„Grzybowska
6/10. Lament” jest książką absolutnie niezwykłą . Autorka dokonała podróży w czasie. Podróże
takie są tematem wielu filmów, mają one jedną wspólną cechę, wszystko jest w
nich zabawne zabawne i dobrze się kończy. Nie ukrywam, że uwielbiam takie
filmy, „Powrót do przyszłości”, „Kate i Leopold” czy „Peggy Sue wyszła za mąż”
oglądałam kilka razy. W przypadku „Grzybowskiej” podróż w czasie jest umowna i
nie kończy się dobrze. Nie ma też żadnych wygłupów w jej trakcie. Autorka
wpadła na niesamowity pomysł. Otóż chciała ustalić, co mieściło się na miejscu
bloku, w którym mieszka jej matka, zanim ten blok wybudowano. Z benedyktyńską
cierpliwością ustaliła. Przed wojną w tym miejscu krzyżowały się ulice
Grzybowska i Krochmalna, a zamieszkane były przez Żydów, stały tam wówczas 3
kamienice. W czasie wojny było tam getto. Udało się jej ustalić, kto konkretnie
mieszkał w jednej z tych kamienic, ustaliła te osoby z imienia i nazwiska . Jak
się okazało, jedna z tych osób żyje i mieszka w Izraelu. Głównym bohaterem, o
ile można to tak nazwać, jest właśnie Jurek Glass, który w czasie wojny był
dzieckiem. Ten chłopczyk na okładce książki, to właśnie on. Przy nim na
zdjęciu, na okładce, jest jego ojciec , lekarz, który niestety zginął. Autorce
udało się nawiązać z Jurkiem kontakt , przyjechał nawet do Polski i udał się
nawet w miejsce, gdzie dawniej mieszkał.
Książka opowiada o losach Jurka i jego
bliższej i dalszej rodziny, ale napisana jest w nietypowej, bardzo
ciekawej formie. Z jednej strony jest to
książka historyczna, opowiedziana jest przecież
historia rodziny, ale są też osobiste refleksje autorki na różne tematy, a są
też i cytaty – refleksje z dzieł innych twórców, którzy podejmowali podobną
tematykę . Niektóre fragmenty przypominają z kolei reportaż, szczególnie wtedy,
gdy opisywane są poszukiwania ludzi, którzy tam mieszkali. Ta mieszanina form
dała rewelacyjny wynik. Książek o Żydach i Zagładzie jest dużo. Kiedy czytała
się je, a przynajmniej kiedy ja je
czytałam, często reagowałam tak, jak wówczas, gdy czytałam o wydarzeniach
sprzed kilkuset lat, czyli było to dawno, wszystko, jest opisane i nie budzi
już emocji. „Grzybowska” emocje budzi.
Jest to zasługa wplecenia w tekst masy refleksji, nie można czytać tego
beznamiętnie. Z jednej strony są więc dzieje jednej rodziny, z drugiej dzieje
narodu, który został wtłoczony w getto.
Gdy sięgałam po ta książkę , zastanowiłam
się, co ta lektura może mi dać. O dziejach Żydów w warszawskim getcie przecież
tyle już napisano. Czy można napisać coś na ten temat, o czym się nie wie? Czy można może wzbudzić takie
refleksje, które jeszcze nie przyszły do głowy? Obawiałam się , że nie jest to
chyba możliwe, ale próby zrekonstruowania dziejów ludzi, którzy mieszkali tam,
gdzie ja bez jakiegokolwiek zastanowienia się, wielokrotnie przechodzę, okazały
się magnesem. W kontekście wiedzy o
getcie warszawskim książka jednak sporo wnosi. Moja wiedza była jednak
mniejsza, niż mi się wydawało. Pewnych rzeczy nie da się jednak zgłębić do
końca. Nie będę książki streszczać. Autorka opisuje nie tylko dzieje rodziny w
okresie wojny, zaczyna znacznie wcześniej, na wojnie i zagładzie opowieść się
kończy. Sporo rzeczy było dla mnie zaskoczeniem, jak chociażby fakt, że szereg
rodzin czy osób uratowanych zostało dzięki ich dawnym służącym. Otóż
służące nie zapomniały o ludziach, u
których pracowały i nawet gdy wybudowano
mur, dzielący miasto, pomagały im, donosiły żywność, a niejednokrotnie potem
przeprowadzały ich na aryjską stronę i ukrywały ich lub znajdowały schronienie.
Tak było z rodziną, którą opisuje autorka. Bez służącej nie przeżyliby. Było to
dla mnie zastanawiające. Przecież ludzie ci mieli różnych znajomych, być może
niektórych uważali za przyjaciół. Gdzie oni byli? Najprawdopodobniej te więzy z
innymi ludźmi nie były prawdziwą przyjaźnią. Służące według mnie nie mogły kierować się wyłącznie
względami materialnymi . Perspektywa
zysków finansowych była przyszła i niepewna, a zdecydowanie bardziej
realna była perspektywa niezwłocznego rozstrzelania w razie wpadki lub w
najlepszym razie obozu koncentracyjnego. Co więc decydowało? Właśnie to mnie
zastanowiło. Przed służącymi nie dało się nic ukryć, one znały swoich
mocodawców od dobrej i złej strony. Może właśnie to decydowało o tej więzi?
Ludzi występowali wobec siebie w tych relacjach bez tych przysłowiowych masek
na twarzy.
To zaś co wydało mi się przerażające i
okrutne, to fakt, że szanse na przeżycie mieli ci najbogatsi i najbardziej
bezwzględni. Oni mieli z czego opłacać wyżywienie i pomoc lekarską. Byli
lekarze, którzy świadczyli tą pomoc bezpłatnie, ale niekiedy trzeba było
ściągać specjalistę z zewnątrz, leki
poza tym też kosztowały. W książce opisany jest przypadek chłopaka, który
musiał mieć zrobioną operację kręgosłupa, specjalista , nie Żyd, za odpowiednią
opłatą zrobił to. Pieniądze umożliwiały przekupienie policji.
Zaintrygowała mnie postać Nelki, służącej,
która uratowała czworo ludzi, przeżyło dwoje z nich, ale nawet ta dwójka, która
umarła, miała dzięki niej dłuższe życie. Co się z nią stało? Czy ciotka Jurka,
Roma, podjęła jakąkolwiek próbę odwdzięczenia się na uratowanie życia? Ten
wątek nie został domknięty. Pewnie można byłoby się coś więcej dowiedzieć na
spotkaniu autorskim z autorką. Inny zastanawiający wątek . Roma zajmowała się
Jurkiem tylko do pewnego momentu. Gdy wojna się skończyła , wyjechała za granicę
, do męża, a Jurka , cały czas będącego dzieckiem, zostawiła samego. Chłopiec
przebywał w domu dziecka. Czy cokolwiek może usprawiedliwić taki czyn? W czasie
wojny syn Romy, Rysiu, zginął. Czy to
mogło mieć znaczenie dla jej zachowania? Przecież nic jej nie groziło, gdyby pomogła Jurkowi, środki finansowe miała. Jak
Jurek się na to zapatruje? Z książki wynika, że Jurek utrzymywał z Romą kontakty,
były to kontakty na odległość, ona w Kanadzie, on w Izraelu, ale kontakty
jednak były. Tych zastanawiających wątków jest dużo. Jeśli ktoś lub twórczość Singera,
zaintryguje go zapewne to, że właśnie w tej samej okolicy , w dzieciństwie, pisarz
mieszkał. Otóż nestor rodu Glassów, Salomon, opisywany przez Al. Domańską,
najprawdopodobniej był pierwowzorem
kupca Meszulama Muszkata , bohatera „Rodziny Muszkatów” Singera.
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz