Książeczka jest naprawdę krótka, akcja znikoma, autor skupia się na wewnętrznych przeżyciach narratora, jego refleksjach, są też liczne retrospekcje. Czytałam wcześniej „Zagubioną dzielnicę” Modiano, pisałam o niej tutaj, byłam nią zachwycona. Tym razem życie narratora, paryżanina, zostało zakłócone przez nieznanego mu mężczyznę, który zakomunikował mu, że znalazł jego notes z telefonami. To wydarzenie i kontakt ze znalazcą i jego młodą partnerką, dały asumpt do rozmyślań o czasach dzieciństwa, kiedy to opiekowała się nim pewna kobieta, przypominająca partnerkę znalazcy.
Narrator nie żył na szczęście w czasach wojny, w dzieciństwie nie spotkał się z pedofilem, nikt się nad nim nie znęcał. Ale miały miejsce wydarzenia dla dziecka bardzo ważne, częściowo traumatyczne, które później wyparł z pamięci. Spotkałam się z teoriami psychologów, że trudne wydarzenia z dzieciństwa powinno się przepracować. Mam wątpliwości, czy to ma sens. Ale w tym przypadku te minione sytuacje ciążyły na narratorze, to nie było tak, że coś minęło i powrót do tego nie miał sensu. Miał sny, które prześladowały go całe życie i coś mu przypominały. Wpadł nawet na pomysł, aby kupić dom, w którym kiedyś mieszkał, wówczas „będzie szukał sekretnych schodów i ukrytych drzwi. W końcu znajdzie to, co stracił i o czym nigdy nikomu nie mógł powiedzieć”. Właściwie to stracił cząstkę siebie.
Tytuł książki jest nakazem opiekunki z dzieciństwa, która bała się, aby chłopak po prostu się nie zgubił. Przestrzeganie tego nakazu nie było trudne, ale za to w późniejszym czasie pogubił się w życiu. Nie jest to wprost powiedziane, ale raczej nie był ani spełniony ani szczęśliwy. I te zepchnięte do podświadomości wydarzenia prawdopodobnie mogły tu odegrać swoją rolę. Czy faktycznie odegrały i rzeczywiście nie był on szczęśliwy? Modiano mnoży pytania, odpowiedzi nie daje.
„Zagubiona dzielnica” była bardziej uniwersalna, nie odwoływała się ani do dzieciństwa ani do traumatycznych wydarzeń, a też dawała sporo do myślenia. Zdecydowanie jednak warto.
7/10