niedziela, 27 lipca 2014

1913. Rok przed burzą – Florian Illies




Wydawnictwo Czarna Owca 2014, wydanie I

    Ciekawa i całkiem zabawna lektura głównie dla miłośników historii, literatury, sztuki, ale nie tylko . Autor opisał wydarzenia 1913r., miesiąc po miesiącu. Kryteria doboru tych wydarzeń są oczywiście całkowicie subiektywne i w tym tkwiło chyba największe ryzyko dla autora. Oczywiste jest, że nikt do końca nie będzie z tych jego wyborów zadowolony. Dla mnie efekt  jest całkowicie zadowalający.  100 lat w przeszłość to niby mało, ale temat I wojny światowej i okresu bezpośrednio poprzedzającego jej wybuch, jest u nas w Polsce, wyjątkowo mało popularny. Miałam więc wrażenie, jakbym cofała się w jeszcze bardziej , niż 100 lat, zamierzchłą przeszłość.

     Autor opisał wydarzenia polityczne, literackie, z zakresu historii sztuki, ale poświecił też miejsce wydarzeniom z   życia ówczesnych celebrytów. Tyle tylko, że ówczesnymi celebrytami  byli np. światowej klasy malarze czy pisarze, a nie „znani z tego że są znani”.  Wydarzenia wielkie sąsiadują z małymi. Co paradoksalne, część wydarzeń, o których w 1913r, huczał świat, obecnie jest zapomniana lub znana tylko wąskiemu kręgowi osób, np. afera z austriackim , wysoko postawionym  pułkownikiem Redlem, który okazał się rosyjskim szpiegiem. A z kolei cześć wydarzeń, które mogły się wydawać błahe, zmieniły świat, np. otwarcie butiku Coco Chanel, lub otwarcie pierwszego wielkiego domu towarowego .  Ludzie, o których nikt wówczas nie słyszał, zadecydowali o historii XX wieku, przykładowo Hitler był podrzędnym malarzem, malującym jedną akwarelę na dzień i mieszkającym w noclegowni dla bezdomnych mężczyzn w Austrii.  Jedynym rodzajem muzyki jaki znano, była muzyka klasyczna i to w najbardziej klasycznym wydaniu, a szczytem awangardy okazał się Strawiński i jego „Święto wiosny”.  Jazz dopiero się rodził.  A jakie były najsłynniejsze dzieła literackie 1913r. ?  „W poszukiwaniu straconego czasu” Prousta, Mann zaczynał też prace nad „Czarodziejską górą”, A jakie miasto było przysłowiowym centrum świata? Nie był to ani Nowy Jork, ani Londyn czy Paryż. Był to właśnie Wiedeń i zdecydowana większość  opisywanych sytuacji, rozegrała się Wiedniu, ewentualnie w Berlinie lub Monachium. Wystarczyło 100 lat i te miasta nikomu już chyba nie kojarzą się z centrum polityki światowej. Ale niektóre rzeczy pozostały niezmienne, np. wiele osób lubiło szpanować, a szpanem  wówczas było posiadanie automobilu. Miłośnikiem owych automobili był arcyksiążę Ferdynand, którego automobil miał bajeranckie złote szprychy.  Wydawcy gazet nie przeczuwali nadchodzącej wojny, w końcu osiągnięto już taki poziom nowoczesności, że wojna nie mogła tak sobie wybuchnąć, jak to bywało  w dawnych wiekach. Nam się wydaje, że w latach 60-tych XX wieku doszło do rewolucji obyczajowej. Obawiam się, że gdyby usłyszeli o tym artyści  z 1913r., byliby bardzo rozbawieni, większego rozluźnienia obyczajów, niż w  ich kręgach  w tamtym czasie, trudno sobie wyobrazić.

    Jedyne , czego mi brakowało, to spojrzenia na świat z punktu widzenia ludzi niewykształconych, chłopów czy robotników. Nie wiadomo, ile zarabiali, jak żyli i czy w ogóle cokolwiek z tego, czym żył świat , ich interesowało.  Ale może nie wynika to wcale z zapomnienia autora o tej kwestii. Nikt w 1913r. nie interesował się ani chłopami , ani robotnikami , świat żył tak, jakby ani chłopów, ani robotników nie było. I Illies doskonale to odzwierciedlił.  Idealną sprawą byłoby też dla mnie, gdyby książka ukazała się w wydaniu albumowym, ze zdjęciami z epoki, z fotografiami  i znanych i nieznanych osób, z obrazami np.   Kokoschki.

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz