Temat jest świetny, teoretycznie powinien zaciekawić niemal każdego, ale książka zamiast interesującego reportażu przypomina bardziej nudny, szczegółowy i pozbawiony emocji dokument. Autor opisuje zarówno kwestie, mające kluczowe znaczenie dla tragedii, jak i zupełnie poboczne, do tego jeszcze życiorysy niektórych marynarzy, wszystko jest tak pomieszane, że nie słucha się tego najlepiej. Ciężko jest się nawet zorientować, dlaczego prom zatonął, był to zespół czynników, typu zła konstrukcja, problem z popsutą i źle naprawioną furtą, przez którą wjeżdżały ciężarówki, niepotrzebne przebalastowanie i in.
Te sprawy, które wydały mi się najbardziej frapujące, zostały tylko zasygnalizowane. Przykładowo z promu nie uratował się nikt z pasażerów, a jedynie tylko 9 marynarzy. Jakąkolwiek szansę na przeżycie miały tylko te osoby, które miały ubrane skafandry termiczne. Była zima i szalał sztorm, a część tych skafandrów była zamknięta na klucz w skrzyni na pokładzie. Aż cisną się pytania, dlaczego pasażerowie nie mieli do nich dostępu, czy zaniedbano w tym zakresie procedur? Czy skafandrów wystarczyłoby dla każdego na promie? Dlaczego gdy sytuacja podczas sztormu się pogarszała, nikt nie pomyślał o tym, żeby poinstruować pasażerów, jak się mają zachowywać, żeby rozdać im te skafandry, o ile oczywiście wystarczyłoby dla wszystkich? Nie jest to zgłębione.
Nie jest wyjaśnione, dlaczego akcja ratownicza przebiegała tak fatalnie, gdy nadpłynął pierwszy statek ratowniczy zrzucił sieć, do której mieli wejść rozbitkowie. Gdy jeden wszedł, fala trzasnęła nim tak o burtę tego ratowniczego statku, że roztrzaskała mu czaszkę. Gdyby nie skorzystał z tej pomocy i trochę poczekał, być może przeżyłby.
Było też sporo ciekawych wątków psychologicznych, w które można byłoby się wgłębić, ale one również zostały tylko zaledwie wspomniane. Przykładowo jeden z marynarzy nie miał tego termicznego kombinezonu, po kilku minutach kontaktu z lodowatą wodą i sztormowym wiatrem przy ok. -20 stopniach Celsjusza, powinien już nie żyć. A przeżył w tych warunkach kilka godzin. Jak to się stało? Czy była to kwestia warunków fizycznych, czy raczej psychiki i determinacji? Nie wiadomo, Zadworny mógł porozmawiać z psychologiem, lekarzem, dopytać, ale tego nie zrobił.
Mimo olbrzymiego nakładu pracy autora, całość jest rozczarowująca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz