piątek, 2 sierpnia 2024

Paul Begg „Kuba Rozpruwacz”

 

        Umieszczenie książki o Kubie Rozpruwaczu, o którym niewiele wiadomo, w serii  biografii słynnych ludzi było sporym wyzwaniem. Gdyby nie to, że książka napisana jest bardzo nieprzystępnym językiem i zawiera mnóstwo niepotrzebnych szczegółów na tematy z Rozpruwaczem niezwiązane, byłoby to przedsięwzięcie udane. Jest to właściwie monografia, jest cały rozdział o historii Londynu, inny o protestach robotniczych, kolejny o policji itp. Czyta się bardzo, ale to bardzo ciężko. Nikt mnie nie przekona, że do zrozumienia historii Kuby Rozpruwacza, niezbędne jest np. poznanie życiorysów policjantów, zajmujących się tą sprawą albo historii ruchu robotniczego i życiorysów robotników.  

        Intencją autora, słuszną skądinąd, było maksymalne przybliżenie tła zbrodni, naświetlenie wszystkich jej aspektów. Gdyby Paul Begg nie przedobrzył w szczegółach i szczególikach, byłoby świetnie. „Kuba Rozpruwacz” jest książką, która pozornie tylko dotyczy tematu sensacyjnego, rodem z Pudelka, Plotka  i podobnych platform. W rzeczywistości pokazuje ona Londyn z końca XIX wieku w takim aspekcie, w jakim nikt chyba go jeszcze nie pokazał, nie dotyczy to tylko topografii, ale obyczajowości, życia całej masy ludzi, w tym skrajnych biedaków ze slumsów, skorumpowanej policji. Dość szczegółowo wskazane jest nawet, jak wyglądały gazety przed zbrodniami, a jak później i jak wielki wpływa na prasę miały sprawa Kuby Rozpruwacza.  To jest tak, że gdy się słyszy hasła książę Karol i Diana, to automatycznie nasuwają się skojarzenia z plotkami i romansami. Tymczasem można te postacie pokazać również w zupełnie innym kontekście, jak chociażby w serialu „The Crown”. „Kuba Rozpruwacz” pokazuje tak szeroki kontekst, że pod tym względem przypomina właśnie „The Crown”. 

        Najbardziej szokujące dla mnie były opisy niewyobrażalnej biedy, jaka panowała w ówczesnej londyńskiej dzielnicy slumsów, na East Endzie, czyli tam, gdzie mordował Kuba Rozpruwacz. Znaczna część osób nie miała swojego mieszkania, o tym aby ci ludzie coś wynajmowali, nie było mowy. Byli po prostu bezdomni. Nocowali albo na ulicy, albo w popularnych noclegowniach, gdzie za każdą noc trzeba było płacić. Socjalu nie było żadnego. Jeśli ktoś nie był w stanie zdobyć pieniędzy, mógł żebrać. Ich garderoba sprowadzała się do ubrań, które mieli na sobie. Jedna z zabitych prostytutek, Mary Kelly, jako młoda dziewczyna funkcjonowała całkiem normalnie, wyszła za mąż, utrzymywał ją małżonek. Mąż jednak, będący robotnikiem, zginął w wypadku, ona wówczas została bez jakichkolwiek środków do życia. Nie miała żadnego wykształcenia, ani żadnych umiejętności, dzięki którym mogłaby zarabiać. Zaczęła więc zarabiać na ulicy.  

        Los takich ludzi nikogo nie obchodził, nie interesował się nimi ani kościół, ani państwo. Gdy przypadkowy przechodzień poinformował napotkanego policjanta, że nieopodal leżą zwłoki zamordowanej kobiety, jak się później okazało, jednej z pierwszych ofiar Kuby Rozpruwacza, policjant powiedział mu, że nie ma czasu tym zajmować, bo ma inne zadania. Sytuacja zmieniła się dopiero wówczas, gdy sprawa została nagłośniona.  

        Równie szokujące były dla mnie hipotezy na temat tego, kto mógł być Kubą Rozpruwaczem. Szokujące pod tym względem, że nie było żadnych dowodów na nikogo, mimo że w sprawę zaangażowana była cała londyńska policja. Gdzieś wcześniej obiło mi się o uszy, że na liście podejrzanych był członek rodziny królewskiej, książę Albert. Autor potwierdził, iż rzeczywiście krążyły takie plotki. Istniała teoria spiskowa na ten temat, która jest zaprezentowana, jak dla mnie zupełnie nieprzekonująca. Policja miała listę trzech osób, które uznała za najbardziej podejrzane. Dowody, które mogłyby świadczyć przeciwko którejkolwiek z nich, były żadne. Jeden z tych podejrzanych popełnił samobójstwo, topiąc się  Tamizie. Zostawił list, z którego wynikało, że mógł zrobić śs strasznego. I to jest jedyny „dowód”, połączony z tym, że po tym zgonie zbrodnie ustały. Drugi podejrzany cierpiał na poważnej schorzenia psychiczne, nie znosił prostytutek, a rodzina uważała, że za zbrodniami stoi właśnie on. Został zamknięty w szpitalu psychiatrycznym i od czasu tego zamknięcia, również zbrodnie ustały. Na trzeciego podejrzanego nie było już jakichkolwiek dowodów. Mordercą mógł być ktoś zupełnie inny, po zbrodniach mógł nawet wyjechać za granicę.

7/10 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz