piątek, 30 września 2016

Frank Wynne „To ja byłem Vermeerem”


              Okładka książki To ja byłem Vermeerem. Narodziny i upadek największego fałszerza XX wieku.          
Słuchając  nie tak dawno „Szmaragdowej tablicy” zainteresowałam się fragmentem,  w którym w czasie wojny niemiecki oficer musiał dostarczyć Himmlerowi oryginał obrazu Giorgonego pt. „Astronom”. Ponieważ  nie mógł go zdobyć, wpadł na pomysł, że znajdzie dobrego fałszerza, który taki obraz namaluje. Ponieważ „Astronoma” nikt z Niemców nigdy nie widział, fałszerz miał pełną swobodę co do tego, co ten obraz konkretnie miałby przedstawiać. Problem polegał tylko na tym, że znawcy przy pomocy laboratoriów niemieckich mogli wykryć, że obraz powstał w innym okresie czasu, niż żył Giorgone. Fałszerz miał na swoją pracę 2 tygodnie. Na tego, a nie innego fałszerza wskazał inny niemiecki oficer, który zajmował się, mówiąc wprost, rabowaniem dzieł sztuki z muzeów europejskich, znał się więc wyśmienicie na rzeczy. Plan się powiódł, fałszerstwo nie zostało wykryte. Słuchając tego, uznałam, że jest to kompletna bzdura, że nawet w ramach fikcji literackiej, należałoby trzymać się pewnych realiów, a fałszerstwo takie nie jest przecież możliwe. Ale zaczęłam drążyć ten wątek, przeszukując internet. I okazało się, że byłam w błędzie.

sobota, 24 września 2016

Marcin Wroński „Portret wisielca”

Portret wisielca
            
  Jak zwykle w serii z Zygą każdy tom rozgrywa się w innym środowisku. Tym razem jest to głównie środowisko studenckie, dotyczy dwóch uczelni, katolickiej, czyli KUL-u i wyższej rabinackiej.  Mamy więc do czynienia głównie z narodowcami sprzed stulecia i z Żydami. W tym przypadku mieszkają w jednym mieście, mijają się często na ulicach, można się więc domyślić, że było gorąco. Wydarzenia rozgrywają się w latach 30-tych. I są dwa trupy, aby było po równo, jeden to Żyd, Natan, utopiony w mykwie, a drugi to Polak, katolik, Stanisław Ździech , znaleziony jako powieszony. To jemu robiono pośmiertne zdjęcie, które pokazywano świadkom w czasie śledztwa i stąd też tytuł książki. Zyga musi ustalić, czy te dwa zabójstwa się łączą, no i kto zabił. W tym tomie wydarzenia toczą w jednej przestrzeni czasowej, nie ma znanego z innych tomów , prowadzenia wydarzeń w dwudziestoleciu i w okresie powojennym.  

wtorek, 20 września 2016

George Orwell „Folwark zwierzęcy” – audiobook, czyta Wiesław Michnikowski

 
Folwark zwierzęcy. Czyta: Wiesław - pudełko audiobooku
 
  Powrót do „Folwarku zwierzęcego” okazał się ciekawym eksperymentem. Ku swojemu zaskoczeniu, sporo rzeczy już nie pamiętałam,  pamiętałam tylko ogólna wymowę. Orwell opisał w formie satyry rewolucję październikową z 1917r. , ale jednocześnie opisał też ponadczasowe państwo totalitarne. Zaskakujące, że był w stanie opisać wszystko tak trafnie, zmarł przecież w 1950r, o totalitaryzmach nie było wówczas wiadomo tak wiele, jak teraz. Wystarczyło mu, że walczył w wojnie domowej Hiszpanii, zorientował się dość szybko, jak wyglądają chociażby Brygady Międzynarodowe z ZSRR.  

wtorek, 13 września 2016

Kristina Sabaliauskaite „Silva Rerum” - audiobook, czyta Wiktoria Gorodeckaja

Audiobook Silva Rerum  - autor Kristina Sabaliauskaitė   - czyta Wiktoria Gorodeckaja


„Silva rerum” to wyśmienita książka, którą jestem zachwycona i czekam już z niecierpliwością na to, aż dokonany zostanie przekład na j. polski pozostałych dwóch tomów. Książka jest sagą rodzinną, pierwszy tom rozgrywa się w XVII wieku, częściowo w wiejskiej posiadłości Milkonty, częściowo zaś w Wilnie. Jest sagą nietypową. Ale o tym później. Od kiedy zaczęłam słuchać tej książki, nie mogę przestać myśleć o tym, dlaczego prawie w ogóle nie sięgam, tak jak zresztą i większość czytelników, po literaturę z Europy Środkowej. Wyłamuje się z tego schematu w pewnym stopniu literatura czeska. Ale z węgierskiej przez kilka lat przeczytałam jedną pozycję, a innych np. bułgarskiej, słowackiej , słoweńskiej czy rumuńskiej zupełnie nic. Tak samo jest z krajami nadbałtyckimi, ich literatury w ogóle nie czytuję, nie znam ani litewskiej, łotewskiej , ani estońskiej. „Silva rerum”  pokazała, jak fascynujące książki powstają wokół nas. Nie jestem pewna, z czego to wynika, że tak mało sięga się po te właśnie pozycje, z tych krajów. Bogatsze państwa z pewnością dysponują większymi funduszami na promocję swoich autorów, ich nagrody literackie są najbardziej znane, np. Nagroda Bookera, National Book Award, nagroda Goncourtów, Nagroda Pulitzera   i inne.  Ale czy przez to literatura innych krajów jest gorsza?  Promocja literatury innych krajów w porównaniu do tych najbogatszych jest właściwie żadna. Książki angielskie czy amerykańskiej prościej jest znaleźć, promowane non stop stają się bestsellerami, wystarczy wejść do księgarni i są pod ręką.  Mnie osobiście wydawało się, że mam już dosyć czytania o tym, co znam, czyli o Europie Środkowej, a chętnie poczytałabym o miejscach, gdzie ludzie mają inne nieco problemy, żyje im się lepiej, przynajmniej w sensie materialnym. Ale jak się okazało, nie do końca słuszny był ten tok rozumowania. Opowieść rozgrywająca się  w Wilnie, które kiedyś było naszym miastem, które kojarzy mi się z Mickiewiczem, napisana przez litewską pisarkę, okazała się fascynująca.  

niedziela, 11 września 2016

Lilian Jackson Braun „Kot, który się włączał i wyłączał”

Okładka książki Kot, który się włączał i wyłączał           

        Raz na jakiś czas sięgam po ulubioną serię „Kot, który….”, o której nie jednokrotnie już pisałam chociażby tutaj. „Kot, który się włączał i wyłączał” to tom trzeci. Qwill mieszka już z dwoma kotami, Koko i Yum Yum , problem polega jednak na tym, że mieszkać nie gdzie, nie ma własnego domu czy mieszkania i tuła się po różnych wynajmowanych miejscach. Musiał opuścić luksusowy apartamentowiec, w którym dzięki łucie szczęścia zamieszkiwał za darmo w poprzednim tomie. Teraz mieszka w zapyziałej norze, czymś w rodzaju motelu ze ścianami, przez które wszystko słychać. Nadal jest dziennikarzem.

wtorek, 6 września 2016

Viveca Sten „Na spokojnych wodach”

Okładka książki Na spokojnych wodach           

    Dwadzieścia czy trzydzieści lat temu powieści kryminalne uchodziły za literaturę dużo gorszej jakości, tak jak filmy klasy B czy C, a może i jeszcze gorzej. Gdyby ktoś, kto kryminałami się nie interesuje, sięgnął po  „Na spokojnych wodach” uznałby, że to beznadzieja, i że „nic się nie zmieniło, w końcu to kryminał.”
 
          „Na spokojnych wodach” to zdecydowanie fatalna literatura. Myślę nawet, że na studiach, na  polonistyce lub może bardziej na skandynawistyce, ktoś z wykładowców mógłby  zlecić przeczytanie tej książki po to, aby móc potem wypunktować, dlaczego jest tak bardzo zła.

niedziela, 4 września 2016

Ryszard Kapuściński „Podróże z Herodotem” audiobook , czyta Stanisław Brejdygant

Mistrzowie słowa 2. Tom 21. Podróże z Herodotem

  
Jakiś czas temu przeczytałam niemal wszystkie, no prawie wszystkie, książki Kapuścińskiego.  Pozachwycałam się nimi i odłożyłam na półkę. Przypominałam sobie o nich w trakcie przeprowadzek, a parę tygodni temu przypadkowo natknęłam się  na audiobooka. Od dawien dawna lubię co jakiś czas wracać do starych lektur, wspominałam już o tym. O powracaniu do starych lektur pisze m. in. i Kapuściński w „Podróżach z Herodotem”.  I zgadzam się z nim całkowicie. Gdy sięgamy po określoną książkę kolejny raz, nie jesteśmy już tą osobą, która czytała tą książkę wcześniej, mamy inne doświadczenia osobiste, zawodowe, dodatkowe książki czy filmy za sobą, w tym czasie zmienił się też świat. I książka już też nie jest ta sama, odkrywamy w niej coś nowego, na co wcześniej nie zwróciliśmy uwagi, albo co wydało się nam nieważne. „Dzieje” Herodota były dla Kapuścińskiego jedną z ważniejszych książek, zabierał ją ze sobą w podróże przez kilkadziesiąt lat.  A ja z kolei w „Podróżach z Herodotem”, odkryłam sporo nowych kwestii, a z kolei pod ich wpływem nasunęło mi się całkiem sporo refleksji, które wcześniej mi się nie nasuwały.