Dość ryzykowny pomysł, aby Andrew, brat Lee Childa, powoli przejmował cykl o Reacherze, jednak wypalił. Wcześniejsza książka napisana w duecie Lee i Andrew, „Bez planu B”, nie za bardzo mi się spodobała i obawiałam się, że może cykl upadnie. W tym przypadku wszystko jest ok.
Jest tu Jack Reacher, jak zwykle błyskotliwy, świetnie wysportowany, podejmujący wyzwania, kochający ryzyko, nigdy się nie poddający. Wydarzenia wciągają i gwarantują oderwanie się od rzeczywistości. Atmosfera typu, problemy trzeba rozwiązywać, a nie od nich uciekać, również udziela się czytelnikowi. Tym razem autorzy cofnęli serię do 1992r., kiedy to Reacher był wojskowym żandarmem.
Reacher tym razem zajmuje się sprawą, sięgającą korzeniami do czasu Zimnej Wojny, gdy istniało zagrożenie użyciem broni chemicznej. W amerykańskiej fabryce, zajmującej się tego rodzaju produkcją, usytuowanej oczywiście poza terenem USA, w jednym z krajów Trzeciego Świata, doszło do bardzo poważnego poważnego wypadku, w którym zginęło wiele osób. Czytelnik powoli dowiaduje się, jaka była reakcja władz na tą sytuację, czy rozliczono winnych, a także co dzieje się po wielu latach z Amerykanami, odpowiedzialnymi za tą sytuację. Równolegle oczywiście rozgrywa się wątek współczesny, kiedy to działa seryjny zabójca.
Z racji tego że Reacher w tym tomie jest żołnierzem żandarmerii, autorzy pokazują na przykładzie tej konkretnej sprawy, jak ciężko jest, będąc usytuowanym w jakiejś instytucji z określoną hierarchią, zachować niezależność myślenia, nie ulec naciskom i nie stać się oportunistą. Reacherowi mimo olbrzymiej presji udało zachować niezależność i działać zgodnie z sumieniem, ale w wojsku kariery nie zrobił i ostatecznie stamtąd odszedł.
7/10