Tytułowy Wilk Stepowy to główny bohater, Harry Haller, 50 - latek, samotnik, który nie musi pracować. Całymi dniami snuje refleksje o przeczytanych książkach, chodzi na koncerty muzyki poważnej, włóczy się po mieście, ale nade wszystko rozważa, co dzieje się w jego wnętrzu. Analizuje, co czuje, czy np. ma ochotę na towarzystwo, czy wręcz odwrotnie, bierze w nim górę samotniczy wilk, oraz jak bardzo jest niedopasowany do współczesnego mu świata i go nie rozumie. Raz na jakiś czas coś publikuje w gazetach, ale i to nie przynosi mu specjalnej satysfakcji. Nadmiar wolnego czasu i brak obowiązków doprowadziły go do lekkiego sfiksowania. Niektórzy oczywiście oburzą się, że jest to spłaszczenie powieści, ale odbieram to właśnie w ten sposób. Bezustanne rozczulanie sie nad sobą, w stylu np. jaki to jestem nieszczęśliwy, typu musiałem pójść w gości, irytuje. Albo rozważania, czy to już dobra pora, aby popełnić samobójstwo. Brak jest oczywiście konkretnej przyczyny pojawienia się myśli samobójczych, ale generalnie wynikają one z "bólu istnienia", lub moim zdaniem, z nudy. Inne rozważania dotyczą chociażby kwestii, ile Harry ma osobowości, czy tylko dwie, czy może więcej. Myślę, że większosć tych pseudoproblemów zniknęłaby, gdyby Harry nie był tak bardzo skoncentrowany na sobie lub gdyby się czymś konkretnym zajął, albo też, gdyby w końcu pojawił się jakiś realny, a nie wydumany problem.
Ale ten początek to tylko pół biedy, również każdy też częściej lub rzadziej czuje się z różnych względów niedopasowany do otaczajacej rzeczywstości. Wilk poznał jednak kobietę i całkowicie stracił dla niej głowę. Nauczył się tańczyć, poszedł na bal, zaczął smakować różne drobne przyjemności. Zmienił sie nie do poznania. Skorzystał też z narkotyków, a bełkotliwy i nie do końca zrozumiały opis transu narkotycznego zajmuje kilka godzin audiobooka. Będąc naćpnym Harry jeździł jakimiś samochodami, strzelał do ludzi i uciekał. Zabił też ukochaną, konkretnie pchnął ją nożem i był przekonany, że dzieje się to w realu. Potem dopiero powiedziano mu, że wbił ostrze noża w jej lustrzane odbicie. Wmiędzyczasie spotkał się jeszcze z Mozartem i uciął z nim pogawędkę. Na koniec dowiedział się, że nie ma poczucia humoru, a gdyby je miał, byłoby mu trochę lżej. Poczuł, że jest w tym sporo racji.
3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz