Sięgnięcie po raz kolejny po cykl było świetnym pomysłem. Gdy czytam go teraz, w tym tomie zwróciłam uwagę na jeszcze inne aspekty, niż wcześniej (wcześniejszy wpis dostępny tutaj). Qwill, będący po przejściach dziennikarz śledczy, w nowym mieście, w nowej redakcji dostał do opisywania działkę o wnętrzach domów, o czym nie miał pojęcia.
Najbardziej interesujący wydali mi się teraz ludzie. Autorka ma unikalny sposób patrzenia na ludzi, odnajduje w nich to, co jest w nich jest najlepsze i najciekawsze. I patrzy na nich właśnie przez ten pryzmat. Przymyka jednocześnie oko na wady, które ma każdy. Nie idealizuje nikogo, ma pełną świadomość, jaki kto jest, ale stara się nie demonizować tych wad, podchodzi do nich z tolerancją, niekiedy się z nich śmieje.
W tym właśnie tomie Lilian opisała kolekcjonera kamieni szlachetnych, który zajmując się nimi, nie czuł, że bolą go plecy i był szczęśliwy. Inną opisaną osobą była kocia behawiorystka, aczkolwiek to określenie jeszcze w czasach pisania książki nie funkcjonowało. Trawnik pod jej domem porastały chwasty, dom wyglądał obskurnie. Gdy otworzyła drzwi, Qwill zobaczył kobietę w znoszonych kapciach, pofałdowanych pończochach, wokół której tłoczyły się koty. Gdy spojrzał na nią, zobaczył „rozciągniętą w słodkim uśmiechu pulchną twarz kobiety w średnim wieku”. Była ona szczęśliwa, zajmowała się swoimi kotami, szukała opiekunów dla bezdomnych kotów, doradzała, jak postępować z kotami. To właśnie ona doradziła Qwillowi, gdzie może szukać kotki syjamskiej, którą opiekun właśnie wyrzucił z domu. Dodała, że kot Qwilla, Koko, zachowuje się dziwnie, niszczy meble, wyjada z tapicerki meblowej wełnę, z powodu samotności. Kocia towarzyszka mogła rozwiązać ten problem. Qwill odnalazł tą kotkę, od tego czasu zawsze już będzie żył w towarzystwie dwóch kotów: Koko i Yum Yum.
10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz