niedziela, 4 września 2016

Ryszard Kapuściński „Podróże z Herodotem” audiobook , czyta Stanisław Brejdygant

Mistrzowie słowa 2. Tom 21. Podróże z Herodotem

  
Jakiś czas temu przeczytałam niemal wszystkie, no prawie wszystkie, książki Kapuścińskiego.  Pozachwycałam się nimi i odłożyłam na półkę. Przypominałam sobie o nich w trakcie przeprowadzek, a parę tygodni temu przypadkowo natknęłam się  na audiobooka. Od dawien dawna lubię co jakiś czas wracać do starych lektur, wspominałam już o tym. O powracaniu do starych lektur pisze m. in. i Kapuściński w „Podróżach z Herodotem”.  I zgadzam się z nim całkowicie. Gdy sięgamy po określoną książkę kolejny raz, nie jesteśmy już tą osobą, która czytała tą książkę wcześniej, mamy inne doświadczenia osobiste, zawodowe, dodatkowe książki czy filmy za sobą, w tym czasie zmienił się też świat. I książka już też nie jest ta sama, odkrywamy w niej coś nowego, na co wcześniej nie zwróciliśmy uwagi, albo co wydało się nam nieważne. „Dzieje” Herodota były dla Kapuścińskiego jedną z ważniejszych książek, zabierał ją ze sobą w podróże przez kilkadziesiąt lat.  A ja z kolei w „Podróżach z Herodotem”, odkryłam sporo nowych kwestii, a z kolei pod ich wpływem nasunęło mi się całkiem sporo refleksji, które wcześniej mi się nie nasuwały.  
      Kapuściński częściowo streszcza to, o czym pisał Herodot, w bardziej skondensowanej formie oczywiście i wplata w to osobiste refleksje o swoich podróżach, o historii, o ludziach i całej masie innych rzeczy. Herodot – „Ojciec historii” napisał dzieje świata, opierając się głównie na wiedzy zdobytej  w czasie permanentnych podróży i na słuchaniu opowieści ludzi, tak jak robiłby to współczesny reporter.  W odróżnieniu do innych ówczesnych historyków, starał się patrzyć  na wszystko nie zaściankowo, ale globalnie, zastanawiając się np. nad skutkami określonej bitwy, nie ogranicza się tylko do skutków krótkotrwałych, ale patrzy długofalowo i myśli o skutkach nie tylko dla miejsca, gdzie stoczyła się bitw, ale i  dla całego kraju i krajów sąsiedzkich. Pisze głównie o historii Grecji i Persji, ale patrzy na nie jak na starcie Wchodu z Zachodem, które trwa właściwie do dnia dzisiejszego. Pod pojęciem Zachodu rozumie ówczesną Grecję z jej systemem wartości, z demokracją, respektowaniem praw jednostki, rozwojem kultury i sztuki . A Wschód z kolei to rożne rodzaje dyktatury, gdzie jednostka zupełnie się nie liczy.

           Jest to szalenie ciekawe, ale ciekawsze jeszcze są refleksje autora. Najbardziej rzucające się w oczy czy uszy w przypadku audiobooka,  jest empatia autora i otwarcie na Nowe. Do nowych miejsc i kultur podchodzi w ten sposób, że z każdego miejsca chce coś wynieść – nie w sensie materialnym oczywiście –  i  każde uważa za godne uwagi .

           Podobnie jest i z ludźmi, nie uważa się za kogoś lepszego, lepiej wykształconego, mądrzejszego, rozmawia z każdym i każdy go wzbogaca. Przyszło mi na myśl, czy to nie jest aby klucz do zrozumienia tego, dlaczego reporter przeżył tak wiele niebezpiecznych sytuacji i tak wiele wojen. Na to, gdzie wybuchnie np. bomba, albo jak poleci przypadkowo wystrzelona kula, nikt nie ma wpływu. Ale Kapuściński przeżył sporo sytuacji, gdy mógł być zabity np. przez przechodzący przypadkowo obok patrol w afrykańskim kraju ogarniętym rebelią, gdzie nienawidzi się białych. O takiej sytuacji wspomina nawet i w tej właśnie książce. Refleksje, dlaczego właśnie przeżył, są wyłącznie moje. Otóż według mnie nastawienie drugiego człowieka się wyczuwa, nie ma do tego nic wykształcenie, wiek, stanowisko czy inne rzeczy. Nienawiść czy niechęć, albo ukrywana pogarda emanuje. Z Kapuścińskiego emanowało coś odwrotnego, może przeżył właśnie dlatego?  Cała jego twórczość jest głosem za tym, aby ludzi łączyć, a nie dzielić. Od jakiegoś czasu zabieram za przeczytanie czegoś Oriany Fallaci. I nie mogę się zabrać, bo różne jej wypowiedzi kojarzą mi się, może niesłusznie, z nawoływaniem do nienawiści i mściwości. U Kapuścińskiego tego problemu nie ma.  

        Zastanawiająca jest chociażby refleksyjność autora. Sama widzę po sobie, że rosną mi stosiki książek, które chcę przeczytać. Kiedyś się zorientowałam, że po przeczytaniu  zapominam  książki, a czasu na głębsze refleksje mi brakowało. Od kiedy zaczęłam pisać bloga, sytuacja poprawiła się dość znacznie. Ale są książki, które wymagają głębszej refleksji, niż tylko wpis w blogu. Wracanie do „Dziejów” Herodota i inspirowanie się nimi przez kilkadziesiąt lat jest naprawdę godne podziwu.

      Stanisław Brejdygant jest w tym przypadku lektorem idealnym. Czyta spokojnie tak, jakby to on był Herodotem czy Kapuścińskim.  Jest zresztą w podobnym wieku, co oni, gdy pisali swoje dzieła, nie ma więc dysonansu.

6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz