wtorek, 29 stycznia 2019

Juliusz Verne "W 80 dni dookoła świata" - audiobook, czyta Bartosz Opania

Audiobook W 80 dni dookoła świata  - autor Juliusz Verne   - czyta Bartosz Opania

      Nie ma to jak stara, dobra klasyka. Znałam zakończenie i mimo to słuchałam w napięciu, tak jakby mogła zaistnieć tu jakaś niewiadoma. Czy Phileas Fogg wygra zakład i objedzie świat w 80 dni? Wbrew wszelkim pozorom, książka przez 150 lat wcale się nie zdezaktualizowała. W drugiej połowie XIX wieku, kiedy to nie było internetu ani telewizji, pokazywała ludziom, jak wygląda świat. Teraz umożliwia ona ujrzenie świata, którego już nie ma. Przykładowo słuchamy opisu pociągu, który jadąc po Ameryce Północnej musiał się zatrzymać na parę godzin, bo przez tory przechodziło stado bizonów. Inne jeszcze niebezpieczeństwo, znacznie groźniejsze, stanowili Indianie, pokazani jako nieobliczalni dzicy. W Indiach okazało się z kolei, że na części trasy kolejowej, mimo wykupionego biletu, nie ma torów i podróżni muszą sobie radzić na własną rękę.

     Nie są to jedyne walory książki. Tak jak i wszystkie utwory Verne`a, przepojona jest ona duchem humanizmu, dobroci, bezinteresowności. Philleas Fogg mogący sprawiać wrażenie nieużytecznego i egocentrycznego snoba, okazał się bardzo wrażliwym człowiekiem. Wygrane w karty od wielu lat przekazywał na cele dobroczynne. Mimo ryzyka utraty gigantycznej wygranej nie raz zatrzymywał się w podróży tylko i aż z tego powodu, że trzeba było komuś pomóc, a to nieznanej kobiecie, a to służącemu, którego zatrudnił tuż przed podróżą. Nawet służący Phileasa, lekkoduch, który w życiu wykonywał wiele zawodów, przez jakiś czas był strażakiem, bo chciał się czuć potrzebny. Trudno mi sobie przypomnieć takie rysy charakteru u współczesnych bohaterów. Z reguły myślą tylko o sobie, co najwyżej o swojej rodzinie.

    Bartosz Opania jest wyśmienitym lektorem. Umiejętnie dozuje napięcie, czyta tak, że podczas słuchania zapomina się o wszystkim dookoła.

   Pomyślałam jeszcze o Juliuszu Verne w kontekście przeczytanych niedawno "Rodowodów niepokornych". Z pewnością Verne`a można byłoby zaliczyć do owych niepokornych. Sam będąc wrażliwym na ludzką krzywdę, przez każdą powieść chciał czytelników edukować i uwrażliwiać na potrzeby innych ludzi. I robił to z humorem i na luzie.   

5/6

niedziela, 20 stycznia 2019

Bohdan Cywiński "Rodowody niepokornych"


    Jestem zauroczona "Rodowodami niepokornych". Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że nazwanie ich książką kultową jest słuszne. I powinien ją znać każdy, a już szczególnie osoby wykształcone. Autor przedstawia rys z naszej historii, począwszy od 1863r. , poprzez dwudziestolecie międzywojenne i kończy przed wybuchem II wojny. Akcent kładzie na sylwetki tych osób, które w danym czasie odegrały zasadniczą, pozytywną rolę dla społeczeństwa, które były autorytetami pod każdym niemal względem. Ludzie ci niekoniecznie byli politykami, większość nimi nie była. Część z nich nie była nawet znana, byli to i literaci, nauczyciele, księża i in. Co bardzo, ważne, te dywagacje są ponadczasowe i mają one zastosowanie pod każdą szerokością geograficzną i w każdym czasie.  

     Cywiński przyjrzawszy się życiorysom tych ludzi, skupił się na tych cechach, które dla nich wszystkich były wspólne. Pozornie może wydawać się to dziwne, albo nawet i niemożliwe, bo przykładowo jedni byli socjalistami, inni narodowcami, jeszcze inni żyli według innych jeszcze własnych modeli. Wyłuskał on jednak podobieństwa postaw. Jak się okazało, stworzył portret człowieka, który może być autorytetem w każdych czasach i który daje wiele do myślenia dla nas, dzisiaj. 

    Ludzie o których pisze, przede wszystkim byli wykształceni. Obecnie inteligencja jako warstwa społeczna nie jest ceniona, wręcz przeciwnie, mam nadzieję jednak, że ten trend się kiedyś odwróci. Wykształcenie było jednak tylko warunkiem minimalnym do tego, aby stać się autorytetem, z którego można czerpać i po wielu latach. Ludzie opisywani przez Cywińskiego byli non konformistami. Jako wartości nadrzędne traktowali wolność i sprawiedliwość. Podejmując decyzje nie mieli na względzie zapłaty czy innych materialnych korzyści. Wręcz przeciwnie, np. angażując się nieodpłatnie w nauczanie biedoty w XIX wieku, ucząc ich pisania i czytania, j. polskiego, narażali się nawet i na więzienie. Często szli pod prąd. Jak sam tytuł wskazuje, byli niepokorni. Niepokorni byli pod bardzo różnymi względami, np. nie godzili się z normami narzuconymi przez zaborcę, ale też przez własną rodzinę. Nie żyli w izolacji od tego, co dzieje się naokoło, tylko interesowali się polityką. Nie było ważne, czy byli lewicowcami czy prawicowcami, ale to, czy stawali po stronie słabszych i krzywdzonych, którym dzieje się krzywda. Angażowali się w coś, co sięgało dalej, poza czubek własnego nosa. Niepokorni po wydaniu przez Sienkiewicza "Rodziny Połanieckich" wymyślili bardzo pejoratywne wówczas pojęcie: połaniecczyzna. Oznaczało ono skrajny egocentryzm, skupianie się tylko na swoich i swojej rodziny potrzebach i jednocześnie brak jakiegokolwiek zainteresowania tym, co dzieje się wokół, brak chęci pomocy potrzebującym. Brak potrzeby przełamywania schematów i płynięcie z prądem. Sienkiewicz pisząc tą powieść, nie zwracał jakiejkolwiek uwagi na to, czym żyło wówczas całe społeczeństwo. Niepokorni z książki Cywińskiego byli skrajnym przeciwieństwem połaniecczyzny. 

    Autor przybliża bardzo wiele sylwetek niepokornych z różnych nurtów. Pozwala zrozumieć wybory poszczególnych ludzi. Żaden z nurtów społecznych nie jest potraktowany przez autora jako uprzywilejowany. Mnie lektura pozwoliła m. in. zrozumieć, dlaczego niektórych ludzi ciągnęło do ruchów rewolucyjnych czy socjalistycznych. Każdy z pewnością znajdzie w książce sylwetkę kogoś, o kim nie słyszał, a kto mu zaimponuje. O ile powszechnie wiadome jest zaangażowanie społeczne Prusa czy Żeromskiego, o tyle znacznie mniej wiadome jest o jednym z centrum intelektualizmu w przedwojennych Laskach pod Warszawą. Założył je ksiądz Władysław Korniłowicz, wywodzący się z rodziny wielkich społeczników i inteligentów, ale zdecydowanie mało zaangażowaną w kwestie religijne. Dzięki charyzmie, tolerancji dla cudzych poglądów, poszanowaniu wiedzy i postawie zaangażowania, wokół ośrodka dla niewidomych powstało miejsce , promieniujące na cały kraj. Z ośrodkiem tym związana była hrabianka Róża Czacka, późniejsza zakonnica, która gdy stała się niewidoma, założyła Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi.  
6/6
   

sobota, 19 stycznia 2019

Joe Di Pietro "Kłamstewka" spektakl teatralny


     "Kłamstewka" - "Clever Little Lies" to lekka współczesna komedia. Grana jest przy niemal pełnej widowni w warszawskim Kwadracie. Nie znalazłam powszechnie dostępnego polskiego wydania tekstu. A szkoda, bo wielu osobom potrafiłby poprawić humor. Kwadrat gra w oparciu o tlumaczenie Bogusławy Plisz- Góral.

     "Kłamstewka" to opowieść o młodym małżeństwie z małym dzieckiem, nad którą to rodziną zgromadziły się czarne chmury. Otóż Billy zauroczył się piękną trenerką z siłowni i wdał się z nią w romans. Zaczął nawet rozważać porzucenie żony. Wspomniał o tym problemie ojcu, prosząc go jednocześnie o dyskrecję. Ojciec przekazał to matce. A ona z kolei, udajac, że o niczym nie wie, zaprosła syna z żoną na kolację. Postanowiła zapobiec rozwodowi. Przy okazji burzliwej rozmowy wyszły na jaw różne rodzinne sekrety.

     Sztuka nie jest odkrywcza pod względem psychologicznym. Ale jest wyjątkowo zabawna, bez żadnej martyrologii, nawiazań do wojny czy innych dramatów. Di Pietro warto poznać, bo po obejrzeniu jego sztuk można popatrzeć na siebie i swoje problemy z dystansem i jednocześnie z humorem. A przy okazji gdzieś pod powierzchnią pojawiają się głębsze pytania. Czy kłamstwo jest nieodłączną częścią bliskiego związku? Czy zawsze niesie ze sobą destrukcję tego związku? Czy warto drugiej osobie ujawniać wszystkie sekrety? Czy trzeba się wpychać w cudze małżeństwo i cudze problemy? Odpowiedzi nie są tak oczywiste, jak mogłoby się początkowo wydawać.

     Spektakl wyreżyserował Paweł Wawrzecki, który jednocześnie gra ojca Billego. W roli matki można zobaczyć Ewę Kasprzyk. Billego gra Paweł Małaszyński, a jego żonę Marta Żmuda - Trzebiatowska.

5/6   

 



niedziela, 13 stycznia 2019

Clive Staples Lewis "Ksiażę Kaspian" (część II Opowieści z Narnii" - audiobook, czyta Jerzy Zelnik, Agnieszka Greinert

 
          
     Tego króciutkiego audiobooka przeznaczonego głównie dla dzieci, mogą z pożytkiem dla siebie posłuchać i dorośli. Jest to pełna symboli baśń. Najmłodsi odczytają ją jako frapującą opowieść o czworgu dzieci, które znalazły się w zaczarowanej krainie Narni. Pomogły tam prawowitemu następcy tronu, szlachetnemu i mądremu księciu Kaspianowi odzyskać tron, znajdujący się w rękach ludzi niegodziwych. Zastanowią się pewnie nad tym, jak to jest być dobrym, iść bezinteresownie komuś z pomocą, narażać się i nie mieć w tym żadnego interesu. Robić to po to tylko, aby królowało dobro, piękno, prawda i sprawiedliwość.
 
     Dorośli z kolei będą mogli pojąć pełny sens tej miniaturki i odczytać całą masę symboli. Książeczka jest po prostu jedną wielką alegorią. Niektóre symbole odczytują się jakby same, są tak bardzo czytelne, że nie wymagają głębszego zastanowienia, inne potrzebują nieco więcej uwagi. C.S. Lewis był człowiekiem bardzo głęboko wierzącym. Z tego właśnie powodu większość symboli w jego dziełach wywodzi się po prostu z chrześcijaństwa. Odnoszą się one jednak takich wartości, które nie budzą żadnych kontrowersji, występują w każdej religii i jednocześnie szanowane są również i przez osoby niewierzące. Są po prostu uniwersalne.
 
    C.S. Lewis był wielkim indywidualistą i intelektualistą zarazem, związany był z Oksfordem i Cambridge, przyjaźnił się z Tolkienem. Nawrócił się w wieku dojrzałym. Teraz znany jest głównie z "Opowieści z Narnii" i to raczej z ekranizacji. A warto jednak zapoznać się z jego dziełami dla dorosłych. Nie znam ich wiele, bo poza Narnią jedynie "Opowieści starego diabła do młodego", którą każdemu polecam.
 
    Audiobook  zrealizowany jest pod kątem dziecka, jako słuchacza, ale da się słuchać.
5/6 
 

  

       

   

wtorek, 8 stycznia 2019

Hakan Nesser "Żywi i umarli w Winsford"



    Gdy udaje mi się doczytać do końca książkę, która nieszczególnie mi się podobała, zastanawiam się, co mimo wszystko było w niej dobrego. Sam fakt dobrnięcia do końca wskazuje przecież jednoznacznie, że plusy tej lektury przewyższyły liczbę minusów. To idealna książka dla miłośników angielskich wrzosowisk, wyjącego wiatru, pochmurnych i deszczowych dni. No i zagadki oczywiście. Od czasu lektury "Wichrowych Wzgórz" nie czytałam tak sugestywnych opisów takich miejsc. Powiedziałabym nawet, że opisy Emily Bronte czytałam ze świadomością, że tak było wiele lat temu, a jak jest tam teraz, to nie wiadomo. Wrzosowiska mogły przecież zostać zdewastowane,  zabudowane itp. Na szczęście tak się nie stało. Wrzosowiska i to równie, jak dawniej mroczne,  trwają, a czytając książkę miałam ochotę jak najszybciej tam pojechać i zobaczyć je w rzeczywistości. Główna bohaterka sporo czyta, a jej mąż to profesor literatury, tak wiec sporo mowy jest o literaturze.   Kolejnym plusem jest to, że od czytania ciężko jest się oderwać, chociaż za wiele się nie dzieje. Hakan Nesser potrafi świetnie pisać właśnie w ten sposób. 

    Otóż w czasach współczesnych, późną jesienią, do malutkiej miejscowości na wrzosowisku przybyła cudzoziemka z psem, wynajęła dom i zamieszkała w nim. Miała 55 lat. Wiadomo było, że przeżyła bliżej nieokreślony dramat. Spędzała dni na włóczeniu się po wrzosowiskach i na przeglądaniu maszynopisu książki swojego męża. Co stało się z mężem i dlaczego nie jest z nią, też do pewnego momentu nie wiadomo. Dzięki licznym retrospekcjom, szybko dowiadujemy się, co właściwie się stało. Najciekawsze są fragmenty właśnie w Anglii, szybko bowiem wokół tej kobiety zaczęły dziać się dość dziwne, aczkolwiek  niemające nic wspólnego z czymś nadprzyrodzonym, rzeczy. Otóż np. ktoś na jej samochodzie napisał słowo śmierć, innym razem znalazła pod drzwiami martwego ptaka. Ciekawie czyta się też retrospekcje, najcięższe dla mnie były fragmenty książki męża. Tych ostatnich nie jest jednak dużo i nie są długie. 

   Minusów jest sporo. Książka męża była, poza jednym fragmentem, zwyczajnie nudna. Nie wszystko co się działo, zostało w sposób jednoznaczny wytłumaczone. Portrety psychologiczne są dość płytkie. Poza frapującymi opisami wrzosowisk i małych miasteczek, o reszcie zapomina się bez żalu zaraz po przeczytaniu. Czytałam dwie powieści Hakana Nessera: "Karambol" i "Jaskółka kot, róża, śmierć", obie z cyklu z komisarzem van Veeterenem, a ich tle "Żywi i umarli" są zdecydowanie słabsi. 

3/6   

sobota, 5 stycznia 2019

Agata Christie „Kurtyna”

Okładka książki Kurtyna


     Jako fanka Królowej Kryminału mogę z całą stanowczością stwierdzić, że jest to jedna z najlepszych jej powieści. Wydana została jako powieść przedostatnia a zarazem ostatnia z Herkulesem Poirot, faktycznie zaś napisana została znacznie wcześniej. Co ważne, powieść mimo iż jest melancholijna, zawiera jednak ostatecznie  przesłanie optymistyczne. Intryga kryminalna jest jedną z oryginalniejszych i gdy obstawiałam, kto może być zabójcą, nie trafiłam za żadnym razem.

      Herkules Poirot będąc już w bardzo zaawansowanym wieku i cierpiąc na różne schorzenia, znalazł się w pensjonacie w Styles. Wezwał do przyjazdu tam swojego przyjaciela Hastingsa. W tym właśnie miejscu obaj kilkadziesiąt lat wcześniej rozpoczynali swoją karierę, jeden policyjną, a drugi detektywistyczną, co opisane zostało w „Tajemniczej historii w Styles”.  Poirot zakomunikował  Hastingsowi, że w pensjonacie mieszka morderca, która działa w ten sposób, iż zabija tak, że nie zostawia żadnego śladu, który mógłby wskazywać na jego osobę.  Dowody mogą wskazywać albo na kogoś innego, albo na zwykły wypadek. I Poirot ma wszelkie podstawy sadzić, iż morderca właśnie w Styles uderzy po raz kolejny. I ma zamiar zapobiec nowej zbrodni. Agata nie byłaby sobą, gdyby trup jednak nie padł. Są nawet i dwa trupy. Zbiorowisko osób w pensjonacie nie jest duże i na pozór oczywiście nikt nie wygląda na mordercę. Większość pensjonariuszy jest w zaawansowanym wieku, dzięki czemu autorka mogła pokusić o pewne podsumowania ich życia.  

     Z racji wieku bohaterów prowadzone są rozmowy m. in. o tym, co było dawniej. I pojawia się znane chyba każdemu stwierdzenie, w tym przypadku Hastingsa, o „dawnych czasach” i o tym, jak to wówczas było wspaniale i jak miło się to wspomina. Oczywiście idąc tym tokiem rozumowania, należy utrzymywać, iż obecne czasy są gorsze. Poirot podsumował te sentymenty dosyć krótko. Stwierdził, iż to wspominanie dawnych czasów i myślenie o nich jako o czymś wyłącznie wspaniałym jest całkowicie błędne. Nie uległ sentymentalizmowi Hastingsa, który mu opowiadał: ”Kiedy człowiek się starzeje, lubi wracać do przeszłości. Próbuje przywołać minione uczucia. Trochę mi tu smutno, ale jednocześnie otaczają mnie dawne myśli i wzruszenia”.  Poirot odparł „Ach cudowne dni. Byłem wtedy młody”. Ale w gruncie rzeczy, mój kochany, nie byłeś wcale taki szczęśliwy, jak myślisz.” I przypomniał Hastingsowi, dlaczego nie był wcale wówczas taki szczęśliwy, jak sobie potem wmówił. Miał rożne problemy, które zatruwały mu życie. A że potem wszystko zakończyło się dobrze, wmówił sobie, że generalnie było świetnie.  Idealizowanie przeszłości i życie nią nie było w stylu Poirot`a.

    Życie przyszłością też jest pułapką. Jeden z bohaterów, pułkownik Luttrell opisywał, jak to kiedyś w Indiach marzył o emeryturze i o tym, jak to osiądzie na stałe w Anglii i będzie rozkoszował się pięknem przyrody. Stwierdził , że potem jednak , gdy już się to zrealizuje „Nic nie wygląda tak, jak sobie z góry wyobrażasz.” Hastings pomyślał, że w przypadku Luttrella było to szczególnie prawdziwe. Nie przewidział bowiem, że będzie dręczony przez gderliwą żonę.

   Najbardziej sensowym rozwiązaniem jawi się jednak życie tym, co jest tu i teraz,  a nie tym, co było i co będzie. Poirot przewidując, że wkrótce umrze, udzielił staremu Hastingsowi porady. Przypomniał mu, że jeszcze może się podobać kobietom i nakazał mu pojechać do pewnej znajomej. Wiadomo, w jakim celu, aby zacząć wraz z  nią kolejny etap życia. Dla Poirot`a zaś , którego dni naprawdę były już policzone, nagrodą i powodem do dumy i zadowolenia było poczucie pożytecznie spędzonego życia.  

   Hastings również zauważył, że osoby, wśród których w Styles się obraca, łącznie z nim, to  ludzie przegrani, z poczuciem zmarnowanego życia. Niczego nie osiągnęli i niczego nie osiągną.  Życie ich pokonało, albo złamało. W odniesieniu do Hastingsa spostrzeżenie to nie do końca było prawdą, był załamany po śmierci żony, ale Poirot uważał, że i Hastings mógłby stać się jeszcze szczęśliwy. Najciekawsze były jednak próby ustalenia, dlaczego ci ludzie właśnie tacy byli. Zawdzięczali to po prostu sami sobie. Żaden z nich nie był obłożnie chory, nikt nie przeżył tragedii, która byłaby niezależna od niego, np.  utrata całej rodziny podczas wojny lub podobne koszmary. Jedna z tych osób stała się taka, bo „zrezygnowała z życia i uważała się za napiętnowaną dlatego, że w jej rodzinie wydarzyła się tragedia.” Inna jeszcze osoba była tak rozczarowana życiem, że dostała nerwicy. Myślała o karierze w rodzinie i bogactwie i gdy nie zostało to zrealizowane, nie potrafiła się tym życiem cieszyć. Bohaterowie "Kurtyny" nie potrafili zawalczyć o to, o czym marzyli. A potem nie potrafią się cieszyć tym, co mają. Są przegrani, ale na własne życzenie. I dlatego ta powieść wcale nie jest przygnębiająca. 

    A gdy już żyje się chwilą obecną nie warto wpadać w letarg.” Niebezpieczeństwo bowiem nadaje smak życiu. Natura ludzka  nie znosi nadmiaru bezpieczeństwa.” Nie można jednak wpaść w przesadę,   warto dać szansę mężczyźnie „pełnemu zalet, który byłby dobrym i przykładnym mężem”.

6/6

czwartek, 3 stycznia 2019

Książki roku 2018

Okładka książki A co ja mam z tym wspólnego? Zbrodnia popełniona w marcu 1945. Dzieje mojej rodziny


      Mój osobisty ranking różni się zasadniczo od wszystkich innych głównie z powodu kryteriów doboru książek. Biorę pod uwagę nie tylko nowości, wydane w 2018r., ale te książki, które przeczytałam po raz pierwszy. Data wydania nie ma tutaj znaczenia, książką roku może być pozycja sprzed 100 lat. Nie wprowadzam też żadnego rozróżnienia na książki polskie czy zagraniczne, na powieść, reportaż itp. Książką roku zostaje ta, która w konkretnym roku zrobiła na mnie największe wrażenie.
      Kilka pierwszych pozycji było tak dobrych, że miałam problem z ustaleniem, któa powinna być pierwsza, która druga.

1. Sacha Batthyany "A co ja mam z tym wspólnego" - książka węgierskiego dziennikarza o odpowiedzialności, zaangażowaniu, wygodnictwie, tchórzostwie, na przykładzie dziejów własnej rodziny z czasów wojny. Impulsem do napisania książki była informacja o tym, jak krewna autora w czasie wojny zorganizowała bal, zaprosiła na niego Niemców, w tym oficerów SS , a oni w trakcie zabawy zrobili sobie przerwę, w trakcie której rozstrzelali grupę Żydów. I wyglądało na to, że nikomu z zaproszonych to nie przeszkadzało. Książka pozostawia czytelnika z pytaniami, jak on zachowałby się w podobnej sytuacji, jak współcześnie zachowujemy się, gdy rozgrywają się różne wydarzenia. Pisałam o niej tutaj.

2. "Smaki życia" czyli rozmowy Katarzyny Kolskiej i Romana Bieleckiego , to rozmowy o wszystkich aspektach życia, np. o zaangażowaniu w pomoc innym; o życiu po tragedii i odnajdowaniu na nowo sensu; o książkach; o relacjachz Bogiem. Z każdym rozmówcą romowa dotyczy innego tematu, właśnie takiego który jest dla tego rozmówcy najważniejszy. Mimo, że współautor jest Dominikaninem, w wielu rozmowach tematy religijne nie są w ogóle podejmowane. Pisłam o niej tutaj.

3. Javier Marias "Berta Isla" o skomplikowanychrelacjach z drugim człowiekiem, o zaufaniu, jego braku, lojalności, kłamstwie, oszustwie. W powieści dotyczy to małżeństwa, ale równie dobrze może odnosić się do każdej innej relacji, również i przyjacielskej. Pisałam o niej tutaj.

4. Cezary Łazarewicz "Żeby nie było śladów" - to reportaż o sprawie Grzegorza Przemyka, ale jednocześnie to rzecz ponadczasowa, o odwadze, bezkompromisowości i o tym, że wszystkie matactwa organów państwa prędzej czy później wychodza na jaw . Pisałam o niej tutaj.

5. "Teraz`43. Losy" Magdalena Kicińska i Marcin Dziedzic. To ksiażka album z fenomenalnymi zdjęciami. Jeden fragment kazdego zdjecia pochodzi z okresu wojny, a drugi jest współczesny. Przedstawiają Warszawę i Żydów. Do zadumy, pisałam o niej tutaj

6. Kazuo Ishiguro "Okruchy dnia" , znane głównie z filmu z A. Hopkinsem i E. Thompson, również o relacjach między ludźmi, szczególnie o otwartości , a także o odwadze, o schematach i rytuałach, które potrafią uwięzić człowieka . Mimo, że film jest genialny, książka sięga głębiej. Pisałam o niej tutaj
 
7. Piotr Zychowicz"Niemcy" , wydawało się, że wojnie powiedziane zostało już wszystko, a tymczasem jest inaczej. Autor ujawnia masę faktów nieznanych które zmieniają punkt widzenia na wiele spraw, w tym również i współcześnie. Pisałam o niej tutaj.

8.Paweł Jasienica "Rzeczpospolita Obojga Narodów. Srebrny Wiek" Za wspaniałą i aktualną analizę naszych wiecznych problemów, w tym o naszych narodowych wadach, i stałych błędach, jakie popełniamy jako naród. Pisałam o niej tutaj

9. Timothy Snyder "Skwawione ziemie Europy" pozycja histroyczna, dotyczy Europy Środkowej w czasie wojny Spojrzenie intelektualisty z zachodu, niejednokrotnieinne od powszechnie przyjętego, jest szczególnie warte uwagi. Pisałam o niej tutaj.


10. Wszystkie kryminały z Molly Murphy - nie umywają się co prawda pod względem poziomu pisania i rangi podejmowanych problemów do książek , o któych wspomniałem powyżej, ale dały mi mnóstwo dobrej rozrywki, pisałam o nich kilkakrotnie tutaj, tutaj , tutaj , tutaj i tutaj i na tym samym miejscu


"Zamęt" V. Severski - najlepsza książka sensacyjna mininego roku, szalenie wciągająca. Poznałam ją jako audiobooka, nagranego z podziałem na role, ze specjalnie skomponowaną muzyką i efektami specjalnymi. Rewelacja i gwarancja całkowitego oderwania się od rzeczywistości. Pisałam tutaj