wtorek, 23 sierpnia 2022

Raymond Chandler „Żegnaj laleczko”, nowe tłumaczenie : Bartosz Czartoryski

 

Man with slicked-back black hair facing left, smoking a pipe

Chociaż powieść po raz pierwszy została wydana w 1940r. dzięki nowemu tłumaczeniu Bartosza Czartoryskiego w ogóle się tego nie odczuwa. W tym tomie nie ma  nieużywanego już słownictwa z poprzedniego wydania, są współczesne zwroty i słowa, np. facet, menel, ktoś dostał korby itp. Odmłodzenie Chandlera poprzez nowe tłumaczenie było strzałem w dziesiątkę. 

      Znak rozpoznawczy Chandlera to pozbawiony złudzeń obraz ludzi i Ameryki, rewelacyjny język i humor. Część postaci to ludzie z różnych względów przegrani, np. alkoholicy żyjący  biedzie i bez perspektyw. Są też i to w większości ludzie zamożni, pozornie wiodący udane życie, ale w rzeczywistości są oni upadli moralnie, np. żyjący z nieuczciwych interesów, łapówkarze czy dyspozycyjni policjanci. Ci ostatni kierują się głównie poleceniami przełożonych, no i szukają okazji do jakiegokolwiek zarobku na boku, niekoniecznie legalnego. Nie ma tu udanych rodzin, czy prawdziwych przyjaźni. Nie ulega też wątpliwości, że nie każdy jest zdemoralizowany, nowa znajoma detektywa z pewnością jest osobą uczciwą no i do tego atrakcyjną. Degeneracji nie uległ też oczywiście detektyw Morlowe. 

    Co do prywatnego detektywa Marolowa, to budzi wielka sympatię. Jest sam, to typ twardziela, ale tam gdzie trzeba, potrafiącego okazać odruchy serca. Życia osobistego właściwie nie prowadzi, czym przypomina wielkich, powieściowych  detektywów, jak Sherlock Holmes czy Herkules Poirot, albo panna Marple. Trochę brakuje mi tych prywatnych perypetii, no ale o ideał trudno. Szalenie dużo o naszym bohaterze mówi kalendarz ścienny z obrazami Rembrandta i to, co detektywowi w tych obrazach się podobało. Marlowe w jednej ze scen patrzy na „Autoportret” Rembrandta. „Artysta przytrzymywał umazaną farbami paletę brudnym palcem, na głowie miał charakterystyczny beret, również nie pierwszej czystości. Drugą ręką unosił pędzel, jakby zamierzał jeszcze coś namalować, tylko czekał na zaliczkę. Starzał się, skóra mu wiotczała, na twarzy zastygł grymas zdradzający wywołany długim życiem niesmak oraz zbytnie przywiązanie do alkoholu. Ale promieniował hardą pogodą ducha, którą tak ceniłem, oczy miał zaś jasne, niczym krople rosy.”  

     Książka napisana jest fenomenalnym językiem, nie ma tu żadnych długich opisów, zdania są krótkie, ale celne, a dialogi wręcz fenomenalne. No i przebija się wyjątkowe poczucie humoru. Przykładowo Marolwe wraz z kolegą rozmawiają z pewną kobietą, która zarzuca naszemu detektywowi brak umiejętności słuchania. Mówi do niego: „Jakoś kolega nie ma problemu z tym, żeby siedzieć cicho i słuchać. Jest żonaty – odparłem. – Ma doświadczenie”. Albo opis ludzkich przywar, gdy Marlow chcąc uzyskać informacje od obcej kobiety, postawił jej flaszkę.  „Podejrzliwość walczyła z alkoholowym pragnieniem, które wyraźnie zwyciężało. Zawsze zwycięża”. Albo już zupełnie na luzie spostrzeżenie „rozdziawiła usta, prezentując lśniące zęby, którym połysk nadaje noc w szklance z roztworem do protez”.

    Co zaś do samej akcji, to spośród tych wszystkich zalet dla mnie miała ona najmniejsze znaczenie. Otóż Marlowe w brudnej spelunie został niemal świadkiem zabójstwa, z braku detektywistycznych zleceń uznał, że trochę powęszy przy tej sprawie. A gdy już zlecenie dostał, szybko pojawił się kolejny trup. Oba te wątki oczywiście się połączyły. Podczas własnego śledztwa czytelnik właśnie poznaje zdegenerowanych bogaczy, skorumpowanych policjantów  i inne nie niej ciekawe postacie. 

  5/6

niedziela, 21 sierpnia 2022

Elżbieta Cherezińska „Niewidzialna korona” – audiobook, czyta Filip Kosior

   

Niewidzialna korona - Elżbieta Cherezińska

Objętość książki nie powinna mieć większego znaczenia, ale zawsze przed sięgnięciem po tego rodzaju pozycję zastanawiam się, czy rzeczywiście warto. Tutaj mamy aż  29 godzin,  można w tym czasie przeczytać, czy odsłuchać co najmniej dwie książki. W tym przypadku powieść okazała się wyśmienita, na takim samym poziomie, na którym była pierwsza część cyklu, czyli „Korona śniegu i krwi”, którą czytałam kilka lat temu i o której pisałam tutaj. Przymierzam się już do tomu III, do audiobooka, który trwa 46 godzin. Na szczęście w domu podczas różnych prac domowych słucham czegoś innego niż w samochodzie, znużenia więc nie ma.

    Cherezińska dokonała wielkiej sztuki. Wybrała bardzo mało znany, a jednocześnie szalenie ciekawy okres w naszych dziejach i napisała o nim wyjątkowo wciągającą powieść. To czas  rozbicia dzielnicowego, kiedy to podejmowane były pierwsze próby zjednoczenia państwa i trwała jednocześnie walka o tron. Mało kto wie, że naszymi królami byli też władcy Czech, Przemyślidzi, Wacław II i Wacław III. Między innymi o ich rządach opowiada ten tom. O koronę ubiegał się też m. in. książę kujawski Władysław, później przybrawszy miano Łokietka, a także książę głogowski Henryk, zwany Głogowczykiem. 

       Książka to nie tylko opowieść o przeszłości. To również powieść ponadczasowa o mechanizmach władzy, o mechanizmach które rządzą zawsze i są aktualne również dzisiaj. Potęga Przemyślidów była porażająca i zastanawiałam się nad tym, jak to w ogóle się stało, że się od nich skutecznie uwolniliśmy. Ale Wacław II sięgający po kolejne korony, w tym polską i węgierską, naruszył istniejący w Europie układ sił. Zaniepokoił tym i zdenerwował nie tylko sąsiadów, ale i samego papieża. Zaniepokojeni postanowili zareagować i to na tyle szybko, aby ten zwycięski pochód zastopować. Papież zaczął wspierać wrogów Przemyślidów, a w tym samym czasie doszło do ataku na Czechy i to z różnych stron. Ale Czesi  nie byli idiotami. Zaczęli się zastanawiać, jak wybrnąć z sytuacji osaczenia. Wiedzieli, że z czegoś, z pewnych zdobyczy, będą musieli zrezygnować. I że będą musieli jednak zjednać sobie któregoś z wrogów, dając mu coś w zamian za odstąpienie od działań wojennych, których wynik był nieprzewidywalny. Wiedzieli, że przeciwko wszystkim nie dadzą rady.  

    Książka nie jest na szczęście super poważną opowieścią o tego rodzaju kwestiach, to beletrystyka, która rządzi się swoimi prawami. Jest to lektura mimo wszystko lekka, bo w tekst wplecionych jest wiele innych wątków, w tym romansowe, kryminalne czy nawet lekko i bez większego wpływu na akcję wątki fantazy, są też nawiązania do średniowiecznych legend. Wątki kryminalne to nie są  wymyślone opowieści o nieznanych, zamordowanych osobach. To po prostu rzeczywiste zabójstwa, w tym królobójstwa, bo Wacław III faktycznie został zamordowany. Elżbieta Cherezińska przedstawiła swoją wersję tego, jak do tego doszło, kto był zleceniodawcą, nie zapomniała też o wersji oficjalnej, czyli osobie niemieckiego płatnego zabójcy, który natychmiast po wykonaniu zadania sam został zabity, zleceniodawca zaś nigdy nie został ustalony. 

      Autorka opisała też chyba wszystkie grupy społeczne, jakie wówczas istniały, nie wyłączając nawet zgromadzeń zakonnych. Poza ludźmi z dworów królewskich jest szereg innych bohaterów, w tym duchowni, jak np. Jakub Świnka, czy sprzyjający Przemyślidom biskup krakowski Muskata. Są zakony rycerskie, jak Krzyżacy czy Joannici. Jednym z bohaterów jest Wielki Mistrz Krzyżacki. Są też poganie, uprawiający kult swoich bożków. Są nie tylko ziemie polskie, jest pokazany Rzym, do którego w 1300r. udał się Łokietek, jest Ruś, oczywiście Czechy, Węgry.

    To także jest opowieść o tym, jak kształtuje się mąż stanu. Nie wszystkie posunięcia  Łokietka z czasu młodości były trafne, jedna była wręcz fatalna dla kraju, musiał potem uciekać z ziem polskich. Póżniej „dorósł” do swojej pozycji księcia i zaczął powoli pokonywać konkurencję do tronu. Cherezińska świetnie to uchwyciła i rewelacyjnie opisała. Przykładowo gdy pojawiła się możliwość jego powrotu do Krakowa i wejścia nie tylko do zamku, ale i do grodu, Łokietek zaczął się zastanawiać, jak postąpić z osobami, które jawnie przeciwko niemu występowały, np. biskup Muskata. Wiedział, jak zakończył się dla Bolesława Śmiałego  konflikt z biskupem Stanisławem i jakie poniósł konsekwencje zabójstwa. Łokietek zdecydował się więc na taktykę lisa, nie jątrzył konfliktu, zaczął obserwować biskupa, wiedział, że może się po nim wszystkiego spodziewać, a jednocześnie bardzo dbał o dobre stosunki z papieżem.   

    Niezależnie od tego wszystkiego powieść szalenie wciąga. Jest ona przecież również sagą, przypomina seriale w kilku sezonach. Niektórych bohaterów czytelnik zna od narodzin i obserwuje ich dzieciństwo, zauroczenia miłosne, małżeństwo, karierę itp. Taką osobą jest m. in. Rikissa, córka zamordowanego polskiego króla Przemysła II. Cherezińska opisuje swoich bohaterów tak,  że chce pokazać, co oni myślą, co czują, czym się kierują w swoich decyzjach. Nie odczuwa się w ogóle, że żyli oni tak dawno w zupełnie innych czasach. 

5/6   

niedziela, 14 sierpnia 2022

Błażej Brzostek „Wstecz. Historia Warszawy do początku”

 

Wstecz Historia Warszawy do początku - Błażej Brzostek
  
  Warto było przebrnąć przez 800 stron książki. To jest zupełnie inna historia Warszawy, niż wszystkie inne. Zastanawiałam się, czy opowiadanie historii w odwrotnej kolejności, tzn. od czasów współczesnych do początku, ma sens. Ma sens i z pewnością nie jest to tylko chwyt marketingowy.

     Autor opisuje tą historię koncentrując się głównie na życiu mieszkańców, a więc tym, jak wyglądało miasto, jak i w czym się mieszkało, czym się przemieszczano, jakie wynalazki techniczne się pojawiały, w co się ubierano itp. Nie miałam np. pojęcia, która ulica swego czasu była nazywana aleją Stalina (Aleje Ujazdowskie), która była ulicą Napoleona (ul. Miodowa) i który plac w czasie wojny był nazwany Placem Hitlera ( Plac Piłsudskiego). Wydarzenia polityczne są sygnalizowane, ale tylko gdy miały one realny wpływ na życie mieszkańców, tutaj mamy zarówno wydarzenia znane, jak i też niemal zapomniane. Autor opisuje przykładowo pobyt Napoleona i jego wojsk, Powstanie Warszawskie, ale widziane z perspektywy ludności cywilnej, czy znacznie wcześniejszą i w powszechnym odbiorze mało znaną działalność sztyletników w czasie Powstania Styczniowego ( wykonujących wyroki śmierci na Rosjanach). Mowa jest też np. o kataklizmach naturalnych, jakie nawiedzały Warszawę, a więc wielki pożar na początku XVIII wieku, gdzie życie mogło stracić około 1/10 ludności,  szerzące się zarazy, zwane dziś epidemiami, głównie była to dżuma, powodzie, z których jedna zniszczyła całkowicie jedyny warszawski most. Jest bardzo dużo cytatów z różnych dzieł z omawianej epoki, z powieści, ze wspomnień, z listów, z dokumentów, nawet z ogłoszeń w gazetach. 

    Książka B. Brzostka to po prostu inne spojrzenie na historię, przez inny pryzmat niż w podręcznikach. Wydarzenia z przeszłości, o których uczy się na historii np. tworzenie się partii politycznych, ich łączenie się czy dzielenie, raczej warszawiaków nie interesowały, z uwagi na analfabetyzm i biedę raczej w ogóle o nich nie wiedzieli. Ale można się dowiedzieć, czym naprawdę ci ludzie żyli. W czasach zmierzchu dynastii jagiellońskiej Warszawa fascynowała się mostem, został zbudowany pierwszy most i było to wydarzenie absolutnie szokujące i zajmujące każdego.  

    Ciekawe są też cytowane opinie obcokrajowców o mieście, można zastanowić się na ile naprawdę mieli rację. W opiniach osób, których wrażenia nie były pozytywne, dominuje przekaz o posępności, smutku czy brudzie. Z czasów współczesnych są wzmianki o cudzoziemcu, który zaproszony przez znajomą, był oprowadzany po Warszawie jedynie pod kątem martyrologii, miejsc pamięci itp. 

   Książka byłaby dla mnie doskonała, gdyby na XX wiek poświęcone było nieco mniej miejsca, ale za to aby więcej było o okresach wcześniejszych, np. o wieku XVIII, XVII i jeszcze wcześniejszych. Okres PRL-u był dla mnie omówiony stanowczo za szeroko. Niektóre wydarzenia z kolei wymagały nieco szerszej wzmianki  niż jedno czy 2 zdania, np. rzeź Pragi. Brakowało mi też informacji o literaturze, sztuce czy muzyce z różnych okresów. Opisując XX – lecie i pisząc o biedzie, Brzostek cytuje "Kwaśniaków" Henryka Drzewieckiego, nie ma z kolei cytatów np. z Dołęgi – Mostowicza, który biedę też opisywał. O tym twórcy nie ma żadnej wzmianki, a był on pisarzem swego czasu najpoczytniejszym nie tylko w Polsce. Ale pod względem doboru tematów, czy źródeł literackich nie da się każdemu dogodzić, każdy zapewne widziałby to inaczej. Świetnie byłoby też, gdyby było więcej zdjęć.  
    5/6

sobota, 6 sierpnia 2022

Agata Christie „Tragedia w trzech aktach”

 

Tragedia w trzech aktach - Agata Christie

     Jest to klasyczna Agata Christie, jest Herkules Poirot! Intryga kryminalna jest z jednej strony taka typowa, jak na Królową Kryminału, a więc wyższe sfery, przyjęcia w doborowym gronie, z drugiej zaś szalenie intrygująca. Otóż właśnie na przyjęciu jedna z zaproszonych osób po wypiciu koktajlu padła trupem. Mało kto brał pod uwagę ewentualność otrucia. Niedługo potem na innym przyjęciu w zbliżonym gronie sytuacja się powtórzyła. Pojawiła się kolejna ofiara. Tym razem nie mogło już być wątpliwości. Zabić mógł tylko ktoś, kto był na obu przyjęciach, i z tego też względu 7 osób zostało wziętych pod lupę jako potencjalni zabójcy. Oczywiście na pozór każdy mógł zabić.  
 
        Jak zawsze czytając Agatę Christie można sporo się dowiedzieć o naturze ludzkiej. Tym razem Poirot zwraca szczególną uwagę na to, jak bardzo ludzie różnią się postrzeganiem świata. Jego zdaniem można nawet wyróżnić różne typy umysłów, w tym np. dramatyczny, osoba o takim umyśle będzie postrzegać świat  sposób teatralny, egzaltowany, może to wynikać z racji wykonywanego zawodu, ale nie tylko. W tej powieści umysł taki ma jeden z głównych bohaterów, aktor. Nasz genialny detektyw mówi, że zagadkę zabójstwa może rozwiązać tylko ten, kto ma umysł zwykły, pozbawiony nadmiernych emocji, taki racjonalny. "Jest umysł prozaiczny, czyli taki, który nie ogląda się na błękit morza i krzewy mimozy, lecz widzi ukrytą stronę dekoracji scenicznej". Jednocześnie ten, kto chce rozwiązać zagadkę musi umieć się wcielić w umysł zabójcy, w jego sposób postrzegania świata i reagowania. Ta reguła ma oczywiście zastosowanie nie tylko w odniesieniu do ustalania zabójcy. Odnosi się do każdego ludzkiego zachowania. Ludzie często nie są w stanie siebie zrozumieć, każdy ocenia innych ze swojej perspektywy. Gdyby natomiast zamiast patrzeć ze swojego punktu widzenia, zwrócić uwagę na to, jaki jest ten ktoś drugi, co jest dla niego najważniejsze, jak on reaguje na różne wydarzenia, prędzej można byłoby go rozgryźć. Wielu rzeczom nie trzeba byłoby się dziwić i wiele można wówczas przewidzieć. 

    No i potrzebna jest jeszcze spostrzegawczość.  Tutaj np. zabójca chciał bardzo, aby każdy zauważył pewien szczegół i dołożył sporo starań, aby ten szczegół był widoczny. I mimo, że ten szczegół rzeczywiście był mocno widoczny, zauważyła go zaledwie jedna osoba, która lubiła obserwować ludzi. 

    Z ciekawszych elementów, jest tu ukazana młoda dziewczyna, uwodząca mężczyznę. Motyw zaradnych kobiet, wiedzących czego chcą, konsekwentnie  dążących do celu i pokonujących różne przeszkody, wielokrotnie występował u Christie. Tym razem zakochana dziewczyna uwodzi mężczyznę o 30 lat starszego od niej. A zdaniem autorki  mężczyźni około 50-tki bardzo łatwo tracą głowę dla młodych kobiet. Zachowanie takiego uwodzonego mężczyzny można właśnie obserwować podczas lektury. "To straszliwa, pochłaniająca namiętność, tak typowa dla mężczyzn w sile wieku, którzy zakochują się w młodej, niewinnej dziewczynie". 

     Książkę czyta się szybko, akcja wciąga, lektura jest lekka, przyjemna, idealna na wakacje i upał. 
   5/6