sobota, 29 kwietnia 2023

Elżbieta Cherezińska „Wojenna korona” – audiobook, czyta Filip Kosior

 

     Wszystkie tomy z tej serii to właściwie jedna całość, wracam do Łokietka i innych postaci jak do starych znajomych. Seria ta mnie zafascynowała, a poziom poszczególnych tomów jest naprawdę wyrównany. Cherezińska pisze w sposób fascynujący, mnie to wciąga totalnie, losy poszczególnych bohaterów przeplatają się z losami całego państwa. U jednych jest w danym momencie świetnie, u innych źle, potem się to odmienia, potem znowu na odwrót. Jest jak w życiu. W jednym rozdziale mowa jest o najważniejszych dla bytu państwa sprawach, w innych rozgrywa się historia miłosna itp. Jednych rozdziałów słucha się w napięciu, innych na luzie. Jest to idealnie skomponowane. Jest to jeden z najlepszych cyklów historycznych, jakie kiedykolwiek czytałam. 

    Tutaj wydarzenia rozgrywają się już po koronacji Łokietka, sytuacja międzynarodowa dla królestwa nie jest dobra. Tak jak i w poprzednim tomie mamy problemy niemal z wszystkimi sąsiadami, z Litwą, Krzyżakami, Brandenburgią, Czechami, tylko z Węgrami jest ok, co wynika z tego, że Elżbieta, królowa Czech, jest córką Łokietka. Autorka nie przedstawia nas ani jako potęgi, ani jako beznadziei, a to że w tak fatalnej sytuacji międzynarodowej udało się nam wywalczyć koronację, a potem tą niepodległość utrzymać, świadczy o tym, że król i jego doradcy to były naprawdę wybitne umysły. Ale łatwo nie było. Talent był potrzebny nie tylko na polu walki, ale przede wszystkim w dyplomacji i w prawie. Walka z nieprzyjaciółmi toczyła się na wszystkich polach. Pokazywane są oficjalne działania dyplomatyczne i ruchy zakulisowe, mające zdecydowanie większe znaczenie. 

      W poprzednich tomach można było przeczytać, jak Łokietek popełniał błędy i jak wytrawni, polityczni gracze z zagranicy, błędy te bezwzględnie wykorzystywali. Teraz gdy Łokietek zdobył już niezbędne doświadczenie, również i on nauczył się rozgrywać wrogów. Cherezińska nie pokazuje  naszego narodu ani jako tylko nieudaczników, ani jako tylko wspaniałych zwycięzców. Pokazuje i blaski i cienie naszych dziejów.   

     Jednym z bardziej fascynujących elementów tego tomu są kulisy polityki krzyżackiej. Pokazani są oni nie tylko jako wrogowie Polski, ale też jako ludzie bardzo wykształceni, myślący, przebiegli, zorganizowani i pracowici, od których mogliśmy się wiele uczyć. Popełniali też oczywiście błędy i o tym też jest mowa. Jednym z priorytetów Krzyżaków w tamtym czasie było to, żeby Litwa się nie ochrzciła i żeby mogli w majestacie prawa stale na nią napadać. Oficjalnie oczywiście niby to bardzo chcieli chrztu Litwy, ale faktycznie robili wszystko, aby do tego nie doszło i aby na zewnątrz obraz był taki, że to wina Litwy. Litwa chciała przyjąć chrzest z rąk wysłanników papieża, Krzyżacy mieli swoich szpiegów na dworze ich Litewskiego Wielkiego Księcia, szpiedzy ci mieszali w otoczeniu władcy jak tylko mogli, aby do chrztu nie doszło. Robili to skutecznie. 

      Ale poza tym są oczywiście wszystkie inne elementy, jak w poprzednich tomach.  

10/10       


wtorek, 25 kwietnia 2023

Lilian Jackson Braun „Kot, którego nurtował strumień”

 


    Jest to świetny tom, jeden z lepszych z serii. Qwill będący domatorem, tym razem wyjechał wypocząć do małego miasteczka nieopodal swojego miejsca zamieszkania. Od otaczającej go na co dzień rzeczywistości się więc za bardzo nie oderwał, ale odrywać się nie chciał, bo tą rzeczywistość codzienną wręcz kochał. Miał więc kontakty i z przyjaciółmi i z redaktorem naczelnym gazety, z którą współpracował.

   Wypoczynek odbywał się w wiosce, otoczonej lasami, a przepływał przez nią tytułowy strumień. W czasie tego urlopu rozmawiał z właścicielami pensjonatu, czy budynki mogą mieć złą aurę i czy mogą niejako nasiąkać osobowością wcześniejszych właścicieli. W pensjonacie, w którym zatrzymał się Qwill, podobno co takiego miało miejsce, bo właścicielom ciągle co się nie udawało.  

    Qwill wymyślił też wśród wczasowiczów zabawę, aby znaleźć sobie wiersz urodzinowy, czyli taki ulubiony, który najbardziej do nas przemawia i aby w urodziny go sobie przypominać. On sam powiedział, że chyba wybrałby wiersz Kiplinga „List do syna”, czyli „Jeżeli zdołasz zachować spokój…” Jest to oczywiście świetny asumpt do zastanowienia się nad  swoim  ulubionym wierszem, koncepcja zrobienia z niego wiersza urodzinowego też jest pomysłem godnym uwagi. U mnie byłoby to kilka wierszy, a byliby to chyba „Sekretarze” Miłosza i kilka wierszy Szymborskiej: „Przypadek”, „Seans”, „Miłość od pierwszego wejrzenia”.

    Jest też kontemplacja obrazu. Qwill zobaczył obraz, przedstawiający morze i ludzi na plaży. Pozornie banalny obrazek zauroczył naszego bohatera. Obraz nie przedstawiał żadnej wartości materialnej, ale dla Qwilla idealnie uosabiał wypoczynek i sielską atmosferę. Na tej właśnie zasadzie ludzie zakochują się w pewnych obrazach, coś ich w tych obrazach orzeka i czyjekolwiek inne zdanie nie ma tu już żadnego znaczenia.   

   Co charakterystyczne, na urlop Qwill wyjechał be swojej partnerki, Polly, która wcześniej pojechała gdzieś indziej i wysyłała Qwillowi widokówki, informujące o znajomości z innym mężczyzną. Qwill zamiast rozmyślać o ich związku skoncentrował się na czymś innym, w tym na szukaniu zabójcy, który zabił dwie osoby, czytał książki, chodził do restauracji i prowadził życie towarzyskie. Uzmysłowił sobie nawet, że niekiedy zjedzenie naprawdę dobrego posiłku może być sposobem na chandrę. Przypomniał tez sobie historię miasteczka, w którym mieszkał na co dzień i postać przyjaciółki matki, Fanny, po której odziedziczył spadek. Fanny zajęła się biznesem w wieku 60+ i stała się milionerką. A wszystko to stało się na wspomnianym wyjeździe. 

9/10 

niedziela, 23 kwietnia 2023

Jo Nesbo "Krwawy księżyc"


Krwawy księżyc - Jo Nesbo | okładka


     Nesbo lepiej mi się czyta, niż słucha, ostatnio audiobooka popsuł koszmarny czytający. Wydarzenia wciągnęły mnie średnio, a fragmenty o różnych robalach i insektach, pasożytach, ich zachowaniach, które mają swoje odpowiedniki w zachowaniach ludzkich,  były odrażające. Dość porywająca była za to końcówka książki. Fenomenalnie zaś pokazany jest portret osoby, która całe życie była samotnikiem, a teraz jest dodatkowo pogrążona w głębokiej żałobie, chyba też depresji, a po której na zewnątrz ten ból nie dla każdego był widoczny.  

    Harry Hole stracił żonę, chciał zapić się na śmierć, zdecydował się jednak na udzielenie pomocy nowo poznanej znajomej, a potem zaangażował się w śledztwo, dotyczące seryjnego mordercy. Ma kilkoro przyjaciół, wrócił do pożytecznego zajęcia. Harry zawsze był samotnikiem, "nie znał nikogo innego, kto potrzebowałby tyle samotności, co on". Jego żona nazywała to "ograniczoną pojemnością społeczną". Ale teraz zżera go żal po śmierci żony. Jako nałogowy alkoholik sięga oczywiście po flaszkę. Na pozór może się wydawać, że wrócił już do normy, zresztą chodzi do knajp, spotyka się z ludźmi. Samotnicy kojarzą się z osobami, które siedzą same w domu. Tu objawia się to inaczej, Harry prowadzi przecież śledztwo. Jest inteligentny, bystry, wie, co robi. Można nie zauważyć, że jest na dnie. Każdego dnia spotykamy z pewnością takie osoby. Natomiast czy można im pomóc? 

    Dla Harrego pewnym ratunkiem było zaangażowanie się w pomoc innym ludziom. Nie był w stanie oczywiście zapomnieć o tym, co się z nim dzieje, ale koncentrował się na kimś innym. Chyba właśnie w tym widzi on sens istnienia. Gdy wygłaszał mowę na pogrzebie zmarłego przyjaciela, powiedział: "I sądzę, że umarł jako człowiek szczęśliwy. Szczęśliwy, ponieważ należał do tej części ludzkości, która satysfakcję czerpie z tego, że może przyczynić się do uczynienia tego świata miejscem bardziej znośnym dla innych". 
8/10






sobota, 15 kwietnia 2023

Elif Shafak "10 minut i 38 sekund na tym dziwnym świecie" Elif Shafak - audiobook, czyta Marta Markowicz

 

      Książka epatuje smutkiem. Najbardziej charakterystyczne jest tu sięganie po opisy osób skrzywdzonych przez los. Większość teksu zajmują obrazy czynionego zła, dochodzi do tego smutek, rozpacz, poczucie straconych szans itp. Atmosfera jest koszmarna, z biegiem wydarzeń wcale nie jest lepiej. Wytchnienie jest tylko w krótkich momentach, a dają je miłosć i przyjaźń. Opisywane wydarzenia do szczególnie frapujących nie należą, psychologia też nie jest porywająca. Nie znalazłam tu żadnej głębi pod żadnym względem. Za to można oczywiście dowiedzieć się co nieco o Turcji i Stambule. 

    Na uwagę zasługuje obraz Stambułu i jego mieszkańców, aczkolwiek nie dorównuje on temu, o czym pisał noblista O. Pamuk w książce "Stambuł. Wspomnienia i miasto", o której pisałam tutaj. Miejsce w którym się mieszka, z pewnością wpływa na osobowość i charakter człowieka. Wszędzie na świecie jeżeli ktoś żyje mocno pod prąd utartym schematom, to albo męczy się na prowincji, dostosowując się do schematu, albo przenosi się do wielkich miast, gdzie jest większa anonimowość, różnorodność, a nawet większa tolerancja. U E. Shafak Stambuł jest też swoistym bohaterem książki, tak jak np. oblegany w czasie wojny Leningrad był obok Tatiany i Aleksandra bohaterem "Jeźdźca Miedzianego" P. Simons, jak w cyklu E. Ferrante "Genialna przyjaciółka" bohaterem jest Neapol itp. itd. Przykłady można mnożyć. Powieści o ukochanych, czy znienawidzonych miastach pisarzy jest wiele i bywają one fascynujące.  

       E. Shafak pokazuje Stambuł z punktu widzenia biedaków, uchodźców z innych państw, uciekinierów z radykalnej relegijnej, przesiąkniętej islamem prowincji, są tu prostytutki, osoby chore, jest transseksualistka itp. postacie. Ludność rdzenna jest względem nich albo obojętna, albo wroga, na pomoc ze strony innych osób, niż oni sami, nie mogą liczyć. W większości miast na całym, świecie wygląda to podobnie. Jest tu tygiel rasowy, są uchodźcy z Azji i z Afryki. Dzięki Stambułowi jednak mogą żyć lepiej niż tam, skąd uciekli. Mogą się zastanowić, kim tak naprawdę są i kim chcą być. 

    Świetnie jest pokazany jeden z najbardziej fascynujących mostów na świecie, most nad Bosforem. Jest też, pod Stambułem, cmentarz osób nieznanych, chowanych przez lata nawet bez próby ustalenia ich imienia i nazwiska, nie ma tam nagrobków, są tylko numery, a ceremonie pogrzebowe sprowadzają się do wrzucenia przez odpowiednie służby ciała do ziemi. Z reguły nikt się tymi zmarłymi nie interesuje, nikt po nich nie płacze. 
6/10
    


wtorek, 4 kwietnia 2023

Michał Zioło OCSO w rozmowie z Katarzyną Kolską i Romanem Bieleckim "Po co światu mnich?"

 

Rozmowa pozostawia spory niedosyt. Michał Zioło jest osobą o wyjątkowej mądrości, przeczytałam jego "Znaki na piasku" i uważam je za fenomenalne.  Sporo daje też do myślenia wywiad z nim w zbiorze wywiadów "Rozmowy W Drodze. Smaki życia." Tutaj rozmawiający z mnichem w większości skupili się na kwestiach powierzchownych, np. omawiany jest obraz życia w zakonie trapistów, obraz pracy, rozkład dnia, wygląd celi, cmentarza itp. Przedstawiony jest też życiorys M. Zioło i to w kilku rozdziałach. Opisy życia u trapistów nie są nudne, są nawet zaskakujące, ale spodziewałam się czegoś wnikliwszego. We wspomnianych wcześniej krótszych formach jest zdecydowanie więcej głębszych i zastanawiających treści. 

     Jest tu dość sporo zagadnień, które wzbudziły moje totalne zaskoczenie i niezrozumienie, przykładowo M. Zioło wspomina o tym, że zakonu nie traktuje jako rodziny i że nie ma tam miejsca nawet na przyjaźń. Przyjaźń bowiem oznaczałaby wyróżnienie któregoś z braci, a to nie może mieć miejsca, odczuwa więc cały czas dojmującą samotność. Gdy był wcześniej w zakonie dominikanów, to potrafił się przyjaźnić, o czym sam również mówi. Albo gdy umrze ktoś ze zgromadzenia, to "chyba mu go nie brakuje. Traktujemy to jako rzecz, która ma się wydarzyć prędzej czy później. Szereg się wyrównuje i tyle". Brzmi to nieludzko. Tak samo nie rozumiem innych kwestii, już prozaicznych, np. ohydnych posiłków, czy siedzenia podczas nich na stołkach bez oparcia itp. umartwień, które nie wiadomo czemu służą. Albo np. głoszenia konieczności bezwzględnego posłuszeństwa przełożonym, biskupom, bez względu na okoliczności. Rozmawiający z mnichem nie drążą żadnych z tych kwestii. 

     Na szczęście są też i rozdziały sięgające pod powierzchnię. Nie ulega jednak wątpliwości, że M. Zioło jest spełniony w takim życiu. Chyba widzi więcej niż my. "Pan Bóg nigdy nie zostawia mnicha samego, tylko daje mu znaki, które go mają podtrzymać. Nazywam to małymi objawieniami. Tak jakby na krótką chwilę Pan Bóg pokazywał mi podszewkę świata". Są liczne odniesienia do dzieł literackich.    

   Jest mowa o mnichach - trapistach z Tibhirine z Algierii, zamordowanych w 1996r. przez islamistów. Mnisi ci byli ostrzegani, że bezpieczniej będzie na jakiś czas opuścić klasztor, jednak tego nie zrobili, co też jest dla mnie niezrozumiałe. Najbardziej dający do myślenia  jest testament opata tego zgromadzenia, Christiana, który też został zamordowany. Testament nie dotyczy kwestii materialnych, to jego przemyślenia i wskazówki.  Przykładowo "Żyłem wystarczająco długo, by dostrzec, że i ja współdziałałem ze złem, które wydaje mi się, że - niestety - w świecie zwycięża. Czuję się wspólnikiem nawet tego zła, które ślepo we mnie uderzy." Tego fragmentu nie można rozumieć dosłownie, trapista miał na myśli to, że podobnie jak i każdy, czynił również zło, ale oczywiście nie miało to nic wspólnego z islamistami. Myślę też, że to zło, niby czynione przez niego, jest mocno dyskusyjne, bo albo go nie było, albo były to błahostki. Każdemu jednak przydałaby się taka dawka autokrytycyzmu. Christian wspomniał też o "budowaniu więzi, przywracaniu podobieństw, godzeniu różnic". 
5/6     

    

niedziela, 2 kwietnia 2023

Andrzej W. Sawicki „Pierwszy glina. Synowie Mojżeszowi” - audiobook, czyta Wojciech Masiak tom II cyklu

 

Audiobook Pierwszy Glina: Synowie mojżeszowi  - autor Andrzej W. Sawicki   - czyta Wojciech Masiak


   Druga część cyklu wysokim poziomem w niczym nie obiega od pierwszej. Tym razem wydarzenia rozgrywają  się w 1808r., również w Warszawie. Tak jak i w poprzednim tomie nie ma tu głębszych przemyśleń, ale jest to lekka literatura naprawdę wysokich lotów. Każdy czytelnik chyba nie zawsze ma siłę na lekturę poważną, w takich sytuacjach z reguły sięga się po coś lekkiego. "Pierwszy glina" jest książką lekką i wartościową zarazem. Jak na kryminał przystało, jest zabójstwo, tym razem ofiarą pada bardzo bogaty Żyd. Jest tu sporo ciekawostek o mieście, a tym razem niejako pod lupę autor wziął właśnie społeczność żydowską. Utwierdzam się w przekonaniu, że książki A. Sawickiego rozszerzają horyzonty, nie tylko poprzez wiedzę o określonych faktach, ale też jakby uczyły wnikliwszego myślenia o rzeczywistości, nawet współczesnej. 

    Żydzi kojarzą się powszechnie albo z niedostępnymi ortodoksami, albo biedakami, albo z hiper bogatymi przemysłowcami. Tutaj mamy cała gamę różnorakich przedstawicieli tej grupy, większość nie pasuje do stereotypu. Jedni są tradycjonalistami, niektórzy tymi tradycjonalistami nie chcą już być, inni jeszcze nawiązują kontakty z Polakami. Jeden z policjantów to właśnie Żyd, a jego praca to jedyne źródło utrzymania rodziny. 

   Autor naprawdę ma umiejętność pisania w taki sposób, że wciąga czytelnika w akcję szalenie mocno i oderwanie się od słuchania jest bardzo trudne. Było tu parę takich fragmentów, że podczas słuchania niemal zapomniałam o rzeczywistości. Przykładowo jest to opis próby przejazdu przez warszawski most w sytuacji, gdy formalnie był on zamknięty z uwagi na pogodę, a w szczególności na nacierającą na most krę. Teraz przy ciepłych zimach aż trudno sobie uzmysłowić, że kra może by aż tak niebezpieczna. Ówczesne mosty położone było bardzo nisko nad rzeką, gdy opisywana grupa wjechała jednak powozem na most, zorientowała się, że na moście jest woda, wody tej przybywa, a konie zanurzają się coraz bardziej. Drewniane przęsła trzeszczą. Ten opis to rewelacja, kojarzyłam że pierwszy warszawski most, zasponsorowany przez Annę Jagiellonkę został zniszczony właśnie przez krę, ale nie miałam pojęcia, że takie problemy występowały jeszcze kilkaset lat później. Inne opisy, podczas których zapomina się o rzeczywistości, to chociażby próba ucieczki z nadwiślańskiej karczmy uwięzionej tam przez sutenera dziewczyny.  

    Podobnie jak i w pierwszym tomie pojawiają się postacie historyczne, np. Berek Joselewicz, Żyd, który walczył w powstaniu kościuszkowskim.  Jest też Stanisław Staszic i jego Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Staszic kojarzył mi się z oświeceniem i działalnością za czasów Stanisława Augusta, a przecież on zajmował się działalnością polityczną i naukową aż do śmierci w znacznie późniejszym czasie. Można właśnie przy okazji zobaczyć, jak sobie radzą w zupełnie nowej rzeczywistości, porozbiorowej, ludzie których świat z chwilą rozbiorów się skończył. 

    Czytający Wojciech Masiak tak jak i pierwszym tomie wypada świetnie. 

7/10