Wyciśnięcie czegoś nowego i godnego uwagi ze sprawy zabójstwa sprzed prawie 100 lat jest trudnym zadaniem. Sprawa nie budzi już emocji, nie żyje żaden świadek. Odnosiłam wrażenie, że Łazarewicz liczył na to, że gdy przeczyta akta, odkryje coś, na co nie zwrócił uwagi żaden ze składów sędziowskich, sądzących tą sprawę. Oczywiście niczego takiego nie znalazł. Spodziewał się chyba też, że gdy znajdzie dowody ze sprawy, to może również wpadnie na jakiś genialny pomysł, na który nikt wcześniej nie wpadł, np. badania DNA współczesnymi metodami. Dotarł do narzędzia zbrodni, które o dziwo się zachowało, porozmawiał z naukowcami i dowiedział się, że nie ma możliwości, aby było na nim DNA sprzed 100 lat. Nie było ono specjalnie zabezpieczone, leżało w szafie, dotykane przez setki ludzi. Próby te jak dla mnie było mocno naiwne i megalomańskie. Ani sędziowie, ani prokuratorzy, ani policjanci, ani naukowcy, ani adwokaci 100 lat temu nie byli w stanie znaleźć dodatkowych dowodów, które mogłyby przekonać nieprzekonanych, ale autor uznał, że coś znajdzie. Nie znalazł nic.
Można się było spodziewać takiego obrotu sprawy. Stanowisko współczesnych naukowców jest takie, że skoro w tamtych czasach jeden z najwybitniejszych i najrzetelniejszych naukowców światowej klasy wydał określoną opinię o DNA, w oparciu o którą doszło do skazania, to opinia ta była słuszna.
Łazarewicz poza samą zbrodnią niezwykle szeroko opisał wszystkie jej aspekty. Zbrodnia zniszczyła całe życie córce Gorgonowej, która urodziła się już po fakcie. Kobieta ta opowiadała, że dzieci w sierocińcu, gdzie ostatecznie się znalazła, gdy dowiedziały się, czyją jest córką, wyśmiewały ją i dręczyły. Podobnie było z zakonnicami, opiekunkami z tego sierocińca. Kobieta ta całe życie poddana była ostracyzmowi.
Na oddzielną uwagę zasługują media. Łazarewicz po temacie mediów się prześlizgnął. Ale zamienienie życia córki Gorgonowej w piekło było w dużej mierze zasługą dziennikarzy, którzy wracali do tej sprawy, co jakiś czas gdzieś ukazywał się artykuł z informacjami, gdzie teraz jest i co porabia córka Gorgonowej. W tym zakresie refleksji nie było. Jest również przykład na ogłupianie ludzi przez media. W jednej z gazet ukazał się artykuł o ogrodniku, zatrudnionym w domu, w którym doszło do zabójstwa. W artykule została zawarta całkowicie zmyślona informacja, że na łożu śmierci ogrodnik przyznał się do tego, że to on zabił Lusię. Ogrodnik tymczasem do czasu tej publikacji spokojnie sobie żył, nigdy nie był na łożu śmierci i nigdy nie powiedział, że był zabójcą. Po publikacji oczywiście zaczął być postrzegany jako zabójca i jego życie również stało się koszmarem.
W przypadku niesamowitego reportażu "Żeby nie było śladów", o którym pisałam tutaj, o zabójstwie Grzegorza Przemyka tego samego autora, wertowanie akt czy rozmowy ze świadkami miały sens. W sprawie Przemyka mataczono, w sprawie matactwa toczyło się potem odrębne postępowanie, poza tym żyli świadkowie.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz