Kilkakrotnie już pisałam o Bocku przy okazji poprzednich tomów cyklu o właścicielach Zamku Kostka, ostatnio tutaj. Początkowo podchodziłam do niego bez entuzjazmu, teraz zaś nie widzę konkurencji wśród innych autorów pod względem poczucia humoru i zarażania tym czytelników. Ten tom, podobnie jak i poprzednie, to humorystyczny i pełen ironii opis tego, co dzieje się na tytułowym zamku po odzyskaniu go od państwa czeskiego przez prawowitych właścicieli.
Bocek ma specyficzne poczucie humoru i najlepiej jest poświęcić na lekturę jedno popołudnie, bez częstego przerywania. Po kilku czy góra kilkunastu stronicach styl pisania nie budzi już zdziwienia, a czytelnik jest na tyle wciągnięty w akcję, że szkoda przerywać zabawę. Książka liczy zaledwie 170 stron, a druk jest dosyć szeroki. Ten brak przerywania czytania wg mnie jest bardzo ważny, bo po każdej przerwie znowu trzeba się wciągnąć i traci się kolejne kilka kartek.
W tym tomie w przeciwieństwie do poprzednich, gdzie wydarzenia opisywane były chronologicznie, autor skupia się na złapanych na zamku złodziejach. Opisuje co i jak chcieli ukraść, jak się do tego przygotowali no i jak wpadli. Przypomina to Gang Olsena. Z kart przebija czysty humor. Jeśli ktoś chce się pośmiać, to nie powinien się zastanawiać, tylko kupić czy pożyczyć książkę. Do tego jeszcze dochodzi charakterystyczne dla Bocka, ironiczne i zdystansowane spojrzenie na rzeczywistość, które jest setki razy lepsze od biadolenia na zepsucie obyczajów, wychowanie młodzieży, itp. Czesi naprawdę zasłużenie słyną już od czasów Szwejka właśnie z tego humorystycznego spojrzenia na rzeczywistość i z pewnością żyje im się z tym lepiej, niż nam.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz