wtorek, 15 sierpnia 2017

Lilian Jackson Braun „Kot który zszedł pod podłogę” – tom 9 cyklu


  
„Kot który zszedł pod podłogę” opowiada o wakacyjnym urlopie Qwilla, idealnie więc zbiegły się z tematyką powieści tegoroczne upały. Qwill wyjechał na miesiąc do pobliskiej wioski, gdzie jego przyszywana ciotka miała drewniany domek letniskowy nad jeziorem w Moose County. Koty oczywiście wziął ze sobą. Nasz bohater nie miał w sobie żyłki podróżnika , ale tak niewielka odległość nie stała się przeszkodą. W tomie tym poza próbami odpoczynku Qwill zetknął się z całą masą dziwnych zjawisk, nazwałabym je paranormalnymi, uczestniczył , podchodząc do tego z właściwym sobie sceptycyzmem w seansie wywoływania duchów, poznał medium, zobaczył też, czym kończy się lekceważenie towarzyszących człowiekowi przeczuć, a także jak mogą ułożyć się sprawy, gdy owych przeczuć się nie lekceważy. Pojawi się też opowieść o paranormalnych zdolnościach kotki Dyńki, o tzw. kocim szóstym zmyśle.  Qwill poznał też na własnej skórze siłę prawdziwego żywiołu, albowiem nad Moose County pojawiło się nieoczekiwanie tornado, przez które mało co nie stracił życia. Trochę czasu spędził poszukując robotników, którzy zrobiliby remont domku, a gdy już ich znalazł, to przeżył prawdziwe piekło. Każdy kto zatrudniał kiedykolwiek tzw. fachowców, zrozumie, jak bywa to koszmarne. No i oczywiście jak na kryminał przystało, nie zabrakło zbrodni. Można też obserwować, jak rozwija się historia damsko – męska, aczkolwiek wybranka jego serca, z którą żyje w dość luźnym związku, Polly, była w czasie jego wakacji na swoim własnym wyjeździe, zupełnie gdzie indziej.  

      W tomie tym oczywiście nie brakło mojej ulubionej bohaterki, projektantki Amandy, która przybyła jako juror na wakacyjna paradę. Narzeczeństwo Amandy, tak naprawdę istniejące tylko w głowie jej „narzeczonego” , rozpadło się. Narzeczony zaś podsumował to, iż Amanda jest „najbardziej zrzędliwą, zadufaną w sobie, upartą, nieprzewidywalną kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał”.  W czasie parady Amanda wzbudzała jak zwykle szok, mówiąc to, co myśli, narzekała, że musiała stracić czas na dojazd, na turystów, na sam pomysł głupiej parady itp.  Zawsze najbardziej humorystyczne scenki  z całej tej serii, to te z Amandą, no i te z kotami oczywiście.

     Nie można zapominać o głównych bohaterach , Koko i Yum Yum. Tutaj będąc w obcym miejscu, nie ułatwiały Qwillowi życia. Gdy tylko gdzieś się ruszył , towarzyszył mu strach o koty, zwłaszcza że zostawiał je w domku remontowanym przez pseudo fachowca, który w każdej chwili przez nieuwagę mógł je wypuścić.  Koty znalazły też w tym nowym miejscu nową zabawę. Koko gonił Yum Yum, ta przed nim zawzięcie uciekała, trzymając coś w pyszczku. Na koniec zabawy wskoczyła na biurko Qwilla i wypuściła z pyszczka prosto na jego maszynę do pisania zdechłą mysz.

     I w tym tomie, mimo wielu przeciwieństw losu, mimo nieobecności Polly i niepewności co do ich przyszłości, Qwill cieszy się na swój niezawodny sposób życiem. Rozkoszuje się latem, przyrodą, spotyka się z przyjaciółmi, nie szuka dziury w całym. Nie narzeka, że nie jest gdzieś indziej, że ktoś go zdenerwował itp. Poznał też nowych znajomych, wolontariuszy z domu opieki, robiących coś wyjątkowo pożytecznego.

     Ten konkretny tom z racji nieco innej scenerii,  jest szczególnie oryginalny, ciężko byłoby pomylić go z jakimkolwiek innym. Ja na tej serii nigdy się nie zawiodłam. Gwoli wyjaśnienia. Kotem który zszedł pod tytułową podłogę, do piwnicy, był oczywiście Koko. Zszedł tam dlatego, bo zorientował się że jest tam coś dziwnego. To coś dziwnego to był trup.   

5/6

    

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz