Nie tak dawno pisałam o Wrońskim i o jego
„Kinie Venus”, które nie wzbudziło u mnie szczególnego zachwytu . Nie
wykluczyłam jednak wtedy, że przeczytam może jeszcze inną książkę o komisarzu
Maciejewskim, że jak to się mówi, dam mu
jeszcze jedną szansę. Akcja „Kina Venus” toczyła się w slumsach, Maciejewski
był rzucony do komisariatu w biednej dzielnicy żydowskiej, opisy syfu , smrodu
itp. były mało przyjemne i odstraszające od dalszej lektury . Ku swojemu
niebotycznemu zdziwieniu, „A na imię jej będzie Aniela” szalenie mi się
spodobała.
Pomyślałam nawet, że muszę zrewidować
swój pogląd, dotyczący wyrabiania sobie opinii o pisarzu po jednej przeczytanej
książce . Do tej pory uważałam, że jedna przeczytana książka daje już pewien
ogląd i że po jednorazowej lekturze ma się już wiedzę, czy dany pisarz będzie
się podobał, czy jest właśnie dla nas. Teraz uważam, że ten pogląd był zbyt
rygorystyczny. Czasem rzeczywiście po pierwszej książce już wiem, że to będzie
mój pisarz i że z pewnością będę po niego sięgać, tak było chociażby z
Remarque`iem i jego „Łukiem Triumfalnym”. A bywa i odwrotnie, bo pierwsza
książka czyjegoś autorstwa czasem jest tak odstraszająca, że ma się pewność, że
to nie jest dla nas, tak u mnie było z kolei z Orbitowskim. Ale zdarza się i
tak, że opis książki wydaje się ciekawy, a po jej lekturze ma się mieszane
odczucia. I warto chyba wówczas jednak zaryzykować i zajrzeć do innej pozycji
tego samego autora. Nie ma sensu
spisywać go przedwcześnie na straty. Jedna książka, o ile nie budzi skrajnej
niechęci, może być niereprezentatywna.
„A
na imię jej będzie Aniela” jest
kryminałem wyjątkowym , można ją nazwać kryminałem retro, ale i powieścią
historyczną z zabójstwami w tle. Można przy niej poczuć nie tak znowu często
spotykany dreszczyk emocji, co będzie dalej, jak to się skończy. Jeżeli ktoś uważa,
że powieści kryminalne to literatura
klasy B lub C, powinien ją przeczytać. Wydarzenia rozpoczynają się w 1938 r. w
Lublinie, komisarz Maciejewski na szczęście nie pracuje już w żydowskiej dzielnicy slumsów, rozpoczyna śledztwo w
sprawie zabójstwa i zgwałcenia młodej dziewczyny, Anieli . Książka ta jest o
tyle ciekawa, że wydarzenia rozgrywają się w okresie wojny, również w Lublinie
i najbliższej okolicy, trwają aż do wkroczenia Armii Czerwonej w 1944r.
Największą jej zaletą jest pokazanie złożoności tamtych lat i dylematów
ludzkich, a szczególnie całego wachlarza
ludzkich postaw. W poprzednich tomach można było poznać szereg bohaterów, a
teraz obserwuje się, jak zachowują się oni w sytuacjach ekstremalnych, kto
stanie się kapusiem gestapo, kto będzie walczył w podziemiu, kto podpisze
volkslitę i dlaczego, a kto nie. Sam Maciejewski też stanął przed strasznym
dylematem, bo na wszystkich
przedwojennych policjantach spoczął,
nałożony przez Niemców obowiązek ujawnienia się i zgłoszenia do służby. Zyga
usiłował się wywinąć i owszem, zgłosił się, ale wcześniej spił się straszliwie
i udawał alkoholika, niezdolnego do normalnego funkcjonowania. Niezgłoszenie
się wiązało się z perspektywą permanentnego ukrywania się i życia nie wiadomo z
czego. Fortel nie wyszedł i został wcielony do Kripo, czyli niemieckiej policji
kryminalnej. Urzędował w tym samym budynku, co gestapo , a w gabinecie słyszał
koszmarne odgłosy z gestapowskich przesłuchań. Wszystko błyskawicznie zaczęło
się komplikować, bo dostał propozycję współpracy z AK, a jednocześnie w
powszechnym odczuciu uchodził za gestapowskiego szpicla lub wysługującego się
Niemcom cwaniaka. Propozycja współpracy z AK z kolei należała do tzw.
brutalnych propozycji nie do odrzucenia. W służbie w Kripo z biegiem czasu też
robiło się coraz trudniej. Kripo wykorzystywane było nie tylko do wykrywania i
łapania przestępców kryminalnych.
Policjanci uczestniczyli też chociażby w łapankach. Mieli limity, np.
złapania określonej liczby osób do robót w Rzeszy. Biorąc pod uwagę ich
doświadczenie , manipulowali tym, kogo zatrzymać, potrafili np., kogoś
znajomego wypuścić, jego torbę ze szmuglem podrzucić komuś innemu i złapać tego
innego jako rzekomego szmuglownika . Dla znawców tamtego okresu historycznego informacje
tego rodzaju nie byłyby nowością, ja na temat Kripo wcześniej prawie nic nie
wiedziałam . Kobieta, z którą Zyga żył,
Róża, bała się reakcji ludzi na taki związek i bała się o swoje bezpieczeństwo.
Mimo że Zygę kochała , zażądała w pewnym momencie , aby się wyprowadził.
Mało
rzeczy w książce jest czarnych lub białych. Dominują szare charaktery i sporo
jest zaskoczeń. Znaczna część znajomych Zygi po wybuchu wojny zachowała się nie tak, jak się po nich
spodziewał. Któregoś dnia w pracy wraz z koleżanką zaczęłyśmy rozmawiać, jak przypuszczamy, jak w trakcie wojny
zachowaliby się nasi znajomi. Może
dziwna była trochę ta rozmowa , ale
miałyśmy problem podczas tych rozważań, a poza tym nasze zdania w niektórych
przypadkach były rozbieżne, chociaż znamy tych samych ludzi i widziałyśmy ich w
rozmaitych sytuacjach. Jakby się tak jednak głębiej przyjrzeć, to można chyba
przyjąć, że dotychczas konformistyczne
lizusy najprawdopodobniej poszłyby na współpracę z okupantem. Nonkonformiści
bez szans na karierę prawdopodobnie mogliby walczyć. Ale to tylko oczywiście
spekulacje.
Kolejna zaletą książki jest specyficzne
spojrzenia na tamte czasy , nie z naszego, tylko z punktu widzenia tamtych ludzi. Mieli oni
inną wiedzę . Ten inny punkt widzenia niekiedy po latach wydaje się zabawny.
Przykładowo jeszcze na początku wojny Zygę spotkał znajomy, który był pewien, że
wojna szybko się skończy . Zauważył, że
Zyga nie ewakuował się do Rumunii, zakomunikował mu więc szczerze i z podziwem coś w rodzaju - pan
zawsze jest rozsądny.
Ciekawe jest też to, że Wroński nie powiela
stereotypów. Jest sporo o podziemiu i o AK, dużo jest opisów o wydźwięku
pozytywnym , ale opisana jest np. akcja likwidacji współpracownika gestapo. Rozpoznanie
było błędne, bo niedoszła ofiara nie była żadnym współpracownikiem. Egzekutorzy
zaś to były prawie dzieci , wyglądające
na nastolatki, które ledwo umiały
obchodzić się z bronią. Gdy zostali uświadomieni, że cała akcja jest pomyłką,
nie byli w stanie przyjąć tego do wiadomości , jeden wykrzykiwał hasła o
faszystowskich świniach. W książce
sporo jest innych historycznych ciekawostek. Są informacje o tym, jak bardzo
antysemickie bywały przedwojenne gazety lubelskie. Są opisy getta lubelskiego,
ale też takie niestereotypowe. Pokazane jest , jak tzw. król getta – Żyd, handluje biżuterią po Żydach z obozu
koncentracyjnego w Majdanku. Interesy prowadzi z każdym , kogo na to stać. Nie
jest biednym, zastraszonym Żydem; jest zachwycony, gdy ma na kogoś tzw. haka,
zawsze może czerpać z tego dochód. Po
wkroczeniu Rosjan też wyśmienicie sobie radzi. Są ciekawe próby ukazania ludzi,
którzy zmieniają poglądy w zależności od tego, jak wieje wiatr. W czasie wojny
pluli na sanacyjne rządy i na Polskę, usiłowali stać się Niemcami, lub
chociażby tylko współpracownikami gestapo, a potem znaleźli sobie miejsce u boku Rosjan w nowych
władzach .
Ciekawy jest też pomysł z
prowadzeniem innego wątku innych wydarzeń w okresie późniejszym o około 20 lat.
Otóż jeden z kolegów Zygi , Polak, oczekuje wówczas na proces za
nazistowskie zbrodnie. Rozmawia z
dziennikarką, córką swojego znajomego m. in. o Zydze. Zabieg taki pozwala na
jeszcze inną perspektywę spojrzenia na tamte czasy. Gdy dziennikarka mocno
zaperzyła się, gdy padły informacje o służbie Zygi w Kripo , skomentowała to
mniej więcej w taki sposób, że nie wie, jak można było skumać się ze
zbrodniarzami Niemcami , którzy wywozili
Żydów tysiącami do gazu. Rozmówca przypomniał jej, że w 1939r. nikt nikogo do
gazu jeszcze nie wywoził . A przewidzieć czegoś takiego nikt nie był w stanie.
Wbrew
pozorom, książka nie jest dołująca. Wroński nie epatuje drastycznymi opisami,
całość czyta się lekko. Nie ma takiej sytuacji, jak u Krajewskiego, którego niektóre
książki potrafią autentycznie doprowadzić niemal do depresji, gdzie opisy
bestialsko pobitych ciągną się i ciągną. Wroński sobie z tym jakoś poradził. Bo
są u niego i momenty lekkie, i humorystyczne.
Nie można też zapominać, że czasem w tle, a czasem i na pierwszym planie
toczy się wątek seryjnego zabójcy, którego ściga Maciejewski .
Gdyby takie książki były lekturami, młodzi
ludzie znaliby lepiej historię i byliby w stanie się nią zainteresować. Zyga nie tylko nie jest bohaterem idealnym,
nie jest nawet idealnym kandydatem na ulubionego powieściowego detektywa czy
policjanta . Ma nieco ponad 40 lat, żyje
w związku z Różą, pielęgniarką, ma liczne skoki w bok . Nadużywa alkoholu i za
dużo pracuje, a na nic innego nie ma czasu.
Ma jednak gigantyczną tzw. mądrość życiową, co szczególnie widać właśnie
w tym tomie. I to ostatnie czyni go
wyjątkowo ciekawym człowiekiem. Jest
zdecydowanie mądrzejszy od innych powieściowych detektywów . Robi sporo
dobrego, ale ideałem nie jest. Brakuje mi czegoś jeszcze , co wyróżniałoby Zygę
, np. jakiegoś zainteresowania , ale nic już na to nie poradzę. Nie wiem, czy w
innych tomach Zyga będzie miał inne jeszcze przymioty, ale z pewnością szybko
po nie sięgnę. Ten tom przeczytałam
błyskawicznie, inaczej się nie dało.
Cały czas jeszcze zastanawia mnie, jak to
jest możliwe, że poprzednia książka o Maciejewskim , o której pisałam w
kwietniu, nie wywarła na mnie takiego
wrażenia. Dałam jej ocenę 4/6. W „Kinie
Venus” Zyga wywarł na mnie wrażenie
pijaka , żyjącego z prostytutkami , ubolewającego nad upadkiem swojej
kariery i umieszczeniem go w najgorszym komisariacie w mieście. I tak było. Ale z kolejnej książki wynika z kolei, że właśnie
ten okres życia, spędzony w dzielnicy
żydowskiej , był dla niego fatalnym. Poczuł się niemal zdegradowany, musiał
pracować poniżej swoich możliwości no i zaczął coraz więcej pić. Jako facetowi też mu odbiło, porzucił swoją kobietę i zaczął mieszkać z luksusową prostytutką. Nie wzbudził tym
sympatii chyba u żadnej kobiety. Ale już w innym tomie okazało się, że sypianie
z prostytutkami nie jest czymś, co robi stale.
Tak jak pisałam, nie jest to postać kryształowa. Po kolejnej książce
widocznym jest, że wszystko było bardziej skomplikowane, niż się wydawało. Wroński
nie pisze łopatologicznie , trzeba myśleć, zastanawiać się, analizować . A pod względem charakterologicznym
Maciejewski nie jest prosty do rozgryzienia , bywa nieprzewidywalny . Niekiedy
budzi podziw, a niekiedy nawet wstręt, jego zachowanie nie zawsze jest
jednoznaczne. I jeden tom z całego cyklu
nie jest absolutnie wystarczający do tego, aby pokusić się o stworzenie pełnej
charakterystyki Maciejewskiego.
6/6