niedziela, 23 czerwca 2019

Evzen Bocek "Arystokratka i fala przestępstw na Zamku Kostka" tom 4

     Kilkakrotnie już pisałam o Bocku przy okazji poprzednich tomów cyklu o właścicielach Zamku Kostka, ostatnio tutaj. Początkowo podchodziłam do niego bez entuzjazmu, teraz zaś nie widzę konkurencji wśród innych autorów pod względem poczucia humoru i zarażania tym czytelników. Ten tom, podobnie jak i poprzednie, to humorystyczny i pełen ironii opis tego, co dzieje się na tytułowym zamku po odzyskaniu go od państwa czeskiego przez prawowitych właścicieli.

    Bocek ma specyficzne poczucie humoru i najlepiej jest poświęcić na lekturę jedno popołudnie, bez częstego przerywania. Po kilku czy góra kilkunastu stronicach styl pisania nie budzi już zdziwienia, a czytelnik jest na tyle wciągnięty w akcję, że szkoda przerywać zabawę. Książka liczy zaledwie 170 stron, a druk jest dosyć szeroki. Ten brak przerywania czytania wg mnie jest bardzo ważny, bo po każdej przerwie znowu trzeba się  wciągnąć i traci się kolejne kilka kartek. 

   W tym tomie w przeciwieństwie do poprzednich, gdzie wydarzenia opisywane były chronologicznie, autor skupia się na złapanych na zamku złodziejach. Opisuje co i jak chcieli ukraść, jak się do tego przygotowali no i jak wpadli. Przypomina to Gang Olsena. Z kart przebija czysty humor. Jeśli ktoś chce się pośmiać, to nie powinien się zastanawiać, tylko kupić czy pożyczyć książkę. Do tego jeszcze dochodzi charakterystyczne dla Bocka, ironiczne i zdystansowane spojrzenie na rzeczywistość, które jest setki razy lepsze od biadolenia na zepsucie obyczajów, wychowanie młodzieży, itp. Czesi naprawdę zasłużenie słyną już od czasów Szwejka właśnie z tego humorystycznego spojrzenia na rzeczywistość i z pewnością żyje im się z tym lepiej, niż nam.

5/6  



środa, 19 czerwca 2019

Peter Robinson „Groby niewinnych” – audiobook, czyta Wojciech Żołądkowicz

Audiobook Groby niewinnych  - autor Peter Robinson   - czyta Wojciech Żołądkowicz

     Jak się okazało, umknął mi cykl z inspektorem Banksem, nie zauważyłam, że cykl taki w ogóle istnieje. Powieści w tym cyklu, przetłumaczonych na j. polski,  jest już kilkanaście, w oryginale więcej, sam zaś autor w 2016r. został laureatem Honorowej Nagrody Wielkiego Kalibru, przeznaczonej dla twórców zagranicznych. „Groby niewinnych” są ósmą z kolei powieścią cyklu, ale wcześniejsze nie zostały jeszcze przetłumaczone na j. polski.

   Inspektor Banks, angielski policjant z hrabstwa Yorkshire, prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa nastolatki, znalezionej na cmentarzu. Dziewczyna była córką lokalnego prominenta, a ślady wskazywały na zabójstwo na tle seksualnym. Na początku sporo miejsca zajmują rozmowy policjanta z różnymi świadkami na temat zbrodni, akcja audiobooka przez kilka pierwszych godzin skupiona jest w 90 , czy nawet i 95% tylko na tym jednym wątku, a że świadkowie niczego szczególnie ciekawego nie mówili, dla mnie było to mocno nużące. Nieco później był kilkugodzinny fragment relacji z rozpraw sądowych, również męczący i na dodatek schematyczny, typu wspaniały obrońca walczy o niewinnego klienta. Nie jest to spojler, bo wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane, niż się na początku mogło wydawać.

           Poza głównym wątkiem jest też opisane dosyć ciekawie zjawisko ostracyzmu społecznego, które dotyka tutaj z różnych powodów dwóch osób. Wygląda to mocno przerażająco, jedna niesprawdzona wiadomość spowodowała odsunięcie się szeregu osób od pomówionego, a to był dopiero początek dramatu. Jedną z tych osób był pastor, oskarżony przez kościelnego, Chorwata,  o to, że mu składał propozycje homoseksualne. Jest to jeden z ciekawszych wątków powieści i nawet dla tych aspektów warto książkę przeczytać. Robinson pokazuje reakcję żony, próby podźwignięcia się po czymś takim. Jest to o tyle ważne, że sami przecież możemy bez głębszej refleksji uczestniczyć w czymś takim i nie patrzyć na możliwe skutki.

           Na uwagę też zasługuje opis angielskiej społeczności, przypominającej nieco społeczeństwo kastowe. Ojciec zamordowanej dziewczyny z racji tytułu szlacheckiego traktowany był wraz z rodziną jako ktoś znacznie lepszy od ogółu. Uchodźcy chorwaccy z kolei nie mieli jakichkolwiek szans na asymilację, traktowani byli jako tzw. piąte koło u wozu. O ile Londyn jest miastem na wskroś nowoczesnym, o tyle tzw. prowincja jawi się jako coś niesłychanie archaicznego, przynajmniej w niektórych aspektach i wcale niezachęcającego obcych, a już z pewnością nie obcokrajowców do tego, aby się tam osiedlić.    

     Z racji tego natomiast, że powieść jest częścią cyklu o inspektorze Banksie, to właśnie Banks zasługuje na uwagę szczególną. Serie czyta się przecież głównie z uwagi na głównego bohatera. Jeden tom z serii niekoniecznie musi być reprezentatywny dla całości, ale Banks nie robi tutaj wrażenia osoby szczególnie ciekawej. Jest melomanem, różni się wiec od ogółu chociażby tym, że ma zainteresowania. Żyje w udanym małżeństwie, mieszka z żoną i córką. Z córką też ma dobre relacje. Zapowiada się na nudę. W porównaniu do charyzmatycznego Zygi z powieści M. Wrońskiego czy indywidualisty inspektora Rebusa z cyklu Iana Rankina, albo samotnika detektywa Erlendura z cyklu Indridasona,  wypada blado. Ale koleżanka, która cały cykl z Banksem przeczytała, powiedziała mi, że  wątki osobiste Banksa rozkręcą się . Chyba warto dać mu szansę jeszcze raz.

    Powieść jest idealna na audiobooka, nie wymaga szczególnego skupienia, nie ma potrzeby cofania nagrania, słucha się bardzo dobrze, poza oczywiście tymi nudnawymi wątkami. Żołądkowicz też dobrze sobie poradził. Znał tekst i czytał adekwatnie do akcji.

4/6


poniedziałek, 17 czerwca 2019

Erich Maria Remarque „Cienie w raju”

Cienie w raju - Remarque Erich Maria




    Od kilku już lat ukształtowałam swoją własną tradycję, polegającą na tym, że raz na rok wracam do swojego ulubionego pisarza, Remarque`a. Znam niemal wszystko, co napisał, ale po upływie np. 10 lat, jak to ma miejsce w tym przypadku, gdy czytam  książkę po raz kolejny, wydaje się ona książką zupełnie inną. Również wyśmienitą i wyjątkową, ale jednak inną. ,W związku z większą dojrzałością, nabytymi doświadczeniami i wiedzą, dostrzega się coraz więcej tych aspektów, które wcześniej były niezauważalne. Albo też pewne kwestie postrzega się inaczej, niż za pierwszym razem. O powracaniu do ulubionych lektur pisałam już kilkakrotnie.

    „Cienie w Raju” są opowieścią o emigrancie, Niemcu, Robercie Rossie, nazwisko zresztą fałszywe, który cudem umknął z Europy w czasie II wojny, dotarł do Nowego Jorku i tam starał się zacząć żyć w miarę normalnie. Okazało się to problematyczne i to bardzo. Mimo, że znalazł całkiem dobre zajęcie, prowadzenie normalnego życia okazywało się stale niemożliwe. I dotyczyło to niemal wszystkich emigrantów, których tam spotkał. Każdego dręczyły przeżyte koszmary, część zostawiła w Europie rodziny i nie mogła przestać o nich myśleć.  Inni jeszcze nie byli w stanie funkcjonować w warunkach pokoju. Przykładem na brak możliwości  przystosowania się do czegoś lepszego i do względnej beztroski jest chociażby Khan, brawurowy bohater wojenny z Europy, w Ameryce bez adrenaliny i niebezpieczeństwa popadał w depresję i osamotnienie. Robert z kolei nie był w stanie zadbać  o związek z inną emigrantką, Nataszą, ona zresztą zachowywała się podobnie. To było tak, jakby w tych ludziach coś się wypaliło i byli już niezdatni do normalnego funkcjonowania. To oni właśnie są tymi tytułowymi Cieniami ludzi. Cieniami są też przeżyte koszmary, od których nie mogą się uwolnić. które wloką się za nimi w tej Ameryce, w tym niekwestionowanym Raju w porównaniu do okupowanej Europy.

    Najwięcej w tej powieści jest mowy o samotności. I dotyczy to nie tylko osób, które zostały oddzielone od rodziny, czy tylko tych, którzy rodziny stracili. Nawet ludzie, którzy rodzin nie mieli, znalazłszy się w obcym państwie w zupełnie nowych warunkach wśród wielu obcych , ale i też wśród znanych osób, emigranci wszak trzymali się razem, czuli się samotnie. Dotyczyło to szczególnie tych, których najmniej można było o to podejrzewać, tych, którzy mieli rozległe kontakty, zarabiali dobrze. Poczucie osamotnienia i smutku zarazem bywało tak dotkliwe, że zdarzyły się również i samobójstwa. Remarque ustami jednego z bohaterów przypomina Stefana Zweiga, pisarza węgierskiego, który wyemigrowawszy do Brazylii, wraz z żoną popełnił samobójstwo. Zdaniem Remarque`a  w krytycznej chwili brakło przy nich kogoś życzliwego, czasami bowiem sama obecność innej osoby, nawet bez głębszej rozmowy, może w takich przypadkach pomóc.

      O ile postawy ludzi, którzy nie są w stanie pozbierać się po traumie, są powszechnie znane, o tyle postawy takie, jak Khan, są już rzadsze. Kilkakrotnie u Agaty Christie występują bohaterowie, którzy świetnie sprawdzili się w ekstremalnych sytuacjach w czasie wojny, później zaś nie mogli się odnaleźć.

   Portrety psychologiczne są o tyle ciekawe, że podobne przypadki można odnaleźć i w obecnych czasach. Warunki nie są oczywiście tak ekstremalne, ale analogie co do pewnych mechanizmów psychologicznych występują. Jest wiele osób z różnych przyczyn niedostosowanych do otaczających je warunków, chociaż obiektywnie warunki te nie są wcale złe. Nikt nie może pojąć, dlaczego ludzie ci są tacy wiecznie niezadowoleni i narzekający. Niekiedy nie jest to tylko zwykłe malkontenctwo, a poważny, głęboki problem.  

    Powieść jest wyjątkowo mroczna, nawet „Czas życia i czas śmierci” nie był tak mroczny, bo tam bohaterowie w czasie wojny właśnie się pokochali i to głęboko, a potem żyli na zasadzie carpe diem. Ale warto przyjrzeć się i takim postawom.

    Wisienką na torcie są fragmenty o sztuce i malarstwie. Robert znał się na malarstwie całkiem nieźle i pisarz refleksje o pewnych dziełach wplątał w akcję.

6/6

poniedziałek, 10 czerwca 2019

Wiktor Szenderowicz „Pan Ein i problemy ochrony przeciwpożarowej” – spektakl teatralny – Teatr Współczesny Warszawa



    
  Tytuł sztuki brzmi nieco dziwnie i może nawet odstraszać, rzecz jest jednak bez wątpienia warta uwagi. Autorem tekstu jest współczesny rosyjski opozycjonista i satyryk polityczny. Sztuka zaś jest ponadczasowa, może dotyczyć zarówno każdego państwa, czy nawet i lokalnego układu, o ile rodzi się tam i umacnia  dyktatura, a jednostki niepokorne są niszczone.  Autor skupia się na reakcjach ludzi na tego typu zjawisko, takich jak chociażby strach, tchórzostwo, konformizm, nielojalność. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu zauważyłam, że sztuka wydana została w j. polskim i to w większym zbiorze pt. „Pan Ein i inne historie” . Jeszcze nie te pozycji nie czytałam, ale z pewnością to zrobię. Skoro „Pan Ein i przepisy ochrony przeciwpożarowej” są naprawdę bardzo dobrym tekstem, to zapewne reszta utworów też trzyma podobny poziom.

    W miasteczku, w którym żył pan Ein  wraz z małżonką, mer wraz z przyboczną świtą wymyślili sobie, że pod pretekstem ochrony przed wyimaginowanymi pożarami i koniecznością podporządkowania się przez mieszkańców licznym przepisom przeciwpożarowym, zlikwidują wszelkie przejawy demokracji. Wmówili mieszkańcom, że zagrożenia pożarami jest olbrzymie i tylko oni będą w stanie ich uratować, pod warunkiem oczywiście podporządkowania się władzy, działającej „dla dobra mieszkańców”.  Najciekawsze są postawy ludzkie w obliczu takiej sytuacji. Pan Ein jako jedyny próbował się przeciwstawić merowi, za co spotykały go coraz mocniejsze szykany, łącznie z tym, że stracił dom.

          Temat ten oczywiście pojawiał się już w innych dziełach literackich, ale bardzo dobrze dzieje się, że powstają nowe utwory. Opisywane zjawisko było, jest i będzie w różnych miejscach aktualne i świeże spojrzenie jest potrzebne. Potrzebne jest chociażby po to, aby zmusić ludzi do zastanowienia się nad tym, co dzieje się tu i teraz dookoła i jak oni sami reagują na rzeczywistość. Po to również, aby uświadomić ludziom, że odcinanie się od bieżących wydarzeń i brak jakiegokolwiek zainteresowania nimi mogą doprowadzić do tego, że ludzie tacy, jak mer ze sztuki, bez jakiegokolwiek oporu będą mogli zniszczyć wszystko to, co normalnym, uczciwym obywatelom było bliskie. Dialogi napisane są błyskotliwie, sztukę ogląda się świetnie, czas podczas spektaklu wręcz pędzi. Ujęcie poważnego tematu jest lekkie, dominuje czarny humor. Jest to wyjątkowo inteligentna rozrywka.

  Teatr Współczesny w programie sztuki umieścił szereg cytatów z Szenderowicza. Są naprawdę godne zastanowienia, np. „W każdej epoce, a zwłaszcza w epoce zamętu, nadzieję pokładać należy w pojedynczym człowieku. W milionach pojedynczych ludzi.” Zbiór „Pan Ein i inne historie” również zawiera aforyzmy autora.

5/6

   

sobota, 8 czerwca 2019

Joseph Roth "Listy z Polski"


         Minimalistyczna, gustowna okładka, kryje w sobie prawdziwe arcydzieło.     Joseph Roth był geniuszem i nie ulega to dla mnie wątpliwości. Miał niesamowity zmysł obserwacji i wielki talent pisarski. We wstępie zacytowany jest Stefan Zweig, przyjaciel pisarza, który stwierdził, że "pod jego oszałamiającą techniką pisarską pulsuje wszechobecny zmysł empatii, który potrafi zgłębić najtajniejsze miejsca ludzkiego bytu." W książce zawarte są krótkie teksty Rotha, coś w rodzaju felietonów czy reportaży, częściowo może nawet i esejów, opublikowanych niemal 100 lat temu na łamach prasy. Wyboru dokonała tłumaczka Małgorzata Łukasiewicz. Josepha Rotha nie można pomylić z nikim innym, o ile zdecydowana większość podróżników czy reportażystów opisując jakieś miejsce koncentruje się na walorach krajobrazowych, kontempluje zabytki czy przypomina historię, J. Roth zawsze wyłuskiwał ludzi, którym dzieje się krzywda. I nie tylko ich opisywał ich, ale prawdziwie im współczuł. W książce są też oczywiście różnorakie refleksje równie ciekawe, jak i spostrzeżenia o Polsce 

      Już na samym wstępie "Listów z Polski" napisał, że zachodnie poczucie wyższości uniemożliwia obiektywne spojrzenie na Wschód i Środek Europy, w tym na Polskę i "zauważenie ludzi, prawdy i wszystkiego tego nieznanego, co trzeba opisać". Teza ta, chociaż sformułowana 100 lat temu, jest aktualna również i obecnie. Pisał o Polsce: "Ten kraj ma w Europie złą sławę. Łatwy i tandetny koncept cywilizacyjnej buty łączy go trywialnie z robactwem, brudem, nieuczciwością." W innym miejscu zjawisko to określa równie mocno i rewelacyjnie "zachodnioeuropejską pychą cywilizacyjną". Spostrzeżenie to jest uniwersalne, Europa Środkowa też przecież patrzy na to, co dzieje się na Wschodzie z wyższością i pychą.

     Jeden rozdział poświęcił pisarstwu o Polsce niejakiego Alfreda Doblina. Jest to o tyle fascynujące, że uwagi Josepha Rotha można odnieść do współczesnych reporterów, a także nawet i do nas samych. Doblin więc "Nie do końca uchronił się przed regresem do zachodnich poglądów. Ulegał atawizmom. Oczom bystrego obserwatora nasuwał się uporczywie szablon. Nawet pisarz o przenikliwości Doblina nie może zabić w sobie zafiksowanych, od dziesiątków lat umacnianych relacjami, stwardniałych aż po niewiarygodność wyobrażeń, jakie Francuzi, Anglicy i Niemcy stworzyli sobie o Polakach". Ale książka Doblina ( "Podróż po Polsce") w pewnych miejscach osiąga doskonałość i dlatego Joseph Roth o niej napisał. Doblin jest doskonały tam, gdzie mógł być suwerenny, tzn. gdy pisał o Żydach. Ażeby zgłębić temat, zrezygnował ze spotkania z Piłsudskim. Gdy już ich poznał, nie patrzył na autorytety, opisywał wszystko tak, jak to postrzegał, stał się suwerenem. "Nie jest "obiektywny", to znaczy, nie stara sie oddać sprawiedliwości wszystkim stronom, z krzywdą dla przedmiotu". "Nie poczuwa się do "odpowiedzialności" przed abstrakcyjnymi autorytetami" . Niekiedy widać u niego przesadę, ale ma ona w sobie "więcej prawdy, niż rzeczowe opisy." Dzięki subiektywizmowi i oryginalności spojrzenia nie ma u niego nudy.

A    jak postrzegał Polskę Joseph Roth? Nie będę streszczać poszczególnych rozdziałów. Przykładowo gdy pojechał do Lwowa nie sprawdził, które zabytki są najciekawsze, nie oglądał ich, tylko chodził po mieście, przyglądał się, chłonął atmosferę, zwracał uwagę na to, co inni pomijają i wiedział więcej, niż cała reszta. Zobaczył pogrzeb weterana wojennego, który popełnił samobójstwo. Pogrzeb stał się manifestacją innych weteranów, będących kalekami. Roth opisał to na paru kartkach małego formatu, a sam tylko ten opis, bez jakiejkolwiek agitacji p-ko wojnie, jest jednym z najbardziej pacyfistycznych i przerażających tekstów, jakie kiedykolwiek czytałam.

    Całość naprawdę jest godna uwagi.

6/6

 



środa, 5 czerwca 2019

Peter Colley „Wrócę przed północą” – spektakl teatralny Teatr Kwadrat Warszawa












 
Jest to kolejna pozycja z  
cy





     Jest to kolejna pozycja z cyklu spektakli lekkich, łatwych i przyjemnych, podczas których można się doskonale pośmiać, a jednocześnie niepozbawionych treści i wartych przemyślenia. I podobnie jak i poprzednie sztuki w Kwadracie, jak na razie tekst nie jest dostępny w j. polskim. Autor grany na całym świecie, u nas pozostaje nieznany.

   Podczas sztuki można się i pośmiać i bać się jednocześnie. Młode małżeństwo przybyło do domku na odludzi, aby pani domu mogła podleczyć zszarpane nerwy, zaś jej mąż nastawił się na pracę naukową. Ona, Amy, dopiero co opuściła szpital psychiatryczny, jest nadwrażliwa i nerwowa, on sprawia wrażenie, jakby chciał jej pomóc. Już na samym początku sąsiad poinformował ich, że w zamieszkiwanym przez nich domku doszło kiedyś do morderstwa, a duch zabitej kobiety krąży w pobliżu. Zabrzmiało to złowrogo, momentami jednak naprawdę można się przestraszyć. Do domku przybyła jeszcze siostra pana domu, zapewne przyrodnia, tzn. kuzynka i to chyba dalsza, bo relacje między nimi nie wyglądają tylko na braterskie. Amy czuje się coraz gorzej, widzi ducha zmarłej kobiety, męża podejrzewa o dziwne konszachty z siostrą i to jeszcze wymierzone przeciwko niej.
     Poza czystą zabawa warto zwrócić uwagę na biedną Amy. Ludzie z zaburzeniami psychicznymi często są niezrozumiani przez otoczenie. Postrzegani są jako dziwni i zachowujący się niezrozumiale. Gdy natomiast patrzy się na świat oczami tej dziewczyny, tak bowiem napisany jest scenariusz, świat wydaje się przerażający, a te jej obawy wyglądają na całkowicie uzasadnione. Budzi się empatia. Zaskoczeniem są też charaktery ludzkie, pozory mylą, a dopiero z biegiem wydarzeń postacie ujawniają swoje prawdziwe oblicze.
    Spektakl trzyma mocno w napięciu, czas mija błyskawicznie.

5/6

sobota, 1 czerwca 2019

Zofia Kossak - Szczucka Krzyżowcy tom I- IV , audiobook, czyta Grzegorz Wons

   Mówi się, że literatura potrafi wskrzesić tych, którzy zmarli. To prawda. Słuchając powieści miałam wrażenie, że ci obojętni mi i zupełnie dotąd niezrozumiani ludzie, krzyżowcy, ożyli. Przestali być manekinami czy fanatykami religijnymi. Myślę, że z niektórymi z bohaterów mogłabym się zaprzyjaźnić.  Zofia Kossak - Szczucka, podobnie jak i Joseph Roth, stali się moimi odkryciami literackimi 2019 roku. To, że nie żyją od kilkudziesięciu lat, nie ma najmniejszego znaczenia. Dotychczas ich nie znałam. 

       Zofia Kossak - Szczucka wspaniale opisała dzieje I wyprawy krzyżowej w formie zbeletryzowanej i niezwykle przystępnej. "Krzyżowcy" to jedna z tych pięknych książek, które są mało reklamowane, mało znane i przegrywają w wyścigu o czytelnika z różnym badziewiem. Nawet Audioteka wycofała już audiobooka ze sprzedaży, pojęcia nie mam dlaczego. Gdyby nie to, że kupiłam go już jakiś czas temu, miałabym problem. Nigdy nie interesowały mnie wyprawy krzyżowe, a w trakcie słuchania nabrałam poczucia, że jest to niebywale frapujący temat. Wychodzące spod pióra Kossak - Szczuckiej nie tylko opisy bitew, a nawet i opisy uzbrojenia są frapujące. W powieści jest i odtworzenie tego, co się działo i głębsza warstwa psychologiczna, pozwalająca na wniknięcie w motywy działania, w stany ducha, jakie towarzyszyły krzyżowcom podczas wyprawy. Są też refleksje o religii i jej roli w życiu człowieka, o przyjaźni, prawości, miłości, zdradzie, chciwości, pysze, odwadze. Całość opisana jest tak, że nie ma dłużyzn, fragmenty z dynamicznymi opisami wydarzeń przeplatane są przykładowo z refleksjami na temat kondycji człowieka i innymi. Przede wszystkim jest jednak zawiązana akcja, są bohaterowie pierwszego, drugiego i trzeciego planu. Słuchając można się wciągnąć w spekulacje, czy np. przeżyją, czy ktoś zdradzi itp. 

     W tekście pisarka patrzyła na wydarzenia tak, aby zrozumieć motywy i papieża i krzyżowców i Turków. Z naszego punktu widzenia, niemal tysiąc lat później, gdy mamy wiedzę o geografii, o tym, jaki przebieg wyprawy miały i jakie wywołały skutki, wiemy, że były  niepotrzebne, a nawet zbrodnicze i w dłuższej perspektywie z góry skazane na klęskę. Inaczej zupełnie wyglądało to z punktu widzenia uczestników. W przeważającej większości, nawet niemal wszyscy nie mieli pojęcia, jak daleka jest droga, jakie warunki napotkają, jak wygląda upał na terenach, jakimi szli.  Od pewnego momentu nie było możliwości zawrócenia, pojedyncze osoby odłączające się od grupy, wśród innowierców nie miały szans na przeżycie. 

   Sylwetki krzyżowców są fascynujące, w średniowiecznych zbrojach kryły się postacie, które charakterologicznie prawie niczym nie różniły się od współczesnych ludzi. Z reguły cenili swoje słowo, dochowywali złożonej przysięgi. Podczas walki byli odważni, jak zresztą z reguły bywa z żołnierzami. Poza tym byli tacy, jak my. 

    Audiobook jest wyjątkowo długi, obejmuje wszystkie tomy powieści, tzn. "Bóg tak chce", "Fides graeca", "Wieżę trzech sióstr" i "Jerozolimę wyzwoloną". jest to oczywiście zaletą, wersja nie jest skrócona. Czytający nie porywa i co denerwujące, to słychać,  kiedy przewraca kartki. Inni aktorzy robią to staranniej. Ale tekst jest tak wspaniały, że przeciętne wykonanie nie jest w stanie mu zaszkodzić. 

6/6