Jak
się okazało, umknął mi cykl z inspektorem Banksem, nie zauważyłam, że cykl taki
w ogóle istnieje. Powieści w tym cyklu, przetłumaczonych na j. polski, jest już kilkanaście, w oryginale więcej, sam
zaś autor w 2016r. został laureatem Honorowej Nagrody Wielkiego Kalibru,
przeznaczonej dla twórców zagranicznych. „Groby niewinnych” są ósmą z kolei
powieścią cyklu, ale wcześniejsze nie zostały jeszcze przetłumaczone na j.
polski.
Inspektor Banks, angielski policjant z hrabstwa
Yorkshire, prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa nastolatki, znalezionej na
cmentarzu. Dziewczyna była córką lokalnego prominenta, a ślady wskazywały na
zabójstwo na tle seksualnym. Na początku sporo miejsca zajmują rozmowy
policjanta z różnymi świadkami na temat zbrodni, akcja audiobooka przez kilka pierwszych
godzin skupiona jest w 90 , czy nawet i 95% tylko na tym jednym wątku, a że
świadkowie niczego szczególnie ciekawego nie mówili, dla mnie było to mocno
nużące. Nieco później był kilkugodzinny fragment relacji z rozpraw sądowych,
również męczący i na dodatek schematyczny, typu wspaniały obrońca walczy o
niewinnego klienta. Nie jest to spojler, bo wszystko jest znacznie bardziej
skomplikowane, niż się na początku mogło wydawać.
Poza głównym wątkiem jest też opisane
dosyć ciekawie zjawisko ostracyzmu społecznego, które dotyka tutaj z różnych
powodów dwóch osób. Wygląda to mocno przerażająco, jedna niesprawdzona wiadomość
spowodowała odsunięcie się szeregu osób od pomówionego, a to był dopiero
początek dramatu. Jedną z tych osób był pastor, oskarżony przez kościelnego,
Chorwata, o to, że mu składał propozycje
homoseksualne. Jest to jeden z ciekawszych wątków powieści i nawet dla tych
aspektów warto książkę przeczytać. Robinson pokazuje reakcję żony, próby
podźwignięcia się po czymś takim. Jest to o tyle ważne, że sami przecież możemy
bez głębszej refleksji uczestniczyć w czymś takim i nie patrzyć na możliwe
skutki.
Na uwagę też zasługuje opis angielskiej
społeczności, przypominającej nieco społeczeństwo kastowe. Ojciec zamordowanej
dziewczyny z racji tytułu szlacheckiego traktowany był wraz z rodziną jako ktoś
znacznie lepszy od ogółu. Uchodźcy chorwaccy z kolei nie mieli jakichkolwiek
szans na asymilację, traktowani byli jako tzw. piąte koło u wozu. O ile Londyn
jest miastem na wskroś nowoczesnym, o tyle tzw. prowincja jawi się jako coś
niesłychanie archaicznego, przynajmniej w niektórych aspektach i wcale
niezachęcającego obcych, a już z pewnością nie obcokrajowców do tego, aby się
tam osiedlić.
Z racji tego natomiast, że powieść jest częścią
cyklu o inspektorze Banksie, to właśnie Banks zasługuje na uwagę szczególną.
Serie czyta się przecież głównie z uwagi na głównego bohatera. Jeden tom z
serii niekoniecznie musi być reprezentatywny dla całości, ale Banks nie robi
tutaj wrażenia osoby szczególnie ciekawej. Jest melomanem, różni się wiec od
ogółu chociażby tym, że ma zainteresowania. Żyje w udanym małżeństwie, mieszka
z żoną i córką. Z córką też ma dobre relacje. Zapowiada się na nudę. W
porównaniu do charyzmatycznego Zygi z powieści M. Wrońskiego czy indywidualisty
inspektora Rebusa z cyklu Iana Rankina, albo samotnika detektywa Erlendura z
cyklu Indridasona, wypada blado. Ale
koleżanka, która cały cykl z Banksem przeczytała, powiedziała mi, że wątki osobiste Banksa rozkręcą się . Chyba
warto dać mu szansę jeszcze raz.
Powieść jest idealna na audiobooka, nie
wymaga szczególnego skupienia, nie ma potrzeby cofania nagrania, słucha się
bardzo dobrze, poza oczywiście tymi nudnawymi wątkami. Żołądkowicz też dobrze
sobie poradził. Znał tekst i czytał adekwatnie do akcji.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz