czwartek, 9 maja 2019

Borys Akunin "Pelagia i czarny mnich"

  
     Druga część świetnej trylogii kryminalnej retro jest jeszcze lepsza od poprzedniej. O "Pelagii i białym buldogu" pisałam tutaj. Pelagia pozostaje taka, jaka była, inteligentna, odważna, dociekliwa, biskup Mitrofaniusz również. Wydarzenia rozgrywają się jednak z dala od miejsca, gdzie zamieszkują, bo w Nowym Araracie. Jest to miejsce pełne pielgrzymów, w pobliżu znajduje się bowiem pustelnia, zamieszkiwana przez świętych mnichów. Z religijnością tom ten nie ma wiele wspólnego, bo poza tytułowymi bohaterami, wszyscy pozostali żyją w taki sposób, że w niczym nie przypomina to stanu duchownego. W miejscowości tej pojawiło się widmo zmarłego przed kilkuset latami świętego mnicha, co wzbudziło panikę wśród pątników i może przynieść opłakane skutki dla tego miejsca.

     Trzeźwo myślący Mitrofaniusz zdawał sobie doskonale sprawę z tego, że nie może być żadnego ukazującego się widma. Konieczne było jednak zbadanie, kto i w jakim celu urządza tą mistyfikację. Wysłał więc swojego wysłannika, najpierw jednego, potem drugiego i trzeciego. Sprawa okazała się zdecydowanie bardziej skomplikowana, niż wydawałoby się na początku. Ostatecznie pojechała też i Pelagia. Jak się okazało, w miejscu do którego wysłannicy Mitrofaniusza się udawali, działała nowoczesna klinika psychiatryczna. Pacjenci nie byli izolowani, mogli przemieszczać się po całym miasteczku. Odróżnienie , kto jest chory psychicznie, a kto zdrowy, było szalenie trudne, a chwilami wręcz niemożliwe.

     Akcja jest niezwykle wartka. Środowisko, w którym toczą się wydarzenia, jest wyjątkowo oryginalne i w innych kryminałach praktycznie nieukazywane. Zakończenie jest szalenie zaskakujące. Rozważań narratora na różne luźne, aczkolwiek ciekawe tematy, nie jest wiele. W tym tomie jednak część z nich dotyczy materii nader ciekawej, a mianowicie uwodzenia. Akunin przedstawia sposoby, dzięki którym kobieta może uwieść dowolnego mężczyznę. Całość czyta się wyśmienicie i zapomina się o całym świecie. Nie brakuje oczywiście, podobnie jak i w innych książkach Akunina, poczucia humoru. Można przy tym odpocząć od mroczności większości kryminałów.

Wynalazłam przy okazji, że Antoni Czechow jest autorem opowiadania pt. "Czarny mnich", utwór ten jest m. in. o szaleństwie i o zjawach. Nie znam go, ale pewnie jeszcze ciekawiej byłoby odnaleźć w książce Akunina nawiązania do Czechowa.

5/6