piątek, 30 września 2016

Frank Wynne „To ja byłem Vermeerem”


              Okładka książki To ja byłem Vermeerem. Narodziny i upadek największego fałszerza XX wieku.          
Słuchając  nie tak dawno „Szmaragdowej tablicy” zainteresowałam się fragmentem,  w którym w czasie wojny niemiecki oficer musiał dostarczyć Himmlerowi oryginał obrazu Giorgonego pt. „Astronom”. Ponieważ  nie mógł go zdobyć, wpadł na pomysł, że znajdzie dobrego fałszerza, który taki obraz namaluje. Ponieważ „Astronoma” nikt z Niemców nigdy nie widział, fałszerz miał pełną swobodę co do tego, co ten obraz konkretnie miałby przedstawiać. Problem polegał tylko na tym, że znawcy przy pomocy laboratoriów niemieckich mogli wykryć, że obraz powstał w innym okresie czasu, niż żył Giorgone. Fałszerz miał na swoją pracę 2 tygodnie. Na tego, a nie innego fałszerza wskazał inny niemiecki oficer, który zajmował się, mówiąc wprost, rabowaniem dzieł sztuki z muzeów europejskich, znał się więc wyśmienicie na rzeczy. Plan się powiódł, fałszerstwo nie zostało wykryte. Słuchając tego, uznałam, że jest to kompletna bzdura, że nawet w ramach fikcji literackiej, należałoby trzymać się pewnych realiów, a fałszerstwo takie nie jest przecież możliwe. Ale zaczęłam drążyć ten wątek, przeszukując internet. I okazało się, że byłam w błędzie.