Czwarty tom cyklu "Oko jelenia" stał się moim pierwszym spotkaniem z Pilipiukiem. Lubię wątki podróży w czasie i chociażby z tego względu musiałam po tą pozycję sięgnąć. Styl pisania jest bardzo prosty, psychologii nie ma żadnej, refleksji na jakieś głębsze tematy też nie ma. Ale ma też i zalety.
O ile wątek Chińczyków przeniesionych do XVI wieku jest absurdalny, o tyle pozostałe wątki wciągnęły mnie w akcję. Nudzić się nie można, to pewne. Główni bohaterowie przeniesieni z innej epoki do XVI wieku płyną statkiem po Bałtyku, potem po dłuższych przygodach zatrzymują się w Gdańsku.
Realia życia w tamtej epoce ukazane są dosyć i wiernie i intrygująco. I to jest największy atut tej książki. Sporo jest o Hanzie, o tym jak wielką była potęgą, miała nawet swoich szpiegów. Zaskoczeniem był dla mnie epizod z Przylądku Rozewie, gdzie ówcześni Kaszubi pokazani zostali jako lud, którego niektórzy przedstawiciele zajmowali się m. in. zwabianiem statków na ląd, poprzez palenie ognia w pobliżu mielizny, a potem rabowaniem ładunku i mordowaniem załogi. Fascynujący był opis pieszej przeprawy przez zamarznięty Bałtyk, ze Szwecji do Polski. Obraz ówczesnej Europy, z odgrywającymi ogromną rolę w handlu miastami Bergen czy Visby na Gotlandii, dzisiaj tylko atrakcjami turystycznymi, też przykuwa uwagę.
Maciej Kowalik jako czytający radzi sobie świetnie.
3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz