„Korowód” to książka pełna pytań bez odpowiedzi. Pod tym kątem przypomina nieco „Dorę Bruner” Patrica Modiano, o której dopiero co pisałam tutaj. Dlaczego czyjaś postać mimo braku kontaktu z nią, zaczyna nagle wkraczać w nasze życie? Może to być postać osoby nieżyjącej. Pod pojęciem wkraczać Małecki nie rozumie pojawienia się ducha, czy nawet samego głosu. Po prostu taka osoba pojawia się przed czyimiś oczami i nie chce tego kogoś opuścić. Przykładowo podróżnik płynący statkiem po Bałtyku zobaczył nagle krajobraz tego morza sprzed kilku wieków, zamarzniętego, a na jego tafli uciekającą postać i pogoń za nią. Przy tej postaci nagle pojawił się Cień. Podróżnik nie wiedział ani dlaczego coś takiego zobaczył, ani czy taka sytuacja naprawdę kiedyś się wydarzyła. Opisał to w liście do ukochanej, listy te w pewnym zakresie zachowały się w formie książkowej. Ta opisana sytuacja z pościgiem na Bałtyku zafrapowała kobietę, żyjącą znacznie później. Ta kobieta też kiedyś zobaczyła koło siebie taki Cień, jak przy uciekającym mężczyźnie. Czytelnik wie o samego początku, że ucieczka sprzed kilkuset lat miała miejsce, bo jej opis jest na samym początku „Korowodu”.
Co to wszystko ma znaczyć? Co z tego ma wynikać? Dlaczego ktoś dowiaduje się o określonej sytuacji z przeszłości i potem przeżywa też coś zbliżonego, zagrożenie życia? Kim jest Cień? Jakub Małecki nie odpowiada na te pytania, na nie nie ma odpowiedzi. Tak samo jak i Patric Modiano nie wiedział, dlaczego ktoś żyjący współcześnie zaczyna nagle interesować się losem nikomu nieznanej dziewczyny, która zaginęła w czasie wojny i ku swojemu zaskoczeniu zauważa wiele zbieżności pomiędzy życiem jej a swoim.
Niewiele ciekawych wątków znalazłam z kolei w opisach dzieciństwa bohatera ostatniej opowieści z książki, spotkania z kolegami, podwórka z PRL, bójki itp. historie. Czekałam, aż te wątki się skończą.
Olbrzymim minusem „Korowodu” jest to, że Małecki pod koniec książki opisuje dokładnie Cień, bo Cień zaczyna towarzyszyć jemu samemu już od czasów dzieciństwa. Opisy Cienia są kuriozalne, np. wyciąga ręce, żeby chronić chłopaka przed upadkiem, czy wchodzi przez usta cały w jego ciało, bierze udział w bójce itp. Tego rodzaju opisy przypominają literaturę klasy B i psują książkę. Modiano wybrał niedopowiedzenia. I dostał Nobla.
7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz