Jakiś
czas temu przeczytałam niemal wszystkie, no prawie wszystkie, książki Kapuścińskiego.
Pozachwycałam się nimi i odłożyłam na
półkę. Przypominałam sobie o nich w trakcie przeprowadzek, a parę tygodni temu
przypadkowo natknęłam się na audiobooka.
Od dawien dawna lubię co jakiś czas wracać do starych lektur, wspominałam już o
tym. O powracaniu do starych lektur pisze m. in. i Kapuściński w „Podróżach z
Herodotem”. I zgadzam się z nim
całkowicie. Gdy sięgamy po określoną książkę kolejny raz, nie jesteśmy już tą
osobą, która czytała tą książkę wcześniej, mamy inne doświadczenia osobiste,
zawodowe, dodatkowe książki czy filmy za sobą, w tym czasie zmienił się też
świat. I książka już też nie jest ta sama, odkrywamy w niej coś nowego, na co
wcześniej nie zwróciliśmy uwagi, albo co wydało się nam nieważne. „Dzieje”
Herodota były dla Kapuścińskiego jedną z ważniejszych książek, zabierał ją ze
sobą w podróże przez kilkadziesiąt lat. A
ja z kolei w „Podróżach z Herodotem”, odkryłam sporo nowych kwestii, a z kolei pod
ich wpływem nasunęło mi się całkiem sporo refleksji, które wcześniej mi się nie
nasuwały.