Zawsze wyjątkowo lubiłam Franciszka, a książka jest fascynująca. Jest to nie tyle autobiografia, co raczej zbiór refleksji na temat swojego życia i życia rodziny, ale wszystko to umieszczone jest w bardzo szerokim kontekście. Jest to więc częściowo książka historyczna, bo mowa jest np. o dziadkach emigrantach, którzy przybyli z Włoch do Argentyny, o wojskowych reżimach rządzących w Ameryce Południowej i w ogóle zasygnalizowane są niemal wszystkie ważniejsze wydarzenia, jakie rozegrały się w czasie życia Franciszka. Wątki związane z religią są oczywiście mocno eksponowane.
Czytając uzmysławiałam sobie, jak bardzo europocentryczni jesteśmy prawie wszyscy żyjący w Europie. Franciszek powołuje się na wielu twórców literackich, w zdecydowanej większości nie są to Europejczycy i większości z nich nie znam, a przecież jednak sporo czytam. II wojna odcisnęła oczywiście na Ameryce Południowej swoje piętno, ale europejskie dramaty i traumy są nieporównywalnie makabryczniejsze. W Ameryce Południowej były inne problemy, znalazła się tam cała masa uciekinierów z Europy, część wcześniej uciekła z biedy, a część z kolei uciekła od wojny.
Najciekawsze są jednak refleksje papieża, a bystrość umysłu w tak zaawansowanym wieku jest wręcz porażająca. Cały rozdział poświęcony jest np. humorowi i zadowoleniu z życia. Ten rozdział jest tak rewelacyjny, że powinni go czytać ludzie mający doła czy nawet depresję. Franciszek cenił wysoko ludzi dającym innym radość, zaprosił do Watykanu kiedyś komików. Uważa, że jest tyle powodów do radości, że życie we frustracji i wiecznym smutku nie przystoi żadnemu chrześcijaninowi. Wspomniał o tym, że od kilkudziesięciu lat codziennie odmawia modlitwę o dobry humor, która ułożył kilkaset lat temu Tomas Morus, kanclerz na dworze Henryka VIII. Franciszek pisze, że „Tam gdzie się ludzie śmieją, łatwiej o ducha pokoju, o zainteresowanie i troskę o drugiego człowieka”. „Ci którzy są zawsze ponurzy, sztywni, utknęli w czyśćcu lub są w piekle”. „Poczucie humoru to znak prawdziwej mądrości”. Szczególnie zastanawiające są spostrzeżenia na temat ludzi nieszczęśliwych, oczywiście są ludzie nieszczęśliwi z powodu przeżytych dramatów, ale są i inne sytuacje. Papież powołując się na świętego Filipa Neri i pisze, że „człowiek samolubny zawsze jest nieszczęśliwy, gdyż większość jego nieszczęść bierze się z nieumiarkowanej miłości własnej”. Franciszek krytykuje nawet „przedłużającą się w nieskończoność żałobę” jako niezgodną z życiem w Duchu Świętym. Oczywistą rzeczą jest, iż życie niesie ze sobą również i gorycz. Ale mimo to „trzeba za wszelką cenę unikać pogrążenia się w melancholii i nie pozwolić, by zatruwała nam serce”. Pięknie i porywająco pisze Franciszek o nadziei, marzeniach, ryzyku, walce o marzenia, o tym aby nie być obojętnym. „Życie to walka, to odrzucenie kompromisu wiecznej przeciętności”.
Zaskakujące ale niewątpliwie trafne jest z kolei to, jakie grzechy Franciszek uważa za najgorsze. Nie są to bynajmniej grzechy cielesne. „O wiele poważniejszymi grzechami są te, które na pozór wydają się znacznie lżejsze, niemalże „anielskie . Mam tu na myśli pychę, nienawiść, kłamstwo, oszustwo, prześladowanie słabszych”.
Kościół ostatnimi laty zasłynął ze swojego gorszego oblicza, wyszły chociażby na jaw skrywane głęboko afery pedofilskie, mieszanie się do polityki też budzi niesmak. Franciszek pokazuje inną, lepszą twarz Kościoła, a przy tym nie neguje oczywiście tego, co było złe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz