niedziela, 29 grudnia 2019

Juliusz Verne "Podróż do wnętrza Ziemi" - audiobook, czyta Kuba Wątły

Audiobook Podróż do wnętrza Ziemi  - autor Juliusz Verne   - czyta Kuba Wątły

    W okolicach Bożego Narodzenia dopada mnie coś w rodzaju zdziecinnienia i sięgam wówczas często po książki z czasów dzieciństwa i okresu, kiedy chodziłam do szkoły. Juliusza Verne`a zawsze kochałam. I stwierdzam z całą stanowczością, że jego powieści mogą czytać również dorośli. W tym tomie profesor mineralogii wraz z bratankiem i służącym wybrali się właśnie do wnętrza Ziemi, śladami średniowiecznego badacza, który już tam był i zostawił tajemniczą mapę. Droga wiodła kraterem wygasłego islandzkiego wulkanu.

      W tej powieści, podobnie jak i w innych, bohaterami są ludzie nietuzinkowi, totalni ekscentrycy, inteligentni, wykształceni i światli, odbiegający znacznie od przeciętnej i to niemal pod każdym względem. Przeciętniactwa u Verne`a nigdy nie ma. I jeszcze w przeważającej większości są to ludzie szlachetni, mający oczywiście swoje wady, ale uczciwi i lojalni. Istnieje powiedzenie, że dobro jest nudne, a zło wręcz odwrotnie. U Verne`a jest inaczej. Profesor Lidenbrock gotów był zaryzykować życiem, aby do wnętrza Ziemi się dostać. Ale był też gotowy do przerwania wyprawy, gdy zagrożone zostało życie jego bratanka. Jednym z motywów do odbycia tej wyprawy była oczywiście chęć bycia docenionym i sławnym, ale podstawową pobudką pozostawała ciekawość naukowca i chęć przysłużenia się nauce. Na uwagę zasługuje postać epizodyczna, narzeczona bratanka. Gdy ten zakomunikował jej, gdzie się wybiera, zareagowała zupełnie inaczej, niż zrobiłaby to zdecydowana większość kobiet. Powiedziała chłopakowi, że go rozumie, że to naturalne, że powinien skorzystać z takiej szansy i się sprawdzić, a także zrobić coś dobrego i pożytecznego. Ona będzie tymczasem czekała na jego powrót.

     Verne oczami wyobraźni ujrzał we wnętrzu Ziemi m. in. olbrzymie jaskinie z fragmentami wymarłego już świata. Jest to świat, w którym żyją zwierzęta, przypominające dinozaury, świat którego nikt nigdy nie ujrzał, a wejdą do niego nasi bohaterowie. Podobny świat wskrzesił też Spielberg w "Parku Jurajskim".

     Z książek Verne`a nieustannie na moim pierwszym miejscu króluje "20 000 mil podmorskiej żeglugi", "Podróż do wnętrza Ziemi" przypomina nieco "Wokół Księżyca". Jest 3 bohaterów odizolowanych od świata. "20 000 mil" czy "Tajemnicza wyspa", a szczególnie już "W 80 dni dookoła świata" dawały większe możliwości bardziej urozmaiconych przygód. Ale i w tej książce nikt się nie nudzi. Jak zawsze, bohaterowie Verne`a są ciekawi świata. Zamiast na zdobywaniu dziesiątek czy setek znajomych skupiają się na pogłębianiu więzi w wąskim gronie. 
 
   A co do audiobooka, to nie rozumiem, dlaczego na okładce, wirtualnej oczywiście, widnieje informacja, że czyta Piotr Balazs. Odczytujący tekst informuje, że czyta  Kuba Wątły. Czyta w porządku, Gosztyłą nie jest, ale bez problemu da się słuchać.    
4/6

 

piątek, 27 grudnia 2019

Andrea Camilleri "Zapach nocy" - cykl z komisarzem Montalbano tom 6

         
Zapach nocy        
   Kupno pierwszych tomów z komisarzem Montalbano graniczy obecnie niemal z cudem. Mam na myśli wydania książkowe, do ebooków chyba nigdy się nie przekonam. Tych najstarszych tomów nie ma oczywiście ani w żadnej księgarni internetowej, ani w wydawnictwie, a na allegro pojedyncze egzemplarze albo pojawiają się na chwilę, albo są dostępne z ceną 4, 5 razy wyższą, niż proponowana przez wydawcę.

     Czytam ten cykl i dla zagadki kryminalnej i dla Montalbano. Kiedy Camilleri pisał ten tom, nie było jeszcze mowy o ruchu "slow life". Były oczywiście pojedyncze osoby, które żyły w tempie slow. I Montalbano nich właśnie należy. Ponieważ jest czynnym zawodowo policjantem, to "slow" praktykuje w ograniczonym zakresie. Już na początku powieści zastanawia się, dlaczego tak mało używa się obecnie słów typu: myśleć, zastanawiać się, słuchać, spacerować bez celu, drzemać... On i myśli i słucha, czyta książki i spaceruje, to ostatnie najlepiej robi samotnie. Mieszka nad samym brzegiem morza, spaceruje więc kontemplując cudowne widoki. Ma ulubione miejsca, jak np. drzewo oliwne, pod którym siadywał. Siadywał, bo drzewo zostało wyrwane z ziemi i skazane na zagładę, bo właśnie tam, gdzie rosło, na totalnym odludziu, ktoś wybudował ohydny, bezgustny dom. Montalbano będąc mocno nietrzeźwym, gdy zobaczył, co stało się z drzewem, zdemolował nieco wstrętne domiszcze. Jak można kogoś takiego nie lubić?
 
      W "Zapachu nocy" świat realny przeplata się z literaturą. Montalbano prowadząc śledztwo w sprawie oszusta, który zdefraudował wielkie pieniądze i oszukał masę ludzi, zaczyna odnosić wrażenie, jakby wiedział, co się zaraz stanie, co zobaczy. Był przerażony, nie wiedział, co się z nim dzieje. Uzmysłowił sobie wreszcie, że czuje się, jakby był w opowiadaniu Faulknera, bo Faulkner już opisał to, co się stało. Jest to niesamowite, ale nie ma w tym żadnych tanich sztuczek, każdy chyba czytając różne książki natrafiał na fragmenty, które są jakby o nim, o uczuciach, rozterkach, problemach właśnie współczesnego czytelnika. Nawet gdy dany tekst powstał kilkadziesiąt czy kilkaset lat temu. A tekst, nawet dawno przeczytany, potrafi siedzieć gdzieś w głowie...
 

   W życie Montalbano wnika też mocno film, konkretnie "Życie jest piękne" Benigniego. Film komisarzem wstrząsnął, pod jego wpływem podjął pewne działania, spojlerować nie będę.
     Książka jest piękna, życie przeplata się z literaturą i filmem. Gdy ktoś nie lubi kryminałów z aferami finansowymi w tle, niech się nie zraża. Mechanizm oszustwa był bardzo prosty. Oszust przyjął pieniądze od ludzi na procent, niby bank i je zgarnął. No i jest też zagadka stricte kryminalna, są 2 trupy. Czyta się świetnie, nie ma dłużyzn, zakończenie jest zaskakująceW tle wydarzeń jest ciepłe morze i pyszne potrawy, nie zawsze skomplikowane. Gospodyni przykładowo zostawiła komisarzowi do odgrzania "talerz przyprawionych kartofli". Wydaje się proste. Ale, jak stwierdził komisarz, danie to mogło być albo nic niewarte, albo znakomite, a zależało to od właściwego przyprawienia. Należy tylko dodać cebulę, kapary, oliwę, ocet z odrobina cukru, sól i pieprz...

5/6 



 

 
 
 
 
 

niedziela, 22 grudnia 2019

Andrzej Sapkowski "Chrzest ognia" (tom 5 Wiedźmina) - audiobook, czyta zespół aktorów

   Do tej pory byłam zafascynowana Wiedźminem. Wykonanie audiobooka, podobnie jak i poprzednich tomów, jest wspaniałe, czyta zespół aktorów, jest specjalnie skomponowana muzyka i efekty specjalne.  Mimo tego ten tom jakoś nie tylko nie był w stanie mnie wciągnąć. Przypomina trochę powieść drogi, trochę powieść przygodową, czy nawet szpiegowską. 

   Geralt po wyleczeniu przez driady, wyruszył na poszukiwanie Ciri. Dookoła szaleje wojna, nikomu nie jest lekko. Towarzystwo Geralta  w dużym stopniu, poza Jaskrem i Milvą, to osoby przypadkowe. Wiedźmin jest otwarty na nowe i na poznawanie nowych osób, aczkolwiek spora doza nieufności istnieje, szczególnie na początku. Jest to godne pozazdroszczenia, bo wiele osób zamyka się w swoich kręgach towarzyskich, marnując okazje poznania kogoś o innym światopoglądzie czy innych zainteresowaniach. Może m. in. dzięki temu Geralt jest taki mądry. Na poszczególnych etapach wędrówki podróżuje z nim prawdziwy szpieg, wampir, krasnolud. 

    W tym tomie Ciri właściwie nie ma. Pojawia się w snach Wiedźmina, gdy grozi jej niebezpieczeństwo. A niebezpieczeństwo grozi jej właściwie cały czas. Ona też na odległość telepatycznie wyczuła, że dzieje się coś złego, gdy spłoszone konie ruszyły na Wiedźmina.   

    Audiobook niestety mnie nudził. Nie zauważyłam też niczego szczególnie wnikliwego z obserwacji psychologicznych.  Może wbrew wszelkim pozorom, gdybym książkę czytała, a nie słuchała, mogłabym zwrócić uwagę na niektóre fragmenty czy zapamiętać różne myśli.
4/6

niedziela, 15 grudnia 2019

Mari Jungstedt "Niewypowiedziany" tom 2 z inspektorem Knutasem

Okładka książki Niewypowiedziany Mari Jungstedt

     Gdybym miała wymienić książkę idealną dla osoby przemęczonej, chcącej się oderwać od rzeczywistości, to byłaby to właśnie jedna z książek Jungstedt z inspektorem Knutasem. Czytam ten cykl nietypowo, bo nie zachowuję kolejności. Każdy z dotychczas przeczytanych tomów czytało mi się wyjątkowo lekko i każdy bardzo mocno wciągał, a w żadnym nie było dłużyzn. Mimo zalewu kryminałów skandynawskich, te pisane przez Jungstedt, wyróżniają się. Gotlandia czyli Wyspa Wikingów jako miejsce akcji jest mocno charakterystyczna, niemal zawsze w tle rozgrywających się wydarzeń jest morze, a niekiedy też i mury obronne Visby. A drugi charakterystyczny element to opisy dwóch równolegle prowadzonych w sprawie morderstw śledztw. Jedno prowadzi policja na czele z inspektorem Knutasem, a drugie dziennikarz telewizyjny ze Sztokholmu, Berg. Panowie ci w bardzo ograniczonym stopniu, ale jednak ze sobą współpracują, a każdy w ramach swoich czynności ma inne możliwości i wykonuje nieco inne działania. Z racji tego, że autorka była dziennikarką, to właśnie poczynania Berga zasługują na szczególną uwagę. No i książki Jungstedt są pogodne, ani Berg ani Knutas nie cierpią na depresję, nie mają nałogów, nie przeżywają traum. A jeszcze do tego wszystkiego autorka myśli niestereotypowo i potrafi zaskakiwać, szczególnie przy zakończeniach.

    W tym tomie rozwiązywane są 2 łączące się ze sobą zagadki kryminalne, każda mocno niestereotypowa. Jedna to zabójstwo miejscowego pijaczka. Wszyscy go kojarzyli, jak z grupą miejscowych pijaków wysiadywał na ławkach i pod różnymi murkami. Niestereotypowe i frapujące zaś było to, że pijaczek ten przed tym, jak się zdegenerował, był cenionym fotoreporterem. Nawet gdy już przestał nim być, nosił zawsze przy sobie aparat fotograficzny. Autorka przybliża kulisy tego upadku, tej porażającej degrengolady. Historii analogicznych do tej z powieści, jest w realnym świecie niestety sporo.

    A druga zagadka to zaginięcie nastolatki. Dość szybko okazuje się, że miała romans ze starszym, dobrze sytuowanym mężczyzną. Z reguły tego typu nastolatki kojarzą się jednoznacznie z niezłymi cwaniarami, tutaj sytuacja jest inna. Zaginiona dziewczyna miała tragiczne życie, wychowywała ją matka pijaczka, prowadzenie domu było na głowie dziewczyny, a jedyne wytchnienie znajdowała podczas pracy przy koniach w miejscowej stadninie.     
    Wydawać by się mogło, że historie z alkoholem w tle już są przegadane i że niczego ciekawego nie da się w tym zakresie opowiedzieć. Ale jednak można.

     Jungstedt pisze tak, że czytelnik obserwuje naprzemiennie kulisy obu śledztw, a oprócz tego patrzy na prywatne perypetie i Knutasa i Berga. W tym tomie problemy Berga są zdecydowanie ciekawsze. Jest on kawalerem i ma romans z mężatką, matką dwojga dzieci. Chciałby, aby porzuciła ona małżonka, a on sam, gdyby tak się stało, gotowy byłby nawet zamieszkać z nią i jej dziećmi, na Gotlandii.

5/6

 

piątek, 13 grudnia 2019

J.R.R. Tolkien "Władca pierścieni. Powrót króla" - tłumaczenie Maria Skibniewska

Powrót Króla


   W tomie zamykającym trylogię autor dosadnie już powtórzył przesłanie, jakie płynie z jego książki. Gandalf mówi do Denethora: "Myślisz, jak władcy Gondoru przystoi, o swoim tylko kraju. Ale są inne plemiona, inni ludzie, świat się nie kończy na dniu dzisiejszym". Otóż wszyscy pozytywni bohaterowie Tolkiena żyją, myśląc nie tylko o sobie i swojej rodzinie, ale szerzej. Pisarz pokazał, co może się stać, gdy ktoś zamyka się tylko w kręgu osób najbliższych, nie reagując na zło, które jest gdzieś dalej. Otóż to zło, wobec braku reakcji może w pewnym momencie zagrozić już i tej rodzinie i domowi. Gdy hobbici docierają do Shire po zakończonej misji, okazuje się, że nic już tam nie wygląda tak, jak przed złowrogimi wydarzeniami, jak przed wojną. W Shire jest koszmarnie, a o męstwie hobbitów i ich dokonaniach nikt nie wie, nikogo one specjalnie nie interesują. Tak z reguły właśnie bywa w rzeczywistości. Ale Tolkien nie lituje się nad nimi, hobbici wiedzą, że nikt za nich nie przywróci porządku. Muszą wziąć sprawy w swoje ręce. 

    Nietypowo w powieści ukazana jest kwestia zemsty, a właściwie jej braku. Tolkien jest tu kategoryczny. Nikt z obozu, stojącego po stronie dobra, nie mści się  na nikim i nikt nie zabija gdy nie ma walki i gdy nie grozi mu niebezpieczeństwo, że sam zostanie zabity. Jest to przesłanie godne refleksji, szczególnie gdy w życiu publicznym wygląda to dokładnie odwrotnie.  

   Czytając kolejny raz "Powrót króla" zwróciłam zdecydowanie większą uwagę na postać Denethora. Niczym pozytywnym się nie wyróżnił, ale dlaczego stał się taki beznadziejny: przerażony, zachowujący się irracjonalnie, myślący egoistycznie? Przecież był namiestnikiem, miał władzę i misję do spełnienia. Otóż upadł w nim duch. Zaglądał w kryształ, a Władca Ciemności podsuwał mu takie obrazy, jakie uznał za stosowne. I te obrazy "rozjątrzyły w jego sercu rozpacz, aż w końcu zaćmiły jego umysł". Jak twierdzi Tolkien ustami Gandalfa i hobbitów, poddawanie się rozpaczy i brak nadziei jest najgorszą rzeczą, jaką można zrobić .   
6/6

niedziela, 8 grudnia 2019

Michael Frayn "Czego nie widać" - spektakl teatralny - Teatr Kwadrat Warszawa



    
Obraz znaleziony dla: Michael Frayn




"Czego nie widać" to kolejna bardzo zabawna sztuka, godna polecenia. I znam ją tylko właśnie ze spektaklu teatralnego, wersji pisanej nie czytałam i nie wiem, czy jest dostępna w j. polskim. 
   To spektakl o przygotowywaniu się aktorów do premiery  sztuki, a potem już o grze w tej sztuce i o tym, co dzieje się w czasie spektaklu za kulisami. Ciekawa i śmieszna jest zarówno sama sztuka w sztuce, jak też i kulisy jej przygotowań. Po obejrzeniu można ze zdecydowanie większą wyrozumiałością i większym zrozumieniem patrzeć na jakikolwiek oglądany spektakl. Aż trudno sobie wyobrazić, jakie efekty może wywołać np. wcześniejsze wejście na scenę któregoś z aktorów, albo sytuacja, gdy jedna osoba coś zawala, efekt domina jest potem piorunujący. 

    Nie jest to rzecz do szczególnie głębokich rozmyślań, ale już po obejrzeniu pewne refleksje jednak mnie naszły. Funkcjonowanie wielu osób na  zewnątrz, w pracy, często nawet w domu, też jest w większym lub mniejszym stopniu odgrywaniem roli, udawaniem kogoś innego. Ważne sytuacje życiowe to też swoistego rodzaju premiera. Wyjście na scenę przez aktora i odegranie roli też przypomina wypełnianie innej życiowej misji  przez każdego człowieka. 

   Podczas oglądania z pewnością jednak nie ma możliwości snucia jakichkolwiek rozważań, jest to czas wyłącznie na zabawę. Nie da się myśleć o czymś innym.
5/6

środa, 4 grudnia 2019

Andrzej Stasiuk "Zima"



   Bardzo dawno nie czytałam nic Stasiuka, do tej pory do mnie przemawiał. "Zima" jest książeczką o rozmiarach mini mini, ma zaledwie 48 stron, format A5, a część objętości zajmują obrazy Kamila Targosza. To zbiór 5 króciutkich opowiadań. Tym razem żadne z nich mnie nie zachwyciło, po prostu nie moja bajka. Wszystko rozgrywa się w Beskidzie Niskim, w małych miejscowościach, wśród tamtejszych mieszkańców. Opowiadania są tak krótkie, że nie ma możliwości, aby się w nie wciągnąć. Tematyka to opis codzienności mieszkańców, która przypomina beznadzieję. Przewija się też w nich wątek kłusownictwa i myślistwa, a ja nie znoszę ani jednego, ani drugiego. Można dowiedzieć się sporo o egzystencji na tamtym terenie. No i obrazy K. Targosza są godne uwagi.
3/6



poniedziałek, 2 grudnia 2019

Lucy Maud Montgomery "Ania z Szumiacych Topoli" - audiobook, czyta Krystyna Kozanecka - Kołakowska



   Chociaż znam doskonale "Anię z Szumiących Topoli" przyjemnie było jeszcze raz do niej powrócić. Ania w tym tomie szczególnie przypomina filmową Amelię, wyświadcza masę przysług każdej napotkanej osobie. Każdemu potrafi powiedzieć coś miłego i budującego. Dzięki niej życie wielu osób zmienia się na lepsze. Jest otwarta na ludzi, nawet  zaprzyjaźnia się z małą dziewczynką z sąsiedztwa.  A w tomie tym wchodzi w nowe środowisko, zaczyna pracę w innej miejscowości, niż Avonlea, jako nauczycielka i dyrektorka szkoły zarazem. 

    Od Ani bije radość życia, cieszy się z drobnych, codziennych spraw. Każdy dzień jest dla niej przygodą. Jak zawsze marzy i namawia znajomych do powrotu do marzeń. Namawia nie tylko do marzenia, ale i do spełnienia tych marzeń. A wśród dorosłych od dawna pracujących ludzi, nie wspominając już o emerytach, o marzeniach często się już nie myśli. Nawoływanie do radości z codzienności i do spełniania marzeń to chyba największa zaleta tej uroczej książki. 

    Powieść z pewnością jest naiwna, nie ma w niej ludzi złych. Tytułowej Ani dziwnym zbiegiem okoliczności wszystko się udaje, sama nigdy nie robi niczego złego. Ale taka jest konwencja i trzeba na to patrzeć z przymrużeniem oka. 

   Audiobook jest naprawdę udany, czyta mało znana Krystyna Kozanecka - Kołakowska, robi to świetnie. Ona po prostu jest tutaj Anią.
5/6