybuch poprzedził pisanie cyklu o Muminkach. Z racji różnych problemów, globalnych i indywidualnych, zawsze i wszędzie jest jakaś kometa, symbol problemów i zagrożenia. Autorka pokazuje, jak w takiej sytuacji zachowują się Muminki. 

    Muminek z Ryjkiem wybrali się na dłuższą wyprawę do obserwatorium astronomicznego, a w czasie jej trwania, podczas powrotu już w szczególności, bezustannie towarzyszyło im narastające poczucie zagrożenia. Kometa mogła, a według pewnych wyliczeń nawet nieuchronnie miała uderzyć z ziemię w okolicach Doliny Muminków. Cóż można w tej sytuacji robić? Można było załamać się i nic nie robić, tylko czekać na zagładę. Tylko że jak zagłada nie przyszłaby, okazałoby się, że straciło się trochę czasu. 

        Muminki zaś realizowały swój plan odnalezienia obserwatorium astronomicznego, a były przy tym otwarte na nowe doznania i spotykane osoby. Poznały nowych przyjaciół, a Mumimek poznał Migotkę, w której się zakochał. Powrót do domu był trudny, bo bliskość komety spowodowała spore  spustoszenia w przyrodzie, ale wszyscy sobie pomagali. Ciężkim doświadczeniem było patrzeć, jak dużo nieszczęścia jest dookoła,  w niektórych miejscach kataklizm spowodował niepowetowane straty, np. z gorąca uschnął las.  Ale nic z tym nie można było zrobić, z pewnością nie w tym momencie, gdy Muminek z przyjaciółmi przechodzili obok. Musieli po prostu żyć ze świadomością tego, że wokół jest pełno bólu. A jednocześnie mogli pomóc tam, gzie było to w ich zasięgu. Ryjek zaopiekował się bezdomnym kotkiem.  

         Nie jest to wesoła, idylliczna opowieść, ale za to bardzo życiowa i z optymistycznym przesłaniem. 

8/10

piątek, 15 marca 2024

Hernan Diaz „Zaufanie”

 


       Gdy czytałam pierwszą cześć „Zaufania” czułam narastające rozczarowanie i niestety lekką nudę. To opowieść o szalenie bogatym finansiście i jego małżeństwie. Część druga była nieco lepsza, aczkolwiek o jakiejkolwiek euforii nie ma mowy. To również opowieść o szalenie bogatym finansiście, chociaż podobna do części pierwszej, podczas czytania nie widać za bardzo związku pomiędzy tymi opowieściami. 

            Część druga jest o tyle lepsza, że opowiadana jest w pierwszej osobie, a narrator wyraźnie nie jest obiektywny, ewidentnie przedstawia się w wyśmienitym świetle i jak widać z kontekstu, pewne rzeczy przemilcza. Właściwa akcja zaczyna się dopiero w trzeciej części, która łączy poprzednie. Spośród kilku różnych przekazów można próbować odnaleźć prawdę o pewnych osobach.  Część czwarta i ostatnia wszystko spina. 

        Jak dla mnie książka to przerost formy nad treścią, mam wątpliwości, czy  ogóle można ją nazywać powieścią, czy może raczej zbiorem łączących się opowiadań. Jest tu trochę psychologii, ale nie jest ona szczególnie głęboka, wszystkie opisywane postacie nie są zbyt skomplikowane. 

      A zakończenie od pewnego momentu było mocno przewidywalne. Amerykańska Nagroda Pulitzera jest ściśle związana z aktualną sytuacją społeczną w kraju i co za tym idzie tematami topowymi. U nas Nagroda Nike też jest umiejscowiona w określnym kontekście i też powiązana jest z określonym środowiskiem.  W ubiegłym roku gdy był na topie temat sytuacji kobiet, głośne były strajki kobiet, Nagrodę Nike dostała książka o silnej kobiecie. W pewnym stopniu można przewidywać, co może być w książce, nagrodzonej tego rodzaju nagrodą, czy Nike czy Pulitzerem. Trzeba się zastanowić, który temat jest w danym roku najbardziej nośny, czy np. LGBT, czy molestowane seksualne, czy może ruch Me Too i wychodzenie kobiet z cienia, pokazywanie przez nie siły. Gdy weźmie się pod uwagę te kwestie, przewidzenie końcówki „Zaufania” nie jest trudne. Porównywanie do serialu „Sukcesja” też jest chybione, bo  podobieństwa dotyczy tylko bogactwa opisywanych osób, bohaterowie „Sukcesji” są znacznie bardziej skomplikowani. 

7/10


wtorek, 12 marca 2024

Tove Jansson „Małe trolle i duża powódź”

 

        Pierwsza część Muminków nie jest tak głęboka, jak chociażby „Jesień w Dolinie Muminków”, czy „Zima w Dolinie Muminków”, ale daje lekki przedsmak całości. Daje przedsmak dzieła, dzięki któremu można wejść w inny świat, w którym nie ma idealnych postaci, każda ma swoje wady i zalety, ale chce się z nimi przebywać. I gdzie przy pomocy na pozór banalnej, bajkowej scenerii, przekazane są głębsze prawdy. Oczywiście nie jest to utwór tylko dla dzieci.  

    „Małe trolle i wielka powódź” sprowadza się pod względem akcji do tego, że Mama Muminka wraz Muminkiem, synkiem, wyruszyła na poszukiwanie domu,  w którym można byłoby przetrwać powoli zbliżającą się zimę. Sama myśl o domu nasuwa już ciepłe skojarzenia. Zima kojarzy się większości osób z czymś złym i groźnym, dom więc staje się symbolem miejsca, gdzie można uchronić się przed wszelkim złem i niebezpieczeństwem. Sam początek jest więc dobrą zachętą do dalszej lektury. W trakcie owych poszukiwań wyszło na jaw, że mama liczyła także na znalezienie swojego małżonka, czyli Taty Muminka. Tata zawieruszył się gdzieś z dziwnymi stworami Hatifnatami, które mają wewnętrzny imperatyw, aby stale wędrować. Nie ma tu wiecznych pretensji i żalów, planów zemsty itp. działań, motywacja jest prosta, trzeba również znaleźć tatę. 

    W czasie podróży do głównej pary dołączyły inne postacie, które w kolejnych tomach będą już integralną częścią opowieści, a wiec nieco zachłanny Ryjek  czy odważny i zrównoważony Obieżyświat. W czasie poszukiwań wszyscy sobie pomagali. Rodzina Muminków była bardzo otwarta na nowych znajomych. Mama Muminka po znalezieniu i domu i małżonka, a także niespodziewanego skarbu w postaci sznura pereł, wyraźnie oświadczyła, że żadne skarby jej nie interesują, że dom zbudowany przez jej męża jest najwspanialszy.   Z racji tego, że nie jestem jakąś wielką miłośniczką podróży, szczególnie spodobało mi się zdanie, w którym autorka stwierdziła, że w domu tym muminki  mieszkały całe życie, poza kilkoma wyjazdami dla odmiany. 

7/10


piątek, 8 marca 2024

Lilian Jackson Braun „Kot, który wkradał banany”

 

                   Jest to jeden z ostatnich i zarazem jeden z najlepszych tomów serii. Jest oczywiście celebracja zwyczajnej codzienności, w tym otwarcie w miasteczku pierwszej księgarni, jest trup, ale są też i inne ciekawe kwestie. 

      Na plan pierwszy wysuwają problemy osobiste Qwilla, a mianowicie utrudniony kontakt z partnerką, Polly. Kobieta ta najzwyczajniej zauroczyła się innym mężczyzną, poświęcała mu sporo czasu, podobnie jak i mocno zaangażowała się w otwarcie księgarni, miała tam zostać dyrektorką. Dla Qwilla nie miała czasu. On zaś, inteligentny, dowcipny, uosobienie masy zalet, do tego najbogatszy w okolicy, cierpiał po cichu, brakowało mu spotkań, rozmów. Nawet poważnie zaczął już liczyć się z tym, że związek z Polly dobiegł końca. 

         Pokazany jest też ktoś w rodzaju czarnego charakteru, człowiek fałszywy, zdolny do wszystkiego, ale zarazem śliski i umiejący się podlizać komu trzeba. Pod koniec książki zrobił zaś coś niewiarygodnie dobrego i bezinteresownego. Lilian Jackson Braun opisując takie zachowanie z pewnością skorzystała tu ze swojego doświadczenia życiowego, a żyła prawie 100 lat i pisała do późnej starości. Właśnie w tej pozornie kryminalnej serii wplotła w akcję wiele takich głębszych, psychologicznych spostrzeżeń. 

      Z celebracji codzienności, dla wielu nudnej i szarej, mamy całą masę wydarzeń. Czołowe to otwarcie księgarni i odsłonięcie pomnika książek i kota Winstona, który wcześniej mieszkał w antykwariacie.  W księgarni też musiał być kot, tak więc znalezienie odpowiedniego kota też frapowało ludzi. Działa Klub Literacki  i Teatr Amatorski. Wspomniany jest domowy fotel Qwilla, służący mu do rozmyślań. Jest też pomysł motta dnia, każdy dzień może mieć motto z książki, wybór jest niczym nieograniczony. Jak w każdym tomie, jest też mowa o pogodzie, we wcześniejszych tomach autorka opisywała m. in. powódź stulecia,   burzę śnieżną, teraz czytamy o straszliwej burzy z piorunami. 

8/10   


poniedziałek, 4 marca 2024

Charlotte Link „Samotna noc”

 


„Samotna noc” jest świetnym czytadłem, dzięki któremu można zapomnieć o całym świecie. Wciągnęłam się w czytanie tak bardzo, że zabierałam ja do metra i czytałam praktycznie w każdej wolnej chwili. Kilka lat temu wysłuchałam audiobooka tej samej autorki pt. „Dom sióstr” o zupełnie innej tematyce, słuchało się go świetnie. Charlotte Link jest teraz w mojej ścisłej czołówce rankingu autorów, którzy piszą tak bardzo wciągająco, z zapartym tchem śledzi się zarówno wydarzenia związane z zabójstwami, jak i życie osobiste bohaterów. Nie jest to z pewnością literatura wybitna, po prostu zwyczajna, ale nie głupia.

        Wydarzenia rozgrywają się w małych miasteczkach, zimą, w okresie około świątecznym i w czasie świąt.  Zabójstw jest kilka, nie ma żadnej pewności, czy dokonała ich ta sama osoba. Bohaterowie „Samotnej nocy” nie są ludźmi sukcesu, mają za sobą traumy, albo po prostu ciężko się im żyje i to pod każdym względem, mają stale pod górkę. W większości są młodzi, ale samotni, nie mają ani partnera życiowego, ani prawdziwych przyjaciół. Po niektórych widać, że są nieszczęśliwi bo nie są w stanie tego ukryć, np. postać trzeciego planu, policjant alkoholik, który odszedł z zawodu i podjął pracę w pubie jako kelner. Większość opisywanych osób jednak jest w stanie zamaskować swój stan, na zewnątrz wszystko wygląda u nich ok. Wbrew pozorom czytanie absolutnie nie jest dołujące, bo w przyszłości wszystko u tych ludzi może się zmienić, wiedzą, że nie wszystko jest stracone. Większości z nich nie spotkały tego rodzaju nieszczęścia, które uniemożliwiłyby stanięcie na nogi.  

       Czytając można obserwować, jak radzą sobie te zdołowane osoby z codziennością. Jedni się pogrążają w dole, inni wprowadzają drobne zmiany, jak np. nieco większa otwartość na kontakty z innymi, nieco większa inicjatywa w tym zakresie. 

7/10