poniedziałek, 21 lipca 2025

Walery Przyborowski „Skarby fukierowskie”

 

            W Warszawie przy Rynku Starego Miasta jest bardzo znana restauracja „U Fukiera”, ale żaden Fukier już jej nie prowadzi. Fukierzy rzeczywiście byli restauratorami, a ich winiarnia i karczma rzeczywiście funkcjonowała przy Rynku Starego Miasta, nie wiem, czy w tej samej kamienicy co „U Fukiera”.

        Przyborowski w swojej mini powieści opowiada właśnie o tym Fukierze, karczmarzu i winiarzu, który żył w XVII wieku, a wydarzenia rozgrywają się 1655r, ale jeszcze przed wkroczeniem Szwedów do Warszawy. Ta mini powieść, właściwie opowiadanie, jest tak zręcznie skonstruowane, że szalenie wciąga, a to wielka sztuka, bo napisane zostało grubo ponad 100 lat temu. Realia życia w stolicy w pobliżu Zamku Królewskiego ukazane są tak, jakby się oglądało film. To rozrywka bardzo dobrej jakości na jakieś 2, 3 godziny. Jedni czytelnicy skupią się na wątku romansowym, inni przygodowym, czyli na poszukiwaniu tytułowego skarbu, jeszcze inni będą z uwagą śledzić tło historyczne, czy społeczne. Całość napisana jest lekkim językiem ze sporym poczuciem humoru.

    Przyborowski miał spore doświadczenie życiowe, dużo przeżył, był m. in. uczestnikiem Powstania Styczniowego, świetnie pokazał ludzkie postawy w obliczu zagrożenia i ludzkie charaktery. Wykpił tu chciwość, głupotę, mściwość, nieopanowaną żądzę władzy. Mieszczanie warszawscy w większości nie byli zainteresowani walką ze Szwedami, chcieli zachować swoje status quo i myśleli o tym, jak tu zrobić, żeby nie stracić dorobku. Tylko szlachcice mogli być posłami i stanowić prawo, tylko oni wybierali króla na sejmach elekcyjnych, tylko oni mogli nabywać ziemię. Mieszczanie musieli zaś płacić podatki, mogli być tylko rajcami miejskimi, nie ma więc co za bardzo się dziwić, że nie utożsamiali się z państwem. Dla obcych wojsk była to sytuacja wymarzona.

        Wznawianie tych starych utworów to rewelacyjny pomysł.

7/10