poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Alan Ayckbourn „Trzy sypialnie” spektakl teatralny - Teatr Kwadrat – Warszawa

Ilustracja


Ten niepozornie wyglądający starszy pan, Alan Ayckbourn, pisze jedne z najśmieszniejszych  sztuk, jakie kiedykolwiek oglądałam. Dawno temu w Teatrze Telewizji obejrzałam 2 jego komedie i do dziś pamiętam, że były arcyzabawne. Jego nazwisko to gwarancja dobrego humoru, niesamowitego relaksu. Nie mam do  tekstu żadnych zastrzeżeń, wykonanie też jest wyśmienite. Doprowadzenie widza do takiego stanu, że zapomina o całym świecie i śmieje się niemal do łez, naprawdę jest trudne, a Ayckbourn potrafi tego dokonać. Myślę, że gdyby ludzie zamiast  kuracji na depresję i łykania tabletek, oglądnęli „Trzy sypialnie”, a potem jeszcze parę innych dobrych komedii, nastrój z pewnością by im się poprawił i spojrzenie na świat również.

    Sztuka jest współczesna, mowa jest w niej o perypetiach 4 par, oglądamy zwyczajne, codzienne problemy, z którymi ludzie borykają się każdego dnia. Problemy każdego bohatera oglądane z zewnątrz nie wydają się aż tak poważne, jak jemu samemu. A humor jeszcze bardziej dystansuje. Para w średnim wieku jest komiczna, gdy każde z małżonków mówi coś do drugiego, a małżonek tego nie słucha. On opowiada, że dach przecieka, a ona że zgubiła rzęsę, a zaraz przecież wychodzą do restauracji. Inny małżonek ma z kolei akt korzonków lub czegoś podobnego, nie może ruszyć się z łóżka, a żona idzie na imprezę, na której może spotkać się z dawną miłością. Kolejna para jest w trakcie rozstawania się i nie mogą się na siebie patrzeć. Gdy już jednak się zobaczą, to jedyną niewiadomą jest to, czy do awantury dojdzie po minucie czy dwóch. No i jest jeszcze czwarta para, organizująca parapetówę.

   5/6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz