czwartek, 25 maja 2017

Lee Child „Echo w płomieniach”


Okładka książki Echo w płomieniach



Lee Child to wyjątkowo solidna firma i raczej nie można się na nim zawieść. Pisałam o nim już parokrotnie, zastanawiałam się nawet nad jego fenomenem i nad tym, co takiego jest w jego książkach, że ludzie się nimi tak zachwycają, łącznie ze mną oczywiście.  Jak zawsze podczas słuchania czy czytania Lee Childa, naładowałam się pozytywną energią i poczułam wolę działania, załatwiania odkładanych od dawna spraw czy  rozwiązywania problemów.  
    Gdy bierze się do ręki ”Echo w płomieniach”, bieg wydarzeń momentalnie zasysa czytelnika. Jest to połączenie wielkiej dynamiki wydarzeń, opisu błyskotliwej inteligencji Reachera, jego umiejętności logicznego myślenia, błyskawicznego podejmowania decyzji, siły fizycznej itp.

niedziela, 21 maja 2017

Marcin Wroński „Czas Herkulesów”

 


Aż nie mogę w to uwierzyć, ale jest to ostatni tom z Zygą. Informacje takie podaje samo wydawnictwo na okładce książki, ale mówi o tym i sam autor. Wroński stwierdził, że jest już zmęczony 10 – letnią przygodą z Zygą i chce zabrać się za coś nowego. Oby zmienił zdanie. Prawdopodobnie sięgnę po to coś nowego, gdy już powstanie, ale wolałabym, aby moja ulubiona seria była kontynuowana.

      Tym razem wydarzenia rozgrywają się wiosną 1938r. w Chełmie, gdzie Zyga został służbowo wysłany jako ktoś w rodzaju kontrolera z zadaniem skontrolowania miejscowej policji.  W Chełmie doszło właśnie w tym czasie do zabójstwa, potem do kolejnego, a że „ciągnie wilka do lasu”, to Zyga jako rasowy policjant zaczął zamiast kontrolować miejscowych, wciągać się w osobiste prowadzenie nowej sprawy.

    Tło historyczne w tym przypadku jest jeszcze inne, niż w tomach poprzednich, nie ma wielkich nawiązań do Niemców czy do Rosji, ani do zbliżającej się wojny.  Z racji usytuowania Chełma, w centrum zainteresowania Wrońskiego znaleźli się tym razem Ukraińcy i to właśnie w tej książce najwyraziściej pokazane jest, jak fatalnie w tamtych czasach wyglądało koegzystowanie Polaków i Ukraińców. Każdy czytelnik ma świadomość tego, co stało się na Wołyniu. „Czas Herkulesów” idealnie naświetla tło wydarzeń. Zyga dostał do pomocy młodego policjanta, Horejuka, właśnie narodowości ukraińskiej. Horejuk do katolików miał uraz, bo pamiętał, jak w 1918r. po odzyskaniu przez Polskę niepodległości właśnie w Chełmie z katedry wyrzucano na bruk  trumny prawosławnych biskupów.  W czasie opisywanych wydarzeń Stepan Bandera odsiadywał wyrok dożywocia zamach na Ministra Spraw Wewnętrznych, Pierackiego, a wizerunek Bandery, z racji publicznych nawoływań za samoistną Ukrainą, był doskonale znany. Był on, jak to określił Wroński, „bożyszczem” Rusinów. Standardem w tamtych czas był polski pan i ukraiński służący. Wymowny jest też bardzo opis zniszczenia prawosławnej cerkwi w Szkodyniu. Została ona zburzona w majestacie prawa przez polskich strażaków i policjantów, w asyście wojska. W tamtym czasie obowiązywały przepisy, w myśl których można było zlikwidować zbędne świątynie prawosławne, ale pod warunkiem, że w pobliżu były inne. W tym przypadku prawo było ewidentnie naciągnięte, bo z świątyni ludność korzystała, wierni stanęli wraz z popem w jej obronie cerkwi, obronie bezskutecznej oczywiście. Najbliższa cerkiew była odległości 20 km. Całemu wydarzeniu przyglądali się uradowani miejscowi katolicy wraz z księdzem, który błogosławił  burzących świątynię. Jak wynika z innych już źródeł, takie przypadki nie były bynajmniej wyjątkiem. Ta książka w kontekście opisu podłoża wydarzeń na Wołyniu, jest idealnym dopełnieniem i filmu Smarzowskiego i „Sprawiedliwych zdrajców” Szabłowskiego i książek prof. Motyki.

poniedziałek, 15 maja 2017

Denis Diderot „Kubuś Fatalista i jego pan” – audiobook, czyta Cezary Pazura

Cezary Pazura czyta Kubusia Fatalistę - Denis Diderot             
  Nie znałam wcześniej „Kubusia Fatalisty”, słyszałam tylko sporo o tym dziele. Okazało się, niestety, mało strawną, nudną opowieścią o podróży Kubusia i jego pana w nie do końca określonym celu. W czasie tej podróży narrator opisywał bieżące przygody swoich bohaterów, Kubuś zaś z kolei opowiadał panu, któremu służył, swoje wcześniejsze przygody.  Pojęcie „przygoda” traktować należy dość względnie, bardziej adekwatne byłoby chyba wyrażenie – wydarzenia, w jakich biorą udział. Nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Opowieść Kubusia skoncentrowana jest głównie na jego podbojach miłosnych. Bieżąco zaś to np. szukanie noclegu z opieką, gdyż jeden z bohaterów doznał urazu kolana, posądzenie Kubusia o kradzież, opisy ludzkiego skąpstwa, obłudy czy chciwości i masa innych. Dygresje dotyczą całego wachlarza problemów, zarówno poważnych, jak i zabawnych, np. spełnianie wszystkich zachcianek  dzieci i co potem z tego może wyniknąć, czy warto płacić z góry za usługi itp. Najwięcej miejsca zajmują kwestie erotyczne i mocno antyklerykalne.

     Całości słucha się bardzo źle. Nie porwały mnie ani opisy bieżące, ani wspomnienia Kubusia. Co gorsze, to często niechcący wyłączałam się podczas słuchania, a zorientowanie się w tym, co wówczas się działo, czy wydarzenia sprzed lat opowiada Kubuś, czy jest to już opis bieżącej wędrówki, było bardzo trudne. Robiło to bełkotliwe wrażenie. Cezary Pazura starał się, aby brzmiało to interesująco, ale obawiam się, że z takim tekstem trudno było cokolwiek zrobić. Diderot nie był w stanie zainteresować mnie swoją opowieścią. Rzadko kiedy aż tak źle słuchało mi się audiobooka, z reguły nawet gdy tekst za bardzo mi nie leżał, słucha się jakby samo. Dojazd do pracy jest wówczas  ciekawszy. Tym razem było inaczej. Można to porównać jedynie do jazdy z kimś, kto cały czas mówi o czymś, czego nie da się słuchać.  

sobota, 13 maja 2017

Lilian Jackson Braun „Kot, który wąchał klej”

            Kot, który wąchał klej. Tom 8 - okładka książki
 
      Bez „Kota, który..” w tym blogu obyć się nie może. Pisałam ostatnio o nim tutaj. „Kot, który wąchał klej” to tom ósmy serii. Qwill osiedlił się już na dobre w Pickax, zintegrował się już z mieszkańcami tej miejscowości, ma nawet swoje sympatie. W tym tomie zostaje jakby postawiona kropka nad przysłowiowym ”i”, bowiem od czasu zamieszkania we wspomnianym miasteczku, nasz bohater żył jakby jako darmozjad, tzn. ze spadku po przyszywanej ciotce. Nie czuł się z tym najlepiej. Wmówił sobie, że chce napisać książkę i przez to też nie angażował się w inną pracę. W poprzednim tomie zasygnalizowane było, jak bardzo zaangażował się w powstanie lokalnej gazety. Sprowadził swojego przyjaciela Archa Rickera  z drugiego końca kraju, aby mógł on zostać wydawcą. W tym właśnie tomie Qwill uzmysłowił sobie, że brakuje mu dziennikarstwa, które kochał i porzucił. Dołączył więc do zespołu redakcji i podjął się pisania felietonów, których tematyka miała zależeć tylko od niego. Zdecydował, że chce pisać o ciekawych ludziach, którzy robią ciekawe rzeczy. Wyszukiwać miał ich koło siebie. Począwszy od tego właśnie tomu, będzie realizował się właśnie jako felietonista, czy nawet i reportażysta.

środa, 3 maja 2017

Andrzej Sapkowski „Wiedźmin. Ostatnie życzenie” tom 1 - audiobook, czyta zespół aktorów

                                                                                                                                                                                                     6)                                                                                                                                                                             

Wiedźmin Ostatnie życzenie
 

        Jestem zapewne sporym wyjątkiem wśród czytelników, bo do tej pory nie zetknęłam się jeszcze z Sapkowskim, ani z jego książkami, ani z filmem, ani z grami. Będzie to więc spojrzenie zupełnie nowe, kogoś, kto nie fascynuje się literaturą fantasy.  Zaczynałam słuchanie bez żadnego oczekiwania w stosunku do tej książki, ani na „tak”, ani na „nie.” Zadecydowała tylko osobista chęć sprawdzenia, czy coś, czym fascynuje się tak wielka grupa osób, jest tego warte.

      Świat Wiedźmina zafascynował mnie niemal natychmiast, mam wrażenie że już po kilku minutach słuchania zaczął szalenie wciągać. Jazda samochodem mijała niepostrzeżenie. Audiobooków słucham już od dobrych kilku lat i mogę stwierdzić, że ten tom to naprawdę jest „najwyższa półka”, zarówno pod względem treści, jak też i wykonania.