wtorek, 11 listopada 2025

Patrick Modiano "Dora Bruder"

 

        Dora Bruder” to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Od pierwszych już zdań widać, że to jest wielka literatura, a Nobel z 2014r. dla autora był jak najbardziej zasłużony. Pisałam kilkakrotnie o książkach Patrica Modiano tutaj, i tutaj. 

        Narrator, paryżanin, znalazł w starej gazecie z 1941r. ogłoszenie o tym, że zaginęła Dora Bruder lat 15. Ponieważ podany był adres rodziców, zorientował się, że zna ten rejon Paryża, a w dzieciństwie tam nawet mieszkał. Nie wiedząc do końca dlaczego, zaczął wgłębiać się w tą historię i szukać informacji o Dorze. Książeczka jest właśnie o poszukiwaniu śladów Dory, zawiera też masę refleksji o kwestiach egzystencjalnych, szerszych niż los jednostki. Stawia masę pytań, nie daje żadnych odpowiedzi i nie dotyczy to tylko Dory.

        Narrator zauważa róże przypadki, zbiegi okoliczności, wie, że chodził tymi samymi ulicami, co Dora. Odkrywa, że Dora uciekła z internatu, a on również przeżył taki epizod. Przypomina sobie, że znał człowieka, który musiał znać Dorę. Ustala, jaką trasą dziewczyna uciekała przed gestapo i zauważa, że przy tej trasie jest miejsce, opisane przez Wiktora Hugo w „Nędznikach”, w którym ukrył się, uciekający wraz z Kozetą Jan Valjean. W miarę poszukiwania informacji o Dorze pojawia się coraz więcej zbieżności pomiędzy jej losem a pewnymi fragmentami losu narratora. Dlaczego tak jest? Czy coś z tego ma wynikać, a jeżeli tak, to co? Odnosi się wrażenie, jakby Modiano przybliżał się do wielkiej tajemnicy, a tą tajemnicą nie jest bynajmniej tylko los Dory, bo oczywiste było, że jako skrajnie biedna Żydówka miała znikome szanse na przeżycie wojny. Oczywiste jest też, że ta wielka, egzystencjalna tajemnica nadal nie będzie rozwiązana. 

        Zakonnik, trapista Michał Zioło w książce „Litery  na piasku” pisał: „bo mnie obchodzi sens właśnie, sens pojawienia się w czyimś życiu innego życia, choćby i za sprawą pośredników, czasem tylko w formie szczątkowych informacji”. Szerzej o „Literach na piasku” pisałam tutaj.

        Na początku lektury zastanawiałam się nad sensem wgłębiania się w los Dory, wiadomo było przecież, że nie była ona ani literatką, ani artystką, ani kimś, kto pozostawiłby po sobie spuściznę. Była zwyczajną dziewczyną. Pytanie o sens wnikania w jej życie i poszukiwania śladów pozostaje otwarte. Ale skoro każde życie ludzkie ma sens, próba przyjrzenia się temu życiu również musi mieć sens. Podczas czytania czuje się, że ta lektura uwrażliwia i czyni czytelnika bardziej empatycznym nie tylko na dzieje Dory. Los jednostki chyba bardziej przemawia niż zestawienia, cyfry i statystyki.

    Modiano poza jednym małym wyjątkiem nie wprowadza żadnych elementów paranormalnych, nie ma tu duchów, nikt ani nie widzi ani nie słyszy niczego nadprzyrodzonego, nie ma nawet proroczych snów. W jednym tylko miejscu narrator, stojąc w miejscu, w którym najprawdopodobniej przebywała Dora, mówi: ”Niemniej pod grubą warstwą zapomnienia od czasu do czasu dawało się coś wyczuć, jakieś odległe stłumione echo czegoś, czego dokładnie nie dawało się określić. Było to jak znalezienie się na skraju pola magnetycznego bez wahadełka, pozwalającego odbierać fale”.

10/10