niedziela, 19 grudnia 2021

Andrzej Chwalba, Wojciech Harpula "Polska, Rosja. Historia obsesji, obsesja historii"

 Wyd. Wydawnictwo Literackie


     Książka jest rewelacyjna, dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. To jedna z książek, po których zmienia się punkt widzenia na pewne sprawy. Momentami jest nawet szokująca. Napisana jest w formie rozmowy, w trakcie której opisywana jest historia Polski, ale mowa jest o niej przez pryzmat stosunków polsko - rosyjskich. Autorzy oceniają omawiane posunięcia władców, czy też innych postaci. Biorą też pod uwagę historię alternatywną, tzn. co by było, gdyby ktoś podjął inną decyzję, gdyby wypadki potoczyły się inaczej, w tych fragmentach przypomina to równie rewelacyjne "Zwrotnice dziejów. Alternatywne historie Polski" tych samych autorów, o których pisałam tutaj. Znane postacie wielokrotnie przedstawiane są w zupełnie innym świetle, niż jest to powszechnie przyjęte. Podobnie jest też i z wydarzeniami, które również ukazywane są z mniej znanego punktu widzenia, zwracana jest np. uwaga na skutki opisywanych wydarzeń. Autorzy starają się znaleźć pewne mechanizmy, które permanentnie w różnych wiekach odgrywały rolę  w polsko - rosyjskich kontaktach. Zastanawiają się, czy w ogóle było możliwe, aby wzajemne relacje wyglądały inaczej. Co oczywiste, nie każdy zgodzi się ze wszystkimi wnioskami autorów, oni też nie zawsze są zgodni ze sobą. 

        Inną konstrukcję ma jedynie pierwszy rozdział, w którym prof. Chwalba opisuje Rosję i wskazuje na stałe cechy, jakie prezentują od wieków jej przywódcy, cechy te prezentuje także zdecydowana większość Rosjan. Należy do nich przekonanie o wyjątkowości i wielkości Rosji, o tym że jest ona czymś lepszym niż wszystkie inne kraje, że to Rosjanie prezentują takie wartości, od jakich inne kraje odeszły. Związana jest z tym imperialna polityka i stałe zdobywanie dalszych terytoriów, niekiedy na wschodzie, niekiedy na zachodzie, w zależności od sytuacji międzynarodowej. Inna cecha to bardzo wysokie cenienie religii prawosławnej i traktowanie jej jako jedynej słusznej, dotyczy to i obywateli i władców i wiąże się z niechęcią, a nawet wrogością do innych wyznań. Powyżej zasygnalizowałam tylko najważniejsze wyznaczniki rosyjskości, jest to oczywiście szerzej omówione. Autorzy zwracają uwagę na to, że wielokrotnie w dziejach różni władcy i politycy różnych narodowości z innych państw próbowali ułożyć sobie relacje z Rosją, zapominając o tym, czym się ona charakteryzuje. I takie próby zawsze kończyły się fiaskiem. 

    Co do przykładów, to autorzy bardzo krytycznie podchodzą do powstań narodowych, argumentując, że brak było szans na wygraną, a były one wzniecane bez jakiegokolwiek planu przez garstki młodych zapaleńców, nieznających sytuacji międzynarodowej. Od czasu gdy straciliśmy niepodległość wyjątkowo szkodliwe liberum veto zostało zastąpione równie fatalnym liberum conspiro. Osoby nieco starsze, bardziej doświadczone, albo po prostu mające inny punkt widzenia na te sprawy, stawiane były potem w sytuacji niemal "bez wyjścia", bo domagano się od nich udziału w powstaniach, a w razie odmowy stawali się "zdrajcami" Polski. W książce opisane są bliżej sylwetki tych Polaków, którzy działali pragmatycznie i wychodzili z założenia, że skoro w określonym czasie nie ma szansy na uzyskanie niepodległości, konieczne jest takie ułożenie współpracy z Rosjanami, aby Polacy mieli jak najwięcej swobód, aby mogła rozwijać się kultura, oświata, przemysł, handel, itp. Przedstawiciele tego rodzaju poglądów, odcinający się od zrywów niepodległościowych, uważani są do dzisiaj za "zdrajców". Autorzy opisali m. in. hrabiego Wielopolskiego z II połowy XIX wieku, powszechnie uważanego właśnie za zdrajcę, zwrócili uwagę na jego wyśmienite kontakty z władzami rosyjskimi i zasługi dla Polski, jak np. reforma oświaty w Królestwie Polskim, zastępowanie urzędników rosyjskich polskimi i inne. Jest też mniej znany opis sytuacji w Królestwie Polskim od 1815r. do 1930r., kiedy to kwitła kultura, rozwijała się gospodarka i elity polskie, mając świadomość, że nie ma szansy na żadne zrywy niepodległościowe, całkiem dobrze sobie żyły. Ten fragment dziejów jest praktycznie nieznany, o tym aspekcie się nie mówi.  

     Inne przykłady. Często spotyka się nawiązania do sytuacji, kiedy to w okresie Wielkiej Smuty Władysław IV Waza dostał propozycję zostania carem Rosji. Wiele osób uważa, że sytuacja ta nie została należycie wykorzystana, bo mogła stanowić zwrotny moment w dziejach. Autorzy zwracają uwagę na to, że Władysław IV zostawszy carem, musiałby prowadzić politykę prorosyjską i sprzeczną z polską racją stanu. Jeżeli nie chciałby prowadzić tego rodzaju polityki, zostałby szybko zamordowany.  

     Przykładów zasługujących na uwagę jest tu naprawdę sporo. Prof. Chwalba udowadnia, że nie zawsze stosunki polsko - rosyjskie były złe, czy bardzo złe.  Uważa on też, że  mówiąc o historii polsko - rosyjskiej niesłusznie postrzega się ją tylko przez pryzmat literatury romantycznej, zesłań na Sybir i represji, bo nie zawsze tak było. Mimo że dzięki książce zgłębiłam wiedzę na ten temat, że dostrzegłam, że problem jest jeszcze bardziej złożony, niż myślałam, mimo że lepiej rozumiem, co dzieje się obecnie, jednak nadal będę patrzyć na te relacje mając jednak na względzie zagrozenie, zesłania, a później łagry. 

6/6

     

      

     


środa, 15 grudnia 2021

Lee Child "Siła perswazji" audiobook, czyta Marian Opania

 Siła perswazji -  Lee Child - audiobook [mp3] | Publio.pl

    Książka nie należy do najlepszych w cyklu, a do tego jest jeszcze fatalnie odczytana przez Mariana Opanię. Widać niestety, że nie znał ani cyklu, ani nawet tej pozycji przed nagraniem. Najpierw partie Reachera czytał tak, jakby Reacher był  tępym oprychem, potem dopiero zmienił tą manierę. W powieści są retrospekcje, powracanie do czasu sprzed 10 lat, gdy Reacher polował na niejakiego Quinna, na którego poluje też właśnie i w tej książce. Opania fragmenty współczesne i te o historii sprzed 10 lat czytał jednym tchem, tym samym głosem i naprawdę ciężko niekiedy było się zorientować, jakiego czasu dany fragment dotyczy. Inni lektorzy, np. K. Gosztyła doskonale sobie radzą z taką sytuacją, można np. zrobić dłuższą przerwę przy zmianie perspektywy czasowej, albo inaczej czytać partie dotyczące przeszłości, np. wolniej. Opania w ogóle się nad tym nie zastanawiał, byle przeczytać. 

    Znam większość pozycji z cyklu o Reacherze i ta rzeczywiście jest nieco słabsza. Nie ma tu wiele miejsca na zaskakujące zwroty akcji. Quinn, były oficer wywiadu, został handlarzem bronią, pozbawionym jakichkolwiek skrupułów. Broń sprzedawał arabskim terrorystom, może w chwili pisania tomu, kilkanaście lat temu, ten temat był mniej znany i nie był wyeksploatowany, budził też większe emocje. 

    Ale Lee Child nie pisze gniotów, książka ma też sporo plusów, jedynie na tle innych pozycji z cyklu wypada słabiej. Wydarzenia z tego tomu rozgrywają się w dużej mierze nad brzegiem oceanu, w domostwie położonym na skale, które od strony oceanu nie musi i nawet nie może mieć ogrodzenia, stoi na klifie. Reacher patrząc na ocean, na jego siłę,  odbiera go tak, jakby czerpał z niego moc, z jego piękna i potęgi. Można to samo poczuć, patrząc na wzburzone morze, każdy zna to uczucie. 

   Reacher, jak zawsze, jak w każdym tomie, stoi po stronie sprawiedliwości, wykazuje się odwagą, inteligencją, nigdy się nie poddaje. Zawsze myśli, ale nie dzieli włosa na czworo i potrafi podejmować szybkie decyzje. W myślach błyskawicznie rozważa różne warianty zachowania. Przykładowo zastanawia się w krytycznej sytuacji, co robić i przychodzi mu na myśl kilka możliwości, jedna to zaszantażowanie przeciwnika lub zagrożenie mu. I momentalnie nasuwa mu się myśl, że szansa na to, ktoś ulegnie temu i uwierzy w pogróżkę, nie jest duża i to posunięcie prawdopodobnie mu nic nie da. Przychodzą mu na myśl porady starożytnego autora "Sztuki wojny", Sun Tzu, aby nie wytaczać wojny, której nie ma się szansy wygrać. Odstępuje więc od tego wariantu zachowania, rozważa drugi, itp. 

    W tym tomie Reacher po raz pierwszy odsłania się i mówi swojej znajomej, dlaczego został żołnierzem i służy w żandarmerii wojskowej. Pomaganie słabszym ma tu znaczenie, ale to nie jest najważniejsze. Otóż nie znosi oszustów, cwaniaków, którzy uważają, że wszystko im wolno i zawsze wszystko im się udaje, mają wszędzie znajomości i pieniądze, którymi mogą sobie pomagać. To właśnie z nimi chce walczyć, mimo nikłych szans na zwycięstwo, i to ta walka przynosi mu największą satysfakcję. 

4/6

    

    


sobota, 11 grudnia 2021

David Machado "Średni współczynnik szczęścia"

 Książkę bardzo dobrze się czyta, napisana jest przystępnym językiem, świetnie jest też przetłumaczona. Sama treść jednak była dla mnie nieco rozczarowująca, brakło mi głębszej psychologii. Przeczytać jednak warto. 

     Porażające były dla mnie opisy kryzysu gospodarczego w Portugalii w 2008r., to jeden z atutów tej powieści. Jeden z bohaterów, człowiek zbliżający się do 40-tki, inteligentny, wykształcony, znający języki obce, stracił niezłą pracę, mieszkanie i stał się bezdomnym. Jego starania o znalezienie czegokolwiek za jakiekolwiek pieniądze, czyta się z prawdziwą grozą. Jego kolega nie miał siły na walkę z rzeczywistością do tego stopnia, że dokonał napadu, za co poszedł siedzieć. Żona tego drugiego musiała utrzymać siebie i dorastającego syna, pracowała niemal 24 godziny na dobę, ledwo żyła ze zmęczenia. Podobne obrazy były w fenomenalnych "Pocałunkach składanych na chlebie", Hiszpanki Almudeny Grandes, o których pisałam tutaj, gdzie opisywany był ten sam kryzys, ale w Hiszpanii, autorka opisała jednak sporą grupę bohaterów i pokazała całe spektrum sytuacji i zachowań ludzkich. Tutaj D. Machado skupił się na kilku bohaterach i pokazał ich sytuację głębiej. 

   W książce przewija się motyw odczuwania szczęścia, jeden z bohaterów, Xavier, cierpiący na poważną depresję, interesował się wyliczaniem współczynnika szczęścia konkretnej osoby lub narodu. Pytał innych: na ile oceniasz swój poziom szczęścia w skali od 1 do 10? Postacie, opisywane przez D. Machado w różnych okolicznościach zastanawiają się nad tą kwestią, nad tym co wpływa na ten poziom. Sam Xavier powiedział np., że nie chciałby mieć nic wspólnego z osobą, która swój poziom szczęścia ocenia na 9 czy 10. Najpierw wydało mi się to niedorzeczne, ale książka daje do myślenia. Po namyśle doszłam do wniosku, że faktycznie, tak wysoki poziom szczęścia można mieć chyba tylko wówczas, gdy ktoś w ogóle nie interesuje się tym, co dzieje się w świecie, gdy nie czuje empatii ani wobec innych ludzi, których spotykają nieszczęścia, ani wobec cierpiących zwierząt. Ale to też nie jest takie proste, otóż autor pokazał, że można jednak na chociaż chwilę osiągnąć najwyższy poziom szczęścia mimo tego, że wokół dzieje się tyle zła. Nie można zapobiec całemu złu, ale co nieco można zrobić, aby ten świat poprawić. Nie do końca przekonujące jest dla mnie to, że ostatni wyczyn dał Dawidowi tak gigantyczną satysfakcję, wcześniej robił jednak rzeczy bardziej potrzebne, może jedynie mniej spektakularne. Ale jest to kwestia dyskusyjna. 
4/6



środa, 8 grudnia 2021

Artur Nowak, Stanisław Obirek "Gomora. Pieniądze, władza i strach w polskim Kościele" - audiobook, czyta Adam Bauman

 Miniaturka

   Dawno nie czytałam książki, która tak dużo daje do myślenia. Olbrzymim atutem jest też język i sposób napisania, niezwykle przystępny, jako audiobooka "Gomorę" słuchało się świetnie. Tytuł nie jest trafny, bo sugeruje on, że autorzy skupiają się jedynie na powszechnie znanych patologiach, jakie występują w polskim Kościele. Zakres książki jest znacznie szerszy, niż tylko opisywanie tych patologii. Owszem, jest mowa o pedofilii, o permanentnym jej kryciu, o angażowaniu się w politykę, o bogactwie duchownych, hipokryzji itp. kwestiach. Te rzeczy są jednak z znane z mediów, tu są co prawda szczegółowo opisane, ale ten aspekt książki nie jest najważniejszy, ani nie jest najciekawszy.   

    Autorzy stawiają pytania, czy aby na pewno nauczanie Kościoła jest zgodne z Ewangelią. Podają przykłady. Jeden z nich to np. zmuszanie małych dzieci w wieku 10 lat, które nie mogą mieć jeszcze z racji wieku grzechów ciężkich,  do chodzenia do spowiedzi przed Pierwszą Komunią. Jest to pomysł zaledwie sprzed 100 lat. Zastanawiają sią nad sytuacją rozwodników, którzy zawarli ponowne związki małżeńskie i traktowani są przez Kościół tak, jakby cały czas żyli w grzechu ciężkim. Zwracają uwagę na fakt, że taka interpretacja przykazania "nie cudzołóż" budzi spore wątpliwości.

    Wspominają niejednokrotnie o nauczaniu papieża Franciszka, który delikatnie mówiąc nie budzi entuzjazmu wśród polskiego, konserwatywnego, a nawet fundamentalistycznego kleru. Przytaczają m. in. fragmenty nauczania, kładące nacisk na ekumenizm, a nie na strach. Przypominają rozmowę papieża Franciszka z małym chłopcem, który płakał, że jego tatuś był niewierzący, zmarł i pytał, czy tatuś jest teraz w piekle. Franciszek odpowiedział mu, że zmarły był dobrym człowiekiem, że robił wiele dla dobra innych i  że z pewnością jest zbawiony. 

   A. Nowak i St. Obirek nawiązują też do historii i weryfikują pewne trwałe już poglądy. Przykładowo powszechnie utarło się, że to m. in. dzięki Kościołowi Katolickiemu przetrwaliśmy rozbiory, zachowując język i kulturę, i że dzięki temu cała spuścizna duchowa narodu nie poszła w zapomnienie. Zapytują, a co z innymi wyznaniami, dlaczego wyznawcy innych wyznań są tutaj pomijani. W odniesieniu do okresu PRLu księża obecnie są przez Kościół ukazywani jako bojownicy z komuną, narażający dla tej walki życie i zdrowie. Autorzy zwracają uwagę na to, że w wielu przypadkach było dokładnie odwrotnie, że kwitła współpraca z SB i bratanie się z władzą. 

  Przeróżne przykłady można mnożyć. Niekoniecznie ze wszystkim każdy się zgodzi, ale ciężko jest mi wyobrazić sobie, aby po takiej lekturze ktoś się nad tym wszystkim nie zastanowił. 

6/6

sobota, 4 grudnia 2021

Mitchell Zuckoff "11 Września. Dzień, w którym zatrzymał się świat" - audiobook, czyta Bartosz Głogowski

 


11 września. Dzień, w którym zatrzymał się świat
 - Mitchell Zuckoff | okładka

    Audiobook szalenie wciąga, tak jakby opowiadał o czymś zupełnie nieznanym. Wszystkie opisywane postacie są autentyczne. Autor opowiada zarówno o tym, co działo się na pokładach porwanych samolotów, jak i w budynkach, w które one uderzyły. Opowieść o ludziach z wież, czy z Pentagonu, obejmuje zarówno czas przed uderzeniem, w trakcie i po, w przypadku World Trade Center nawet po  zawaleniu się wież. 

   Szalenie ciekawy jest tutaj aspekt ludzki. Zuckoff opisuje przeróżne ludzkie zachowania. Przykładowo już po uderzeniu w pierwszą wieżę,  szef jednej z firm, która miała siedzibę w drugiej wieży, podzielił swoich pracowników w pary i systematycznie, po kolei, ich ewakuował, wskazując kto w danej chwili ma jechać windą. Narażał się oczywiście na to, że sam ewakuować się nie zdąży. Jest opis starszej, chorej kobiety, która schodziła po uderzeniu w wieżę schodami, szło jej to bardzo wolno, bo przejściu jednego schodu, musiała na chwilę stanąć. Gdy spotkali ją strażacy, postanowili pomóc, opóźniając tym samym swój marsz i zmniejszając drastycznie szansę na swoje przeżycie. 

    Są opisy, jak ludzie reagowali na atak, będąc w wieżach. Jedni od razu zaczęli uciekać, inni zastanawiali się, jeszcze inni czekali, aż ktoś, nie wiadomo kto, coś im powie, np. policja czy straż pożarna. Byli tacy, że gdy wieża płonęła, trzeszczała, dalej siedzieli w swoich pokojach w tej wieży i dzwonili na policję i prosili o wskazówki, co mają robić. Straż pożarna, nie mając wiedzy o skali zdarzenia, początkowo podawała komunikaty, aby ludzie nie uciekali i czekali, na szczęście sporo osób tego nie posłuchało. Ci, którzy dostosowali się do tych poleceń, nie przeżyli.   

   Szokujące są opisy niesamowitego chaosu, jaki nastąpił w szeregach różnorakich służb po porwaniach samolotów. Nie ma się oczywiście czemu dziwić, ale byli tacy, którzy nawet w takiej sytuacji "nie stracili" głowy. Jeden człowiek, zajmujący się kontrolą lotów, po uzyskaniu informacji, że terroryści wchodzą do kokpitów samolotów, sam z własnej inicjatywny, beż żadnych instrukcji i bez konsultacji z innymi osobami, zaczął pisać do załóg wszystkich samolotów na kontrolowanym przez siebie obszarze, komunikaty z ostrzeżeniem. Wysyłał je faxem, była to wówczas najszybsza droga. W tym czasie nie było jeszcze wiadomo, czy inne samoloty zostały porwane i w jakiej ilości. Nic to nie dało, bo gdy fax trafił do porwanego samolotu, porywacze już byli w kokpicie, ale brakło kilku minut, aby fax dotarł wcześniej. Gdyby ktoś, kto przekazał informacje temu człowiekowi zrobił to wcześniej, gdyby tego drugiego w "łańcuszku" też poinformowano wcześniej, być może wypadki potoczyłyby się inaczej.  

    W jednym z samolotów zabrakło jednego terrorysty. Okazało się, że nie wszedł na pokład, że nie dojechał, jego osoba wzbudziła bowiem wcześniej zainteresowanie kogoś z Urzędu ds. Cudzoziemców lub podobnego podmiotu, albo ze służb specjalnych, podczas słuchania   umknęło mojej uwadze, gdzie on pracował. Człowiek ten doprowadził do tego, że terrrorysta ten nie został wpuszczony na teren Stanów. Gdyby inni urzędnicy wykonywali równie dobrze swoją pracę, do zamachów nie doszłoby. Nikt nie musiałby dokonywać wielkich czynów, wystarczyłoby tylko wypełniać swoje obowiązki. 

   Książka nie jest jednak bez wad, brak jest chociażby opisów postaw niezasługujących na uznanie, np. gdy ktoś nie udzielił innym pomocy, kojarzę tylko małe wzmianki na ten temat. No i wszyscy opisywani mieli "wspaniałe" rodziny, każdy miał albo "wspaniałego" męża, albo taką żonę, "wspaniałe" rodzeństwo itp. Szczególnie nasilone jest to w ostatnim rozdziale, który opisuje sytuację już po latach od ataku. Jest to przelukrowane.  
5/6