Audiobook
jest naprawdę świetny z doskonałą, oryginalną interpretacją Więckiewicza. W tej wersji
podróże są skrócone do pobytu w kraju Liliputów i kraju olbrzymów, co znane
jest chyba niemal każdemu. Podstawowa kwestia to właśnie Więckiewicz. Czyta z
humorem i dystansem, a jednocześnie z wiedzą człowieka, który dużo widział i
dużo wie. Taki dokładnie był zamysł autora, Guliwer nie opisywał swoich przygód wówczas,
gdy trwały, ale po ich zakończeniu, gdy miał już dystans do tego, co było i sporo
doświadczenia życiowego. Co najbardziej trafne, Więckiewicz nie wpada w
płaczliwy czy użalający się nad sobą ton, gdy odczytuje fragmenty, mówiące o
tym, że bohaterowi stało się coś złego, lub gdy groziło mu poważne
niebezpieczeństwo. Nawet gdy czyta o złu, robi to z dystansem, a nawet z lekką
dozą humoru, na zasadzie, tak to było złe, ale było też sporo dobrego a
ostatecznie i tak dzięki pomocy dobrych ludzi, dobrze rozumianemu sprytowi i szczęściu,
poradziłem sobie z tymi problemami. Nie wpada w zgorzkniały ton. Dzięki temu powieść robi się lekka w odbiorze
i słucha się jej chętnie. Dawno nie słuchałam tak wyjątkowej, ciekawej
interpretacji, z reguły czytający ograniczają się do samego mniej lub bardziej poprawnego
odczytywania tekstu. Przypomina mi to Krzysztofa Globisza, czytającego „Paragraf
22”, którego w takim wykonaniu nie dało się zapomnieć. „Podróże Guliwera” –
audiobook, trwa około 4-5 godzin, co też sprawia, że całość nie jest nużąca. Zainteresowani mogą sięgnąć po pełną wersje
książki.