Napisałam
już o książkach roku 2016, podobnie jak to zawsze robię w styczniu w odniesieniu
do roku ubiegłego. Ale nadal miałam wrażenie, że poprzedni rok nie został tak
do końca zamknięty. Przecież poza refleksją, które książki zrobiły na nas największe
wrażenie, są jeszcze i inne kwestie. I oto, do czego doszłam.
1. W
2016r. sięgnęłam w końcu po literaturę Europy Środkowej, której prawie w ogóle nie
czytywałam. Nie wiem, dlaczego tak było. Ale sięgnięcie po nią było „strzałem w
dziesiątkę.” „Żar” Sandora Maraia okazał się olśniewający, a „Silva rerum” Kristyny
Sabaliauskaite unaoczniło, jak pięknie o
tym, co nas, tutaj w Polsce, interesuje, o naszej przeszłości, mogą pisać i nas
sąsiedzi. Można zyskać na to samo jeszcze inne spojrzenie. Albo w ogóle można dowiedzieć
się wiele nowego. Włączam więc do swojego kręgu zainteresowań literaturę środkowoeuropejską.
3. W
ubiegłych jeszcze latach sięgałam po różnych wielkich pisarzy, którzy byli mi
nieznani. Sama nie zauważyłam, jak zaprzestałam tego procederu. A wart był
uwagi i poczułam, że chcę do niego powrócić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz