niedziela, 21 kwietnia 2019

Borys Akunin "Pelagia i biały buldog"

    




     Akunin jest powszechnie znany jako autor cyklu powieści retro o Fandorinie. Cykl o zakonnicy Pelagii jest trochę zapomniany, częściowo pewnie z powodu tego, że wydano go już ponad 10 lat temu. A jest równie wyśmienity. Tomów z Pelagią nie jest wiele, zaledwie 3. Również jest to kryminał retro, wydarzenia rozgrywają się w XIX wieku na rosyjskiej prowincji. Detektywem jest tytułowa Pelagia, pomaga jej nieco biskup Mitrofaniusz.  Pelagia niczym nie przypomina stereotypowej zakonnicy. 



   Książka ma niesamowity urok, czyta się ją świetnie. Do Pelagii i Mitrofaniusza od razu czuje się sympatię. Autor pisze z ogromnym poczuciem humoru. Nie jest to oczywiście proza w stylu Joanny Chmielewskiej, która już z założenia jest humorystyczna, ale pośmiać się w niektórych miejscach można. Zagadki kryminalne są dwie, jedna to wyłowione zwłoki dwóch topielców bez głów, a druga to otrucie pieska  ciotki biskupa, generałowej Tatiszczewej. Za sam już wątek piesków w sensie troski o nie, zamartwiania się czy opisów radości z ich bliskości, Akunin ma u mnie olbrzymi plus. Całość wprowadza w wyśmienity nastrój.  

   W niektórych miejscach tekst minimalnie ociera się o grafomanię, szczególnie gdy wygłaszane są pewne prawdy o życiu. Nie jest to jednak natrętne, poszczególne zdania dają do myślenia i mi to nie tylko nie przeszkadzało, ale nawet działało na plus, bo dodawało powieści swoistego uroku. Przykładowo zdaniem Pelagii, w każdym człowieku ukryty jest geniusz. "Taka maleńka szparka, przez którą widać Boga. Tylko rzadko  komu zdarza się ten otworek odnaleźć."... "A jeśli zdarzy się taki cud, to człowiek od razu rozumie: oto jest, po to właśnie przyszedłem na świat, i dalej żyje spokojnie i pewnie, na nikogo się nie ogląda. To właśnie jest geniusz".
5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz