sobota, 17 czerwca 2017

Jared Cade „Agatha Christie i jedenaście zagubionych dni”

 
 
Czekająca już dość długo na swoją kolej książka okazała się rzetelną i bardzo ciekawie napisaną biografią Agaty Christie. Tytuł może wprowadzać potencjalnych czytelników w błąd, sugeruje przecież, że autor skupi się wyłącznie na owych 11 dniach.  Wydawało mi się, jeszcze przed lekturą, że skoro czytałam „Autobiografię” Christie i znam trochę jej twórczość, to autor nie będzie w stanie mnie niczym specjalnym zaskoczyć. Nic bardziej mylnego. „Autobiografia” w świetle informacji  z książki Jared`a Cade okazała się szalenie wybiórczą, pozycją, na dodatek pomijającą bardzo ważne fakty z życia.Książkę czyta się wręcz świetnie, bo Agata miała życie bardzo interesujące, mam na myśli nie tylko wydarzenia z życiorysu, ale też głębokie życie wewnętrzne.
           Jared Cade z kolei opowiada praktycznie o całym życiu pisarki, a owe 11 dni są wyeksponowane w tytule z tego względu, że uznał je za bardzo ważne i dla późniejszego życia i dla twórczości. Mowa jest o 11 dniach, kiedy to w 1926r. pisarka zniknęła bez śladu, a w kraju trwały zakrojone na szeroką skalę i barwnie opisywane w mediach poszukiwania. Agata w okresie poprzedzającym owe „zaginięcie” przeżywała najgorsze dni swojego życia, zmarła jej matka, z którą była bardzo głęboko związana, a mąż, w którym była zakochana do szaleństwa i z którym miała dziecko, Archibald Christie, zdradzał ją, a potem porzucił. Agata chcąc się na nim odegrać, zaszyła się w luksusowym hotelu w jednym z kurortów wypoczynkowych i nie dawała znaku życia, całą sytuację zaaranżowała zaś tak, żeby pojawiły się przypuszczenia, iż  to właśnie Archie ją zamordował. Prasa angielska huczała o tych wydarzeniach, a gdy Agata się znalazła, wybuchła jeszcze większa sensacja. Dla ceniącej prywatność pisarki cała sytuacja była koszmarem, a jej wspomnienie w połączeniu z wspomnieniem śmierci matki i porzucenia przez męża, stały się do końca życia traumą. Z biegiem lat te 11 dni stały się dla niej wręcz obsesją, do tego stopnia, że był przypadek, że gdy ktoś o tym wspomniał, to nie chciała utrzymywać z nim kontaktu .  Tą swoistą obsesję podzieliła też już po śmierci pisarki jej rodzina, która  utrudnia nawet współcześnie każdemu zainteresowanemu badanie tego wątku i publikowanie o nim informacji. Spotkało to też i J. Cade, co zresztą opisał.