wtorek, 17 października 2017

Jarosław Abramow – Newerly „Lwy z mojego podwórka” – audiobook, czyta Zbigniew Zapasiewicz


Obraz znaleziony dla: Lwy z mojego podwórka

     Podobnie jak i „Zostało z uczty bogów” Igora Newerly, audiobook jest mocno okrojony w porównaniu do tekstu pierwotnego. W wykonaniu Zapasiewicza trwa 3 godziny 43 minuty, a wydany przez inne wydawnictwo, gdzie czyta Jacek Kiss trwa 19 godzin 55 minut. Pierwsza seria audiobooków, wydana przez Agorę kilka lat temu zawiera właśnie wersje niepełne. Pisałam już przy okazji „Zostało z uczty bogów”, że wydawanie tak okrojonych audiobooków to totalne nieporozumienie. W tym przypadku z racji tego, że książka jest autobiografią czasów dzieciństwa z okresu do 1946 roku wyraźnie odczuwa się, że narracja się rwie i że są luki w wydarzeniach. Przykładowo zaraz po opisie upadku powstania warszawskiego i obozu w Pruszkowie następuje sekwencja wydarzeń, związanych z opuszczeniem Pruszkowa, zamieszkaniem u biednego rolnika i powrotem do Warszawy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że niepostrzeżenie dla czytelnika wojna się zakończyła, zastanawiałam się , słuchając, jak możliwe było określone zachowania, że jak Niemcy mogli coś tolerować, tymczasem już rzeczywiście było po wojnie. 

      Te małe fragmenty, które się ostały, były jednak mimo wszystko szalenie ciekawe. Wspomnienia z wojny są częstym tematem książek, trudno już jest zaskoczyć czytelnika tego rodzaju tematyką, po części ona chyba już trochę nuży. Sposób napisania i mimo wszystko czytania w tym przypadku jest jednak taki, że słuchałam z zapartym tchem. Z pewnością autor umie pisać, styl jest prosty i jasny, ale nie prostaczy.

         Zastosowany została też oryginalny sposób narracji z punktu widzenia dziecka. Mimo, że książka napisana została przez dorosłego już autora, starał się on raczej nie komentować wydarzeń z perspektywy późniejszego okresu i z punktu widzenia dojrzałego człowieka. Atutem są też opisy znanych osób, z którymi kontakty miała jego rodzina. Tutaj można dowiedzieć się sporo ciekawostek. Ojciec Jarosława, Igor, współpracował np. z Januszem Korczakiem. Nie miałam pojęcia o tym, że Korczak był inicjatorem powstania pisma dla dzieci i młodzieży, redagowanego przez właśnie dzieci, bez udziału dorosłych. Pismo odniosło sukces finansowy, nakłady na nie szybko się zwróciły. Przedsięwzięcie tego typu było naprawdę nowatorskie, wymagające sporej odwagi. Korczak miał tak dużą siłę przekonywania,  znalazł wydawcę, który zaryzykował taką inwestycję. Utkwiły mi też w pamięci opisy małego Jarka, jak jechał z matką w tramwaju z matką obok walczącego i palącego się getta warszawskiego, a jeden z pasażerów głośno z zadowoleniem komentował, że dobrze „że Żydki się palą” i że Hitler zrobił dobrą robotę. Z pewnością każdy czytelnik znajdzie fakty, o których nie wiedział.

      Perspektywa postrzegania świata przez dziecko też jest intrygująca. Przykładowo mały Jarek z kolegami koniecznie chcieli iść do powstania, jawiło się to jako nowa zabawa. Tak samo nie mógł wówczas zrozumieć, dlaczego część mieszkańców strasznie złorzeczyła powstańcom.

         A odnośnie jeszcze ocen czy komentarzy samego autora, już dorosłego oczywiście, to nie są liczne, jak wspomniałam, ale dające do myślenia. Przykładowo opisywał jednego z sąsiadów, który na wieść o wybuchu powstania wpadł w panikę, a nawet wręcz w histerię, krzyczał, że „my tego nie przeżyjemy”, szlochał. Była to najbardziej gwałtowna reakcja, spośród wszystkich zapamiętanych przez małego chłopca. Taki stan paniki trwał kilka dni, a mężczyzna ten powstania rzeczywiście nie przeżył. Czy było to przeczucie?

        Jedna z ciekawszych kwestii, wynikających z książki, dotyczy jednak czegoś zupełnie innego. Ojciec autora, Igor Newerly, był kaleką, nie miał jednej nogi. Jarosław opisując różne rodzinne historie, niejednokrotnie o tym wspominał, nigdy jednak nie miała miejsce sytuacja taka, aby ojciec się na to uskarżał. Igor Newerly żył tak, jakby kalectwo nie miało miejsca, nie rozpaczał, nie złorzeczył, pracował, nie oszczędzał się, nie oczekiwał taryfy ulgowej, nie robił z siebie z tego tytułu męczennika i nie chciał żadnej litości czy współczucia. Prezentował niespotkany wręcz hart ducha.

            Szkoda, że audiobook nie był jednak wersją pełną.

4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz