Ta rewelacyjna książka jest historią
epoki Piastów, opowiedzianą z dużą, nieukrywaną dozą subiektywizmu. Z reguły w
historycznych opracowaniach naukowych subiektywizm jest czymś , czego powinno
się unikać. Książka Jasienicy nie jest, na szczęście , opracowaniem
historycznym. A przez to, że autor stale ocenia róże piastowskie decyzje, nie
ma żadnych problemów z jej odbiorem. Słucha się rewelacyjnie. Jest to doskonała
lektura i dla miłośników historii i dla tych, którzy się nią specjalnie nie
interesują. Szczególnie polecałabym ją tym, którzy za historią nie przepadają i
nie za bardzo pojmują, po co w ogóle w szkole uczy się historii, przecież dawne
wojny niby to nie mają żadnego znaczenia dla obecnych dziejów. Sposób napisania
tej pozycji udowadnia tezę wręcz przeciwną, że gdyby ludzie mądrze uczyli się
historii, mniej byłoby nietrafnych decyzji politycznych.
Sposób
napisania wygląda tak, że autor omawia określone wydarzenia, potem te
ważniejsze komentuje i stara się przekonać czytelnika, dlaczego określone
posunięcia polityczne uważa za dobre, inne za złe. Co znamienne, ma stale na
względzie ogólne tło, czyli decyzje władców ocenia z uwzględnieniem uwarunkowań zewnętrznych, akcentuje, jaka w
danym momencie była sytuacja międzynarodowa, czy sprzyjająca, czy nie. Inaczej
patrzy się na określoną politykę wewnętrzną, gdy ma się świadomość, że na
zachodzie powstaje Marchia Brandenburska, od południa zagrażają Tatarzy, od
wschodu Litwini, a od północnego wschodu Krzyżacy.
Autor
zrywa też z pewnymi, utartymi już stereotypami. Przykładowo staje w obronie
Mieszka II, uchodzącego za nieudacznika, porównywanego permanentnie i to na
niekorzyść, z ojcem Bolesławem Chrobrym. Uświadamia, jak wyglądała sytuacja
zagraniczna i jak wiele w tym zakresie się zmieniło w krótkim czasie. I finalnie stwierdza, że biorąc całokształt
pod uwagę, wcale nie było to najgorszy władca. Podobnie jest i z Litwinami,
których przywykliśmy już uważać za jagiellońskich sojuszników . Za Piastów
następował stopniowy wzrost znaczenia Litwy i Litwa od czasów Mendoga zaczynała
stanowić dla nas coraz większe, realne zagrożenie, które wyrażało się nie tylko
w wojnie podjazdowej. Mówiąc Piastach
trzeba pamiętać o Litwie jako wrogu Polski.
Wielokrotnie autor wyszczególnia, jakimi
cechami odznaczała się polityka władców wielkich, za których uważał właśnie
Chrobrego, Łokietka i Kazimierza Wielkiego, tego ostatniego już szczególnie.
Nie zamierzam tutaj streszczać całego wywodu, zainteresowani mogą sięgnąć po tą
pozycję, zasygnalizuję tylko i to wybiórczo parę kwestii. Kazimierz Wielki za
priorytet uznał odbudowę państwa po rozbiciu dzielnicowym. Chciał odzyskać
utracone wówczas ziemie, ale był realistą
i zdawał sobie sprawę z tego, że ze słabym jeszcze wojskiem wiele się nie
zwojuje. Jako pragmatyk podpisał w 1343r. mało korzystny pokój kaliski z
Krzyżakami, na mocy którego zrzekł się m. in. Pomorza Gdańskiego. Uznał, że w
tym czasie Zakon był potęgą i wojna z nim była niemożliwa do wygrania, a
więc wojnę musi odwlec w czasie jak
najdłużej się da. Ładowanie pieniędzy w wojnę, stratę ludzi uznał za niemożliwe
do przyjęcia. Zaoszczędzone na wojnie pieniądze inwestował m. in. w budowę zamków warownych , wiedział
przecież, że wojna z tym czy innym wrogiem prędzej czy później wybuchnie.
Inwestował też w naukę, zafundował słynny Uniwersytet, nazwany później
Jagiellońskim. Ciekawe, co sądziłby o decyzji z 1939r., aby nie oddawać Niemcom
Wolnego Miasta Gdańska i nie godzić się na eksterytorialną autostradę , i aby w
konsekwencji bić się „o honor” i stracić 6 mln. ludzi…
Kazimierz Wielki szukał też
sprzymierzeńców i to wśród europejskich potęg, skłócanie się pod byle
pretekstem z sąsiadami nie wchodziło w rachubę, nie szukał też sojuszników w
państwach, pozbawionych jakiegokolwiek znaczenia. Postawił m. in. na dobre kontakty z papieżem
, co uzyskał płacąc regularnie świętopietrze, o czym inni władcy w tym czasie
regularnie zapominali. Było to więc pewną formą przekupstwa, ale skuteczną,
liczył się cel. Gdy już papieża
przekupił , to zabiegał przy pomocy dyplomatów o jego oficjalne, przychylne
stanowisko dla rozstrzygnięć, dotyczących przynależności terytorialnej do naszego państwa określonych ziem. Papież
wiedział, że przyznając rację Polsce będzie
miał większe zyski ze świętopietrza.
Przykłady różnych ciekawych rozważań można
mnożyć. Lektor niczego nie psuje, nie popisuje się, czyta w spokojnym tempie.
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz