
Evzen Bocek jak zwykle z poczuciem humoru i zdrowym dystansem do świata opowiada, jak Maria wraz z matką i jedną z osób, zatrudnionych w ich rodzinnym zamku, pojechała na zaproszenie królowej Niderlandów na królewski dwór. To co najlepsze w tym cyklu to oczywiście humor, którego nie brakuje nawet w obliczu wydarzeń niezbyt radosnych i wspomniany dystans. Takie podejście do różnych wydarzeń to też sposób na życie, dzięki któremu żyje się łatwiej.
W tym tomie najwięcej sytuacji komicznych wynika ze skontrastowania manier prostej i nieprzejmującej się niczym osoby, pracującej dla Kostków, z manierami jakie wynikają z protokołu obowiązującego na dworze królewskim. Są też oczywiście miłosne perypetie Marii, która nawet w obliczu urwania kontaktów z nią przez ukochanego nie pogrąża się w prawdziwej czarnej rozpaczy i nie dostaje depresji, tylko żyje dalej. Można poczytać właśnie jak, i jaki jest jej sposób na tego rodzaju niemiłe wydarzenia.
Autor niestety nieco się powtarza opisując różne komiczne sytuacje, ewidentnie czerpie z gagów z poprzednich tomów. Mniej więcej jedna trzecia książki to tylko rozkręcanie się akcji, a osoby które znają tomy wcześniejsze, nie mają tutaj zbyt wielu powodów do śmiechu. Ale potem jest coraz lepiej. Po lekturze całości lepszy humor jest niemal zagwarantowany.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz