środa, 29 października 2025

Lilian Jackson Braun „Kot który się włączał i wyłączał” tom 3 cyklu o Qwillu

 

        Jak już pisałam, po raz kolejny sięgnęłam po swoją ulubioną serię o kryminalną, a tak faktycznie serię o zwyczajnym życiu, poprzednio pisałam o tym tomie tutaj. Qwill w tym tomie nie ma gdzie mieszkać, nie ma oszczędności, ma za to przyjaciela z lat szkolnych i 2 koty, jest dziennikarzem i przez przypadek zdecydował, że tymczasowo zamieszka w uchodzącej za bardzo niebezpieczną dzielnicy ruder. Ten pobyt miał ułatwić mu napisanie materiału prasowego na konkurs bożonarodzeniowy. Chciał napisać właśnie o tej dzielnicy. Wszyscy go ostrzegali przed Junktown, ale on był otwarty na ludzi, na nowe miejsca, nurty, rzeczy itp.

        Autorka w całym cyklu tworzy galerię postaci godnych uwagi, nie ma tu ludzi nijakich. Qwill poznaje antykwariuszkę, nazywaną Smokiem, piękną i zachowującą się tak, jakby nie miała ochoty niczego sprzedać. Okazało się, że pochodziła ona z szalenie bogatej rodziny, a całe jej rodzeństwo żyło zgodnie z oczekiwaniami ojca, bankiera. Smok uznała, że bardziej od pieniędzy ceni sobie wolność bycia tym, kim chce. Bez zgody rodziny opuściła dom i pod przybranym nazwiskiem zajęła się prowadzeniem antykwariatu z antykami i różnymi rupieciami. Qwill zaprzyjaźnił się też ze swoją gospodynią, Irene, wyśmienita kucharką. Chociaż jej iloraz inteligencji nie był zbyty wysoki, jej życzliwość i otwartość, a także fakt, iż częstowała swoim wyśmienitym jedzeniem, spowodowały, że ta znajomość okazała się trwała.

        Qwill nigdy nie interesował się antykami, wolał nowoczesność, ale dla potrzeb dziennikarskich, zaglądał do miejscowych antykwariatów. Był ciekawy wszystkiego dookoła i wśród różnych rupieci co nieco znalazł. Kupił starą maszynę do pisania, starą puszkę do kawy dla przyjaciela, a potem jeszcze wielką tarczę z herbem swojego rodu. Puszka czy maszyna nie kosztowały wiele, a dały sporo radości.

    Qwill zamieszkując w Junktown był w średnim wieku z ugruntowanymi zainteresowaniami. Nie przeobraził się w fascynata antykami i innymi rupieciami, ale zaczerpnął z tego miejsca właśnie lekkie, minimalne wręcz zainteresowanie tą tematyką, a do tej pory interesowały go tylko książki. Nic więc nie stracił, a zyskał. Sytuację bardzo trudną, gdy nie miał grosza przy duszy, przeobraził w zwycięstwo. Otworzył się na nowe miejsce, które wcale nie było takie złe, jak powszechnie uważano, zyskał nowych przyjaciół, nowe mini zainteresowanie.

10/10



środa, 22 października 2025

Andrzej Sapkowski "Narrenturm"- audiobook, czyta Krzysztof Gosztyła i zespół aktorów

 

    Książka miejscami jest porywająca i fascynująca, gdzie indziej zaś denerwująca i nużąca. Fenomenalnie pokazane są wojny husyckie, a w szczególności rola Inkwizycji, a także motywy z miejscowymi legendami i opisy miejsc, w których wydarzenia się rozgrywają. Przykładowo położone w Kotlinie Kłodzkiej miasteczko Bardo kojarzy się obecnie z turystyką, w czasie wojen zaś przeżywało oblężenie i zostało zniszczone. Psychologia z kolei jest płyciutka. Reynevan z Bielawy stale jest zakochany i pod wpływem uczucia zachowuje się tak, jakby był niespełna rozumu, będąc ścigany, popełnia takie błędy, jakich uniknąłby rozgarnięty nastolatek. Ma inne cechy pozytywne, ale fragmenty z udziałem jego głupkowatego zachowania są trudne do słuchania. Jego przygody przypominają książkę dla dzieci.

    Sapkowski nie skupia się jednak przygodach naiwnego Reinevana, pokazuje całą epokę. Wśród opisów jednym z ciekawszych jest opis Inkwizycji. Kojarzy się ona jednoznacznie źle, ze stosami i torturami, co jest obrazem wybiórczym, pisałam o Inkwizycji tutaj po wysłuchaniu audiobooka „W obronie Świętej Inkwizycji”. Sapkowski słusznie nie przedstawia inkwizytora jako tępego psychopaty, tylko jako wykształconego, światłego człowieka. W tamtych czasach tortury i palenie na stosie były normą, środki te stosowała zarówno władza kościelna i świecka. Inkwizytor z „Narrenturm” nie ogranicza się tylko do palenia ludzi na stosie. Inkwizycja pozyskiwała sobie szpiegów, niektórzy ludzie dostawali bowiem propozycję współpracy w zamian za uniknięcie tortur. 

    Sapkowski świetnie pokazał ponadczasowość pewnych zjawisk, jak chociażby właśnie pozyskiwanie współpracowników przez różne służby, później poszukiwanie podejrzewanych o współpracę, nawet gdyby do faktycznej współpracy nie doszło, dylematy ludzi, którzy dostali taką propozycję. Porażające są opisy nienawiści, jaką zaczęli do siebie pałać ludzie, przez lata będący sąsiadami, z powodu różnego podejścia do wiary w czasie wojen husyckich dochodziło do takich scen, jak w czasie Ludobójstwa na Wołyniu. Opisywane wydarzenia rozgrywały się 600 lat temu, ale biorąc pod uwagę olbrzymie i to od lat, zlaicyzowanie Czechów, nie ulega wątpliwości, skutki tych wydarzeń, oraz innych, następczych, trwają do dzisiaj.

    Mimo tych plusów nie jestem pewna, czy będę chciała słuchać dalszego ciągu przygód Reynevana.

7/10

czwartek, 16 października 2025

Ewa Woydyłło „Żal po stracie. Sztuka akceptacji”

 

    Ewa Woydyłło bardzo szeroko traktuje słowo żal, może to być żałoba, ale również może to być każda inna strata, jak np. strata pracy, zdrada i utrata zaufania, choroba czyli utrata zdrowia itp. Autorka jest bardzo doświadczoną psychoterapeutką, sporo też przeszła w życiu. Książka ma w zamierzeniu pomóc przetrwać ten trudny czas po stracie, pomimo tego, że każdy inaczej przeżywa trudne momenty, a straty są bardzo różne. Woydyłło pisze bardzo przystępnie, czyta się naprawdę bez problemu. Znaczna część tej pozycji jest uniwersalna, dotyczy straty każdego rodzaju straty, ale jest też parę rozdziałów szczególnych, np. dotyczących utrwalonej żałoby, z której ktoś mimo upływu czasu, nie może wyjść.

    Autorka wielokrotnie podkreśla, że najgorsze jest to, gdy ktoś zasklepi się w żalu po swojej stracie do tego stopnia, że przestaje normalnie funkcjonować i nie może z tego wyjść. Pisze ona, że „wyznaje wiarę w ludzkiego ducha, dzięki któremu można (i trzeba) sobie poradzić ze wszystkim”. Sygnalizuje, że w dziejach świata ludzkość też radziła sobie w różnymi trudnymi sytuacjami, niekiedy podobnymi do obecnych, niekiedy znacznie trudniejszymi. Jej zdaniem konieczne jest w życiu przygotowanie się na wszystko, co może się zdarzyć. Większość osób jest zaskoczona, gdy dotyka je coś złego, uważają, że to jest niesprawiedliwe, a jednocześnie nie zauważają, że złe rzeczy dotykają również inne osoby. Pod zwrotem „przygotowanie się na wszystko, co może się przydarzyć”, rozumie ona przyjęcie do wiadomości, że coś może się stać, a nie podejmowanie konkretnych działań, bo nie zawsze są one możliwe. Tam gdzie jest to możliwe, można oczywiście konkretne działania podjąć, np. robiąc zdrowotne badania profilaktyczne. Trzeba akceptować życie takie, jakim ono jest, a nie oczekiwać, że wszystko będzie tak, jak chcemy. „Doznanie utraty wpisane jest w doczesny los człowieka”.

    Wbrew pozorom, przeżycie różnych trudnych sytuacji często uodparnia i przygotowuje na kolejne potencjalne ciosy. Zdaniem autorki, z ciosami Losu może nie poradzić sobie ktoś słaby, wydelikacony, wcześniej złamany, nieodporny, strachliwy. Ale „Gdy Los natrafi na kogoś mocnego, zaprawionego w życiowych zmaganiach, na osobę dojrzałą nie tylko głową, ale i muskułami, taka sobie poradzi”. Umiejętności radzenia sobie w trudnych, a nawet traumatycznych okolicznościach, można nauczyć się w każdym wieku. „Przetrwanie ciężkich doświadczeń bilansuje się większą mocą, odpornością, jeszcze trwalszym przetrwaniem”. A celem istnienia według przywołanego przez autorkę Wilhelma von Humboldta jest „wydestylowanie jak najszerszego życiowego doświadczenia w mądrość”.

Uniwersalna porada na przeżycie trudnych chwil jest taka, że warto zająć się innymi osobami, nie tylko sobą i rozmyślaniami, jak jest ciężko. Wówczas postawa żałoby nie utrwala się, człowiek odrywa od niej myśli. W późniejszym okresie, jeżeli jest taka potrzeba, mimo straty warto i trzeba nadać nadać życiu sens.

    Tytułowa utrata może też być związana z tym, że ktoś zrobił nam coś złego, straciliśmy więc do kogoś zaufanie, mogliśmy na skutek tego np. rozstać się z partnerem. Ważne jest tutaj przebaczenie, dla naszego dobra. Utkwienie w rozpamiętywaniu krzywdy przypomina tkwienie w wiecznej żałobie i uniemożliwia dalsze, satysfakcjonujące życie.

    Zdaniem autorki człowiek może nauczyć się pogody ducha nawet w żałobie. „Może stać się spokojniejszy, bardziej odporny, mniej podatny na użalanie się nad sobą i swoimi stratami”.

9/10





poniedziałek, 13 października 2025

Tomasz Duszyński „Grzesznik ze Strehlen”

 

      Jako miłośniczka kryminałów retro nie mogłam sobie odmówić przeczytania książki, która zajęła 3 miejsce w tym roku na Festiwal Kryminału Retro w Gostyniu „Kryminalny Magiel”. Znaczną część powieści czytało mi się ciężko, ale od końcówki, mniej więcej 1/3 czy nawet ¼, bardzo trudno było mi się oderwać. Najsilniejszym uczuciem, jakie towarzyszyło mi podczas czytania, szczególnie pod koniec, był niepokój, odraza, a nawet pewien bunt przeciwko epatowaniu okrucieństwem, a jednocześnie fascynacja opisywanymi terenami, czyli Kotliną Kłodzką i to zarówno pod względem przyrody, jak i zabytków. „Wisienką na torcie” jest opis unikalnej w światowej skali Twierdzy Kłodzko. Jeśli ktoś lubi czytanie pod kocykiem z kawką czy czekoladkami, to nawet wtedy nie będzie mu miło. „Grzesznik” nie jest jednocześnie powieścią płytką, ma głębię, aczkolwiek nie jest ona jakaś porażająca.

    Grzesznik” jest dołujący, gorszy nastrój po lekturze jest niemal gwarantowany. W opisywanych przez Duszyńskiego miejscach panuje bieda, szerzy się pijaństwo, liczba osób z różnymi dewiacjami, w tym psychopatów, przewyższa średnią statystyczną. Za dewiacje najprawdopodobniej, przynajmniej w pewnym stopniu, odpowiada niedawno skończona Wielka Wojna, czyli I wojna światowa, tak sugeruje jeden z bohaterów. Mimo końca wojny mało kto jest szczęśliwy.

    W książce pojawia się dylemat, ile można czy ile też powinno się poświecić dla uratowania bliskiej osoby. Czy jest jakaś granica, której nie powinno się w tym zakresie przekroczyć? Czy życie kogoś najbliższego faktycznie jest wartością nadrzędną, przy której nic innego się nie liczy? Wisława Szymborska pisała, że tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono. Tutaj właśnie bohaterowie Duszyńskiego postawieni są w takich sytuacjach, że po podjęciu określonych decyzji orientują się, że chyba sami siebie nie znali.

7/10

     

sobota, 11 października 2025

Gabor Mate „Kiedy ciało mówi nie. Koszty ukrytego stresu”

 

        Najważniejsza myśl, jak płynie z książki Gabora Mate, lekarza, jest taka, że istnieje niezaprzeczalny związek pomiędzy psychiką człowieka, stopniem zadowolenia z życia i spełnienia, poczuciem sensu w życiu, a zachorowalnością na nowotwory. Jeżeli człowiek ma problemy, z którymi sobie nie radzi, niekiedy nawet sobie ich nie uświadamia, to jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że zachoruje. Przykładem kogoś, kto nie zdaje sobie sprawy z tego, że ma problem, jest np. osoba, poświęcająca się nadmiernie dla innych, myśląca tylko o dzieciach i wnukach i ignorująca jednocześnie swoje potrzeby. Ukrytym problemem jest życie pod dyktando innych osób. Nawet gdy komuś wydaje się, że ta sytuacja jest normalna, ciało prędzej czy później zaczyna się buntować i chorować.

     Zdaniem autora, powinniśmy zadawać sobie pytania, np. czy żyję w zgodzie z własnymi, najgłębszymi prawdami, czy raczej po to, by spełniać cudze oczekiwania. Nie powinno się tłumić gniewu, nadmiernie zwracać uwagi na opinie innych osób, być tylko potulnymi, posłusznymi itp. Warto uświadomić sobie własne lęki i cierpienia, żal, zgryzotę, smutek, złość, poczucie beznadziei, odrzucenie, zastanowić się, dlaczego tak właśnie odczuwamy, próbować potem temu zaradzić, niż udawać, że takich odczuć nie ma. Takie udawanie to prosta droga do choroby. Tych sugestii jest oczywiście więcej.

     Te spostrzeżenia nie są obecnie już odkrywcze, ale warte przypomnienia. Autor twierdzi też, że określone cechy psychiczne generują taką a nie inną chorobę. Podobną tezą postawiła też lekarka Preeti Agrawal w książce „Holistyczna droga do zdrowia. Jak uruchomić potencjał samoleczenia”, o której pisałam tutaj. Książka Preeti Agrwal jest jednak głębsza. Jej porady dotyczące zdrowia obejmują m.in. też kwestie duchowości, ćwiczenia relaksacyjne, są u niej wskazówki żywieniowe

     U Gabora Mate poszczególne rozdziały są do siebie bliźniaczo podobne. Jest wskazana konkretna choroba i są opisy pacjentów, którzy na nią zachorowali i mieli bardzo zbliżone cechy psychiczne. Jeden rozdział to jedna choroba. W trakcie czytania jest to mocno nużące. Jest to spojrzenie albo bardzo nowatorskie, albo raczej wyjątkowo uproszczone. Nie ma tu mowy o genetyce, o uwarunkowaniach środowiskowych itp. kwestiach. Sugestie grzebania w przeszłości i wynajdowania tam dla swojego dobra traumatycznych, zapomnianych przeżyć, też budzą mój opór. Zdaniem autora te zapomniane wydarzenia stanowią „wyparcia”, które generują choroby.

      Całość jak na mój gust jest warta uwagi co do zasady, ale przy szczegółach jest mocno dyskusyjna.

7/10



środa, 8 października 2025

Joe Alex (Maciej Słomczyński) „Gdzie przykazań brak dziesięciu” – audiobook, czyta Tomasz Bielawiec

 

    Słomczyński opisuje wspaniałą, arystokratyczną, angielską rezydencję, należącą do emerytowanego generała, któremu ktoś grozi zabójstwem. Konwencja powieści nawiązuje do Agaty Christie, gdy dochodzi do zabójstwa, liczba podejrzanych jest ograniczona, nie ma przemocy.

    Jak na kryminał brakuje tu trochę dynamiki, powieści Christie były nieco krótsze, tutaj są pewne sceny są nieco zbyt długie i nużące, takie kontemplacyjne. Kwestia kto zabił, nie jest jakoś szczególnie frapująca. Rekompensatą są nawiązania do sztuki, w tym Dalekiego Wschodu. Ponadto jeden z bohaterów pracował nad pomnikiem lotników, poległych w czasie wojny. Są rozmowy na temat tego, co mogli myśleć lotnicy, którzy wiedzieli, że ich samolot jest już zestrzelony, czy się załamywali, czy walczyli do końca, nie poddawali się, licząc na to, że może jednak uda im się przeżyć. Bez względu na to, czy ktoś jest lotnikiem, czy nie, jedni ludzie zawsze walczą, inni się załamują pod wpływem byle czego, o tym też jest mowa. No i brana jest pod uwagę kwestia wartości, którym lotnicy byli wierni, narażając życie. Pozostaje pytanie, nad którym opisywane postacie się zastanawiają, jak to jest z tymi wartościami w ich gronie.

    Pod względem psychologicznym bohaterowie są dosyć ciekawi, warta obserwacji jest dziwna para: ojciec z dorosłą córką, traktowaną jak dziecko, wymagające stałej opieki i rozkazywania. Autor rozważa też w kontekście przyczyn zabójstwa, co takiego dla kogoś może być ważniejsze, niż ludzkie życie. W tym przypadku nie wszystkie standardowe i częste przyczyny zabójstwa, wchodzą w rachubę. Z racji wieku ofiary zawiedziona miłość odpada.

    Czytelnicy którzy nie potrzebują wyjątkowo wartkiej akcji, powinni być zadowoleni. Mnie Joe Alex się podoba.

7/10