Jest to książka dziwna, na wskroś oryginalna, trochę
wspomnienia , trochę rozmyślania o historii, sztuce, literaturze, a wszystko to
w ścisłym powiązaniu z miastem, które pisarz kocha od urodzenia i w którym
mieszka całe życie. Jest to miłość dojrzała, bo ma jednocześni świadomość
upadku i nędzy obecnego Stambułu. Czytając
ją nie sposób nie myśleć o miastach, z którymi czytelnik jest czy też był
uczuciowo związany. Pamuk stwierdza i słusznie zresztą, iż miasto, w którym się
mieszka, ma głęboki wpływ na człowieka, że mieszkaniec przesiąka atmosferą,
klimatem tego, czy miasto i było i jest. Gdyby ktoś urodził się i mieszkał w
innym mieście, niż to ma miejsce w rzeczywistości, byłby innym człowiekiem.
Mówiąc miasto,
ma na myśli ulice, budynki, skwery, klimat,
dźwięki, zapachy, literaturę, jaka w nim powstała i jaka powstała o nim,
wydarzenia, które kiedyś się na jego terenie rozegrały i które rozgrywają się obecnie
, ludzi , którzy w nimi żyli, nawet choćby i przejazdem i tych, którzy żyją
obecnie. W przypadku Stambułu częścią jego integralną jest Bosfor, statki, promy,
mewy, katastrofy, które się na jego wodach rozegrały, a nawet i te, które
zaistnieją w przyszłości. To przechadzki z rodzicami nad Bosfor, potem wypady z
kolegami, spotkania z pierwszą miłością. To wspomnienia, które nierozerwalnie związane
są z konkretna ulicą, czy dzielnicą, muzeum, czy jakimkolwiek innym miejscem
Stambułu.
Każde
miasto z racji usytuowania mierzy się z innymi problemami. W Stambule spotyka
się Wschód z Zachodem, Azja z Europą, nowoczesność z tradycją. Żyjąc na
skrzyżowaniu kultur zyskuje się szerokość spojrzenia. Patrzy się na zjawiska,
mając świadomość, że wszystko staje się względne w zależności od perspektywy
patrzenia. Przykładowo dla Europejczyka rok 1453 to „upadek Konstantynopola”, a
dla Azjaty i nawet dla Turka data ta nie ma nic wspólnego z żadnym upadkiem,
tylko ze wspaniałym zwycięstwem ich
niegdysiejszego imperium.
Pamuk
snuje swoją opowieść bez wyznaczania sobie jakichkolwiek ograniczeń, czasowych
czy innych, mało jest ścisłych dat, podkreśla natomiast mocno subiektywność
swojego spojrzenia. Dla niego jako dziecka gdy Bosforem płynął w okresie zimnej
wojny szpiegowski okręt radziecki, trząsł się w sensie dosłownym cały dom i
całe miasto. On to odebrał właśnie tak i nawet jako dorosły nie widzi potrzeby
, aby weryfikować to z odczuciami innych osób, które pamiętają ten okręt. Każdy
ma bowiem swoją własną historię ukochanego miasta i wszelkie próby zobiektywizowania
wydarzeń nie mają żadnego sensu. On czuł, że dom się trzęsie, może nawet się rozpaść
i tego doznania nikt mu nie odbierze, podobnie jak i strachu przed tym okrętem.
Na jednej z kart powieści pada też porównanie do malarstwa. Dobre są jedynie te
obrazy, gdzie malarz przedstawił malowane miejsca subiektywnie, a niekoniecznie
zgodnie z realiami. Bo to było właśnie jego, jedyne w swoim rodzaju spojrzenie.
W
ten właśnie sposób napisana jest cała książka. To unikalne spojrzenie na mieszkańców
coraz bardziej podupadającego miasta, ogarniętych wieczną melancholią, którzy nawet
mimowolnie patrząc na wspaniałe zabytki, wracają myślami do dawnej potęgi. Ale wbrew
pozorom nie jest to tylko opowieść o Stambule, Noblista napisał swoje dzieło
tak, że każdy chyba czytając je, snuje jednocześnie swoją własną historię
swojego miejsca na ziemii.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz