Idzie Żmiejewskiej świetnie wychodzi pisanie kryminałów retro, „Warszawianka” to jeden z moich ulubionych cykli, a „Sprawy Szustra” są jej kontynuacją, głównym bohaterem jest tylko ktoś inny.
Powieść szalenie wciąga, czyta się błyskawicznie. Jest klimatyczna, wydarzenia rozgrywają się w ciągu kilku dni, od wigilii 1894r. do sylwestra tego samego roku. Co oczywiste, w tamtym czasie była prawdziwa zima ze śniegiem i mrozem. Oddana jest obyczajowość epoki. Widzimy bardzo mocno zubożałą arystokrację z gigantycznym ego i rosnących w siłę i bogactwo przemysłowców i handlowców. Sytuacja kobiet jest koszmarna, pobicie córki traktowane jest jako sprawa domowa. Autorka drobiazgowo pokazuje ówczesną Warszawę, przykładowo ślub zubożałej arystokratki odbywa się w najbardziej reprezentacyjnym ówczesnym kościele sióstr Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu. Ponadczasowe cytaty z „Moralności pani Dulskiej” na początku każdego rozdziału dodają lekkości i humoru. Są też spore zaskoczenia.
Unikalne jest pokazanie środowiska polsko – rosyjskiego, małżeństw mieszanych. Taki mariaż polsko - katolicko – rosyjsko – prawosławny był oczywiście bardzo źle widziany zarówno przez Polaków jak i przez Rosjan. Polkę spotykał ostracyzm społeczny. Rosjanin nie miał większych szans na karierę, jeden z bohaterów, rosyjski policjant wiedział, że może w każdej chwili zostać odesłany w głąb Rosji do jakiejś dziury. Tytułowy Szuster pochodził z rodziny wieloetnicznej i w nim jak w soczewce widać trudność takiego położenia.
Osobiście uważam istnienie takich szczęśliwych małżeństw polsko -rosyjskich za mało realne z uwagi na trudności zewnętrzne, infamię, świadomość zbrodni, dokonywanych na Polakach przez rosyjski reżim, wywózek na Sybir itp. Ale gdy potraktuje się „Sprawy Szustra” z lekkim dystansem, to można się świetnie bawić.
7/10