czwartek, 30 maja 2019

Agatha Christie „Spotkanie w Bagdadzie”

Okładka książki Spotkanie w Bagdadzie

   
„Spotkanie w Bagdadzie”  to jedna z najsłabszych książek Christie, jakie czytałam. Książki Christie z wątkami tajnych służb do zbyt udanych nie należą. W „Spotkaniu” są i szpiedzy i spisek na skalę światową bliżej nieokreślonych sił, niezwiązanych z konkretnym państwem. Pociągający za sznurki w tym spisku dążą do przejęcia władzy nad światem. Opis tej sytuacji jest tak absurdalny, że aż żałosny. Tajne służby Jej Królewskiej Mości usiłują stanąć na wysokości zadania i nie dopuścić do zmiany. Wynik jest oczywiście z góry do przewidzenia.

      To opowieść o Victorii, młodej dziewczynie, która  już na samym początku powieści po wyrzuceniu jej z pracy zakochała się w przypadkowo poznanym mężczyźnie, Edwardzie i pojechała za nim do Bagdadu. Dziewczyna była bardzo bystra, operatywna, dość szybko poradziła sobie z odszukaniem ukochanego. Prowadzony jest też drugi wątek, związany już ze szpiegami. Victoria niechcący znalazła się w samym centrum afery szpiegowskiej. W nocy do jej pokoju hotelowego wpadł nieznany jej mężczyzna, powiedział kilka wyrazów i zmarł. Jak się okazało, był już ranny.     

     O ile absurd intrygi stoi zdecydowanie po stronie minusów, plusem są bardzo nikłe w porównaniu do innych książek tej autorki, ale jednak, pewne spostrzeżenia, dotyczące psychologii. Najciekawszy wydał mi się fragment o przeczuciach, które każdy odbiera przecież jako coś irracjonalnego. Zdaniem autorki to nie jest tak. Otóż  zawsze jest jakaś racjonalna i możliwa do zidentyfikowania przyczyna takiego odczucia. Gdy odtworzy się dokładnie tą sytuację, w czasie której jakieś dziwne odczucie czy przeczucie się pojawiło, można będzie określić, dlaczego coś czy ktoś budzi naszą nieufność czy podejrzenia. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich przeczuć.

       Przyjemnie czyta się fragmenty z Victorią, jej energia, zaradność i inteligencja budzą bardzo pozytywne odczucia w czytelniku. Gdy poznała Edwarda w sensie dosłownym postanowiła go zdobyć i to bez względu na przeciwności. Jest dość intrygująco oddany klimat Bliskiego Wschodu, nawet proste portrety mieszkańców.  Na uwagę zasługuje opis właściciela hotelu, sprawiającego przez znaczną część książki wrażenie głuptaka. Jak się okazało, takie wrażenie chciał robić, szczególnie na obcokrajowcach, a w rzeczywistości był bardzo zborny,  przedsiębiorczy, potrafiący zachować zimną krew i rozumny. Wisienką na torcie są nawiązania do jednej z moich ulubionych książek, czyli do „Opowieści o dwóch miastach” Dickensa.  

4/6


czwartek, 9 maja 2019

Borys Akunin "Pelagia i czarny mnich"

  
     Druga część świetnej trylogii kryminalnej retro jest jeszcze lepsza od poprzedniej. O "Pelagii i białym buldogu" pisałam tutaj. Pelagia pozostaje taka, jaka była, inteligentna, odważna, dociekliwa, biskup Mitrofaniusz również. Wydarzenia rozgrywają się jednak z dala od miejsca, gdzie zamieszkują, bo w Nowym Araracie. Jest to miejsce pełne pielgrzymów, w pobliżu znajduje się bowiem pustelnia, zamieszkiwana przez świętych mnichów. Z religijnością tom ten nie ma wiele wspólnego, bo poza tytułowymi bohaterami, wszyscy pozostali żyją w taki sposób, że w niczym nie przypomina to stanu duchownego. W miejscowości tej pojawiło się widmo zmarłego przed kilkuset latami świętego mnicha, co wzbudziło panikę wśród pątników i może przynieść opłakane skutki dla tego miejsca.

 

    Trzeźwo myślący Mitrofaniusz zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że nie może być żadnego ukazującego się widma. Konieczne było jednak zbadanie, kto i w jakim celu urządza tą mistyfikację. Wysłał więc swojego wysłannika, najpierw jednego, potem drugiego i trzeciego. Sprawa okazała się zdecydowanie bardziej skomplikowana, niż wydawałoby się na początku. Ostatecznie pojechała też i Pelagia. Jak się okazało, w miejscu do którego wysłannicy Mitrofaniusza się udawali, działała nowoczesna klinika psychiatryczna. Pacjenci nie byli izolowani, mogli przemieszczać się po całym miasteczku. Odróżnienie , kto jest chory psychicznie, a kto zdrowy, było szalenie trudne, a chwilami wręcz niemożliwe.

 

    Akcja jest niezwykle wartka. Środowisko, w którym toczą się wydarzenia, jest wyjątkowo oryginalne i w innych kryminałach praktycznie nieukazywane. Zakończenie jest szalenie zaskakujące. Rozważań narratora na różne luźne, aczkolwiek ciekawe tematy, nie jest wiele. W tym tomie jednak część z nich dotyczy materii nader ciekawej, a mianowicie uwodzenia. Akunin przedstawia sposoby, dzięki którym kobieta może uwieść dowolnego mężczyznę. Całość czyta się wyśmienicie i zapomina się o całym świecie. Nie brakuje oczywiście, podobnie jak i w innych książkach Akunina, poczucia humoru. Można przy tym odpocząć od mroczności większości kryminałów.

Wynalazłam przy okazji, że Antoni Czechow jest autorem opowiadania pt. "Czarny mnich", utwór ten jest m. in. o szaleństwie i o zjawach. Nie znam go, ale pewnie jeszcze ciekawiej byłoby odnaleźć w książce Akunina nawiązania do Czechowa.


5/6


       

niedziela, 5 maja 2019

Antoni Czechow "Płatonow" - spektakl teatralny Teatr Dramatyczny Warszawa

    Twórczość Czechowa, szczególnie ta bardzo wczesna jest czytelna chyba tylko dla dość wąskiego grona miłośników. Jest trudna w odbiorze i średnio zrozumiała. Wykonanie aktorów i reżyseria również nie pomagają w zrozumieniu, o co w tym tak naprawdę chodzi. Tytułowy Płatonow to rosyjski Don Juan i w trakcie sztuki zakochana jest w nim żona oraz 2, a potem i 3 kobiety. Jest on postacią destrukcyjną, a dlaczego te kobiety się w nim kochają, nie wiadomo. Trudno było mi zauważyć jakąkolwiek charyzmę. I on te jego miłośniczki są nieszczęśliwi. W ogóle wszyscy są bardzo nieszczęśliwi i to nie do końca wiadomo, z jakiego powodu. Unieszczęśliwiają się też wzajemnie. Panuje klimat dekadentyzmu. Większość akcji to smętne dialogi o życiu. Jasny i logiczny jest jedynie wątek generałowej wdowy, o której rękę ubiega się kilku kandydatów. Wdowa oczywiście chciałaby Płatonowa.
 
    Można byłoby oczywiście rozważać, jaka jest myśl przewodnia tej sztuki. Osobiście wolałabym jednak obejrzeć coś bardziej jasnego i sensownego. Spektakl grany jest pod tytułem "Kilka scen z życia według "Płatonowa." 
 
2/6 
 

piątek, 3 maja 2019

Paweł Jasienica "Rzeczpospolita Obojga Narodów. Cz. II Calamitatis Regnum" audiobook, czyta Maciej Popczyński

 

      Oceniając i opisując Sobieskiego Jasienica określił go jako jednego z najwybitniejszych wodzów, jakich Polska kiedykolwiek miała. Szalenie ciekawe były rozważania o szafowaniu przez wielu historyków ocenami, że ktoś był właśnie wybitnym wodzem. I do tego, aby zyskać to miano, wystarczało, aby wygrać bitwę. A w przypadku gdy ktoś dowodził świetnie wyszkoloną i dobrze uzbrojoną armią, do tego mającą przewagę liczebną, to nie musiał mieć specjalnych umiejętności, aby wygrać. Sobieski potrafił wygrywać nawet wówczas, gdy jego siły były kilkakrotnie mniej liczebne od sił przeciwnika.

     Odnośnie Sobieskiego to Jasienica opisał go jako wielkiego człowieka, który urodził się w takich czasach, że nie mógł spożytkować swoich talentów. W kraju panowała anarchia, władza magnatów była tak wielka, że mogli oni, tak jak np. Radziwiłłowie, nawet i lekceważyć króla. Nie można też i zapominać o liberum veto. Wszelkie próby ratowania państwa, nie w sensie militarnym, ale reform ustrojowych, podejmowane przez Sobieskiego, napotkały na takie trudności, że niewiele z nich wyszło. Gdyby żył on w innych czasach, to przy swoim talencie, mógłby zyskać miano Wielkiego. Wielu innych wybitnych ludzi w różnych okresach historii też miało podobne problemy. No i odwrotnie, mali ludzie, którym okoliczności sprzyjały, mogli sporo osiągnąć.

        Pisarz zwraca też uwagę na kulturę i dzieła kultury tamtych czasów. Przykładowo zachwycał sie listami Sobieskiego do Marysieńki bynajmniej nie jako listami miłosnymi, ale jako wyśmienitym opisem wszystkiego, co działo się w państwie, więc polityki wewnętrznej, zagranicznej, opisami ludzi, w tym władców innych państw i wybitnych osobistości tamtych czasów. Teraz, gdy naczęściej kupuje się nowości, lansowane przez wpływowych wydawców, zwrócenie uwagi na pozycje mniej znane, a nawet częściowo zapominane, jest wyjątkowo cenne.

      Jasienica we wszystkich swoich dziełach zwraca mocno uwagę na kwestie wyznaniowe. I stawia tezę, że nietolerancja religijna zawsze niekorzystnie odbija się na tym państwie, gdzie ona panuje. Jako przykład stawia tutaj edykt z Fontainebleau Ludwika XIV, na mocy którego hugenoci musieli albo zmienić wyznanie na katolickie, albo opuscić kraj. Francję opuściły wówczas jednostki wybitne, z kręgosłupem moralnym i takimi umiejętnościami i wykształceniem, że bez problemu poradziły sobie w innych państwach, głównie na terenie Prus. Zdaniem autora mieszkańcy pruskich miast przypominali wałkoni, a dopiero napływ hugenotów zaszczepił im rzetelność i pracowitosć, z której słyną.

     Przykładów różnych rozważań jest więcej oczywiście. Lektura jest znakomita.
6/6