Pisałam już tutaj o pierwszej części trylogii Zofii Kossak pt. "Krzyżowcy", książka ta była dla mnie czymś wyjątkowym. "Król Trędowaty" jest równie wyśmienitą lekturą, ale nie ma już takiego rozmachu. "Krzyżowcy" opowiadali o dziejach całej pierwszej krucjaty, począwszy od zwołania synodu w Clermont w 1095r., aż do zdobycia Jerozolimy w 1099. Występowała mnogość postaci godnych uwagi. Tutaj opowiedziany jest jedynie wycinek dziejów, tzn. utrata Jerozolimy i zdobycie jej przez Saladyna w 1187r. Niestety, postaci godnych uwagi nie było już wiele, wcześniej nastąpiła bowiem degrengolada charakterów wnuków krzyżowców. Jest to powieść nie tylko o odbiciu Jerozolimy przez muzułmanów, ale też o zaprzepaszczeniu i upadku idei. Kossak - Szczucka bardzo sugestywnie opisała, że Jerozolimę dałoby się utrzymać znacznie dłużej, gdyby Królestwem Jerozolimskim rządziły inne osoby i gdyby robiły to w inny sposób, gdyby także mieszkańcy królestwa zdolni byli myśleć o czymkolwiek innym, niż tylko o własnym interesie. Pierwsi krzyżowcy bez cienia wątpliwości byli w pewnym stopniu ideowcami, zdolnymi do poświęcenia się w imię wyższych celów. Wnukom było aż za dobrze i wszystko zaprzepaścili. Jest to więc powieść, która pod pretekstem ukazania wycinka historii Jerozolimy mówi o ludzkim upadku, o tym do czego może doprowadzić skrajny egoizm, pycha, chciwość, małostkowość i głupota połączone z niezachwianą wiarą w to, że nie ma żadnych wyższych wartości i celów poza zaspokajaniem wszelkich zachcianek jednostki i że jednostka nie powinna w niczym się nigdy ograniczać. Jak napisała autorka "Ogół Franków mógł tylko obrzydzić wyznawaną przez nich wiarę."
piątek, 25 września 2020
Zofia Kossak - Szczucka "Król Trędowaty"
Jednym z nielicznych pozytywnych bohaterów jest tytułowy Król Trędowaty, czyli Baldwin IV, człowiek światły, który jednak był wykończony przez makabryczną chorobę, gnił za życia, nie miał siły, w pewnym czasie nie wstawał już z łóżka. Jest on jednak przykładem tego, jak wielki i wspaniały duch może przezwyciężyć ciało. To on w trakcie zaawansowanej choroby doprowadził, przywiązany do konia, swoją armię do wspaniałego zwycięstwa nad muzułmanami w bitwie pod Montgisard w 1177r. W przypadku zdecydowanej większości pozostałych mieszkańców Jerozolimy było dokładnie odwrotnie, we wspaniałych i zdrowych ciałach zamieszkiwał skarłowaciały, trwożliwy duch. Baldwin IV był człowiekiem nieszczęśliwym, miał świadomość, że umiera, cierpiał fizycznie i psychicznie, wszyscy prawie, łącznie z rodziną bali się zarażenia i odwrócili się od niego. Był wierzący. Na kilku kartkach jest opisana scena, jak rozmawia z Bogiem i skarży się na swój los, prosząc o uzdrowienie. Autorka też była osobą głęboko i mądrze wierzącą, należała nawet do zakonu dla świeckich. Rozmowa Króla Trędowatego z Bogiem jest naprawdę godna uwagi.
Kossak - Szczucka prezentowała ten typ wiary, który nikim nie gardzi, sprzeciwia się wszelkim uprzedzeniom. Wśród opisów muzułmanów brak jest jakiejkolwiek wzmianki, wskazującej na to, że uważała ich za kogoś gorszego, sporo jest za to fragmentów, gdzie podziwiany jest ich nauka, kultura i dorobek. Na szczególną uwagę zasługują opisy Saladyna, który przedstawiony jest jako niezwykle światły, dalekowzroczny mędrzec. Są opisane sytuacje, mówiące o niemal przyjaźniach pomiędzy muzułmanami i chrześcijanami. Całe dzieło jest wołaniem o tolerancję religijną . Ponieważ autorka była realistką z olbrzymią wiedzą miała jednocześnie świadomość, jak trudne a nawet i niemożliwe dla wielu osób z obu stron przysłowiowej barykady może być to niepisane wezwanie. Jest to zupełnie inne spojrzenie na innowierców, niż chociażby u Sienkiewicza w trylogii.
Innym fenomenalnym atutem działa jest też opis i znajomość charakterów ludzkich. Autorka nie stosowała długich opisów, ale nawet w przypadku postaci mocno negatywnych wskazywała na przeszłość, na to skąd dana postawa się wzięła. Przykładowo król Gwidon de Lusignan był tępy, pozbawiony podstawowej wiedzy o zarządzaniu państwem, a jego jedynym atutem była uroda. Ale uzyskał tron tylko na skutek tego, że spodobał się Sybilli, córce króla Amalryka I, która uparła się, że go poślubi. On sam nie nie knuł intryg, był tylko lub aż mocno bierny i niezdecydowany, czego chce. A to, że w ogóle doszło do takiego ślubu, też świadczy o wspomnianej degrengoladzie.
Całość czyta się bardzo dobrze. Mimo tego, że napisana została jeszcze przed wojną i opowiada o średniowieczu, trudno jest się od niej oderwać.
5/6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz