Raz na jakiś czas wiele osób ma potrzebę lektury poważnej, realistycznej, a nawet dotykającej spraw naprawdę potwornych, jak łagry, obozy koncentracyjne, wojny itp. itd. Tego rodzaju lektura uzmysławia, że zawsze ludzie spotykali się z różnymi trudnymi i koszmarnymi sytuacjami, że takie jest po prostu życie. Co więcej, to co przeżywali inni ludzie w ekstremalnych czasach, było z reguły dużo gorsze i trudniejsze niż teraz w czasach pokoju.
„Z otchłani” to wspomnienia Zofii Kossak z pobytu w obozie koncentracyjnym w Birkenau, napisała je tuż po wojnie. Z racji tego że autorka była osobą głęboko religijną, spora część tych refleksji dotyczy właśnie spraw religijnych. W obozach wiele osób traciło wiarę, Zofia Kossak wręcz przeciwnie. To wiara dawała jej sił do przetrwania, a zaraz po niej więzi międzyludzkie, prawdziwa przyjaźń, jaką nawet w tak ekstremalnych warunkach można było nawiązać. Przyjaciółka w tamtych warunkach niewiele mogła dla drugiej osoby zrobić, dawała jednak wsparcie psychiczne i dobre słowo. A to zdaniem pisarki było nawet ważniejsze od wyżywienia.
Odnośnie kwestii religijnych, to Kossak podnosi również bardzo trudne do zrozumienia, nawet dla osoby wierzącej, tematy. Przykładowo jednak z kobiet trafiła do obozu za to, że działała w konspiracji. Postanowiła, że nada sens swojemu cierpieniu i ofiaruje je Panu Bogu za te osoby, z którymi w tej konspiracji współpracowała, że dzięki temu one nie zostaną złapane. Inna z kolei więźniarka miał popełnić samobójstwo, przed którym się chciała pomodlić, podczas odmawiania „Pod twoją obronę” chęć samobójstwa bezpowrotnie jej minęła.
Setki tysięcy ludzi ginęły w takim piekle, jak opisała to Z. Kossak. Okazuje się jednak, że niektórzy z tych co przeżyli, nawet z takiego niewyobrażalnego koszmaru potrafili zyskać coś pozytywnego, w przypadku autorki trwałe, prawdziwe przyjaźnie, wzmocnioną wiarę, no i misję pokazania światu prawdy o tym, co się działo.
8/10